Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wysoki sądzie! Ukradli mi mieszkanie! Wzruszające zeznania w sądzie

Marcin Rybak
fot. Janusz Wójtowicz
Przed wrocławskim sądem trwa proces cywilny, wytoczony ludziom oskarżanym o to, że podstępem zabierali mieszkania wrocławianom starszym, chorym, samotnym i niezaradnym życiowo. Dziś zeznawał Czesław N. - zniszczony życiem i alkoholem 54-latek. W podejrzanych okolicznościach stracił mieszkanie.

- Oszukali mnie. Mieli dać pieniądze za mieszkanie i jeszcze jakiś inny, mniejszy lokal. Dostałem tylko tysiąc złotych. Teraz ten, który kupił mieszkanie, chce mnie wyrzucić na bruk - mówił Czesław.
Na sali rozpraw padło pytanie: Czy używano wobec pana przemocy? - Jeden tak mnie walnął, że pół roku mnie bolało - odpowiedział świadek.

Czesław . został wezwany jako świadek w procesie cywilnym, jaki wytoczyła rodzina innej domniemanej ofiary gangsterów. Rodzina chce odzyskać dom na wrocławskim Grabiszynku. Kilka miesięcy po transakcji trafił on do szpitala z odmrożonymi nogami i połamanymi żebrami. Nikt nie wie, czy naprawdę dostał on ponad 400 tys. zł za dom. A jeśli tak, to co zrobił z gotówką, po której nie ma śladu.
Co łączy nieszczęśnika z Grabiszynka z Czesławem z wrocławskich Krzyków? Całkiem sporo.

Obaj to schorowani, zniszczeni alkoholem mężczyźni. Obaj sprzedali swoje lokale niejakiemu Tomaszowi N., który ma na koncie wiele wyroków, m.in. za oszustwa. Tomasz N. oba lokale, czyli dom na Grabiszynku i mieszkanie na Krzykach, sprzedał temu samemu człowiekowi - wrocławskiemu policjantowi, który odszedł ze służby z końcem 2012 roku.

I jeszcze jedna ważna okoliczność. Umowy sprzedaży tych nieruchomości zawarto w tej samej wrocławskiej kancelarii notarialnej.
Jak zapamiętał tę transakcję Czesław? - Ktoś na mnie nasłał tego Tomasza - mówił nam 54-latek. - Gdzieś mnie zawiózł, dał coś do podpisania. Ale obiecanych pieniędzy mi nie przywiózł.

Byłem niedawno u Czesława. Odwiedziłem go w mieszkaniu, które nie jest już jego własnością. Leżał na łóżku zamroczony alkoholem. - Pomóżcie mi - prosił.
Doskonale pamiętał, że 4 czerwca będzie przesłuchiwany jako świadek w sprawie o oszustwo. Zapowiadał, że zjawi się w sądzie, w co nieco wątpiłem. Jednak po kilku dniach, podczas kolejnego spotkania, był w znacznie lepszym stanie. Bardzo liczył na to, że gdy opowie w sądzie, jak go oszukano, to odzyska mieszkanie.

Ta nadzieja powróciła, gdy kończył składać wczoraj zeznania. - I co będzie? - zapytał.
- To wszystko. Dziękuję panu - odpowiedział z uśmiechem sędzia. - Ten proces nie był w pana sprawie - dodał.
Czesław skurczył się w sobie. Zrezygnowany wyszedł z sądowego budynku. Przyglądałem się, jak wolno, powłócząc nogami idzie w kierunku przystanku tramwajowego.
Po nim zeznawały dwie panie notariuszki. Twierdziły, że nie pamiętają żadnych szczegółów. Jednocześnie utrzymywały, że gdyby Czesław N. sprawiał wrażenie osoby, która nie wie, co się z nią dzieje, to akt notarialny sprzedaży mieszkania na pewno nie zostałby zawarty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska