Zaraz podano poprawkę, że to jednak samolot rejsowy z wieloma pasażerami. Za chwilę ujrzeliśmy, jak z drugą wieżą zderza się następny samolot. Zamarliśmy, podobnie jak większość świata.
Refleksem wyróżniła się redaktor Kachna, która tragicznie wykrzyknęła: - Ludzie, to czwarta wojna światowa! Jako stary cynik musiałem dać odpór młodocianym emocjom: - Nie panikuj - uspokajałem - to żadna wojna, to zwykły terroryzm.
W 10. rocznicę zamachu uważam, że miała prawo wygłosić taką opinię. Identyczne obawy żywiło wiele osób najważniejszych w Ameryce i w świecie. Także Condolezza Rice, była sekretarz stanu USA, to przyznaje.
Niegdyś wieść o wyrżnięciu tysięcy osób na krańcach świata docierała do Europy po miesiącach i nie robiła większego wrażenia. Dziś dzięki telefonii komórkowej poznajemy ostatnie chwile pasażerów lotu 93, a w telewizji słyszymy relacje osób ocalałych z nowojorskiej katastrofy.
Bestialstwo ludzkie od tysięcy lat jest niezmienne. Wpadł mi w ręce podręcznik do historii wydany w początkach XX wieku. Tam rezultaty podbojów dokonanych przez wybitnych wodzów oznaczano krótko w nawiasach - zdobył miasto (krzyżyk 60 000), pokonał armię (krzyżyk 300 000), podbił państwo (krzyżyk 2 000 000). Tzn. tylu wrogów wymordowano - żołnierzy i cywilów, z kobietami i dziećmi włącznie. Co się zmieniło do czasów współczesnych?
Rzeź Ormian przez Turków (krzyżyk 1,5 miliona), rewolucja październikowa, zagłodzenie Ukrainy, hitlerowskie i stalinowskie zbrodnie II wojny… Bomby atomowe na Japonię... Kambodżańska tragedia spowodowana przez obłąkańca Pol Pota. Sporo tych milionów z krzyżykiem.
Optymiści dowodzili po każdej hekatombie, iż ludzkość właśnie dostała taką nauczkę, że nigdy więcej w morderczy amok nie popadnie. Ale historia (wbrew starożytnej maksymie) nigdy nas niczego nie uczy.
W cywilizowanej jakoby Europie bałkańskim rzeziom nie potrafił zapobiec nikt.
Postęp (?!) techniczny pozwala kilku terrorystom zabić tyle osób, ile kiedyś poległoby w starciach masy wojsk. Nawet pojedynczy morderca z Norwegii potrafił wywołać kryzys we własnej ojczyźnie.
Trochę za późno o tym piszę. Ale jeśli o zbrodniach będziemy myśleć i mówić wyłącznie w dokładne ich rocznice, to niewiele się zmieni.
Znalazłem optymistyczny element w całym tym bałaganie. Opowiadała sekretarka, która z walących się budynków WTC ocalała cudem. Cudu dokonali ludzie, którzy znieśli ją z 70. piętra, bo dla nich nie tylko własne życie było ważne.
Na dole ratownicy wzięli ją na nosze i kazali wyrzucić torebkę, jako zbędny balast zapewne. Zaprotestowała: - Za nic jej nie wyrzucę, bo są w niej klucze. Od domu, do którego zaraz wracam.
Dom - ważne słowo. Jeśli chorych z nienawiści nie da się uleczyć, choć tak nieliczni, zawalą nam ten dom na głowę. A wtedy - jak w tytule.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?