Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Wujek” na morzach i oceanach. Felieton Sebastiana Reńcy dla Dziennika Zachodniego

Sebastian Reńca
Jako że mamy sierpień, chciałem Państwu polecić „wakacyjną” książkę nieżyjącego już śląskiego dziennikarza Jacka Cieszewskiego, jednak nie będzie to „Użyto broni”. zbiór rozmów z górnikami z „Wujka”, a „Smak morza”, książka pełna opisów codziennego marynarskiego życia, odległych portów i szarej codzienności na morzu.

Historia Jacka Cieszewskiego tak się ułożyła, że pod koniec lat 60. rzucił on dziennikarstwo i został… marynarzem, a swoją pracę na statkach opisał właśnie w „Smaku morza”.

„Zachciało mi się pływać, być marynarzem. Nie tak od razu, nagle. Na samym początku chciałem być przede wszystkim furmanem, później leśnikiem i dopiero potem marynarzem. A wylądowałem w dziennikarstwie” – pisał dziennikarz. – „Wreszcie posłali mnie, żeby pisać sprawozdanie z wodowania pięknego statku »Górny Śląsk«. Grali wtedy hymn, a ja pytałem się, czy byłoby w ogóle możliwe; bili brawa, a ja łapałem ludzi morza za klapy i pytałem tylko o siebie; były toasty, ale ja trzymając w ręku kielich gadałem znowu, że chciałem koniecznie, chociaż na rok albo dwa. I wysłała mnie redakcja znowu na podniesienie bandery na tym pięknym statku, wtedy byłem już zdecydowany na wszystko, czułem, że to na pewno ostatnia szansa, żeby nie oszukać młodzieńczych marzeń”.

Cieszewski opisał pracę na morzu, przybliżył czytelnikowi, sylwetki marynarzy, ich emocje, rozterki, chwile radości i porty rozsiane po całym świecie. À propos portów:

– Jacek opowiadał mi, że w końcu przyszedł taki dzień, gdy jego statek wpłynął do jakiegoś portu w Afryce, a jemu nie chciało się nawet zejść na ląd, ponieważ był tam już po raz kolejny. Wtedy stwierdził, że czas wrócić do Katowic – mówi Bogdan Kułakowski, wieloletni fotoreporter DZ i przyjaciel Cieszewskiego.

Jednym ze statków, na którym pływał Cieszewski był parowiec „Kopalnia Wujek”. „Na »Warszawie« martwił nas każdy pęcherzyk rdzy, który wybrzuszał farbę, tutaj widać, że młotek, skrobaczka i minia nie zdziałają na pokładzie już nic. Wszędzie grube i kruche płaty, które wykoślawiły masywną stal. Luki ładowni otwarte, ich czeluście jakby piekielne (…). Tutaj co parę kroków syk pary, która przewodami dociera do każdej windy. (…) Zresztą cokolwiek bym napisał, nie potrafię określić w paru słowach, co przeżywałem przez pierwsze minuty na tym statku” – pisał marynarz z Katowic o pierwszym wejściu na pokład „Wujka”. Jeszcze tego samego dnia wieczorem, kolega, który miał wachtę opowiedział Cieszewskiemu krótką historię angielskiego statku, który zwodowano w 1943 roku:

„»Empajery« budowano w latach wojny i zakładano, że jeżeli przeżyją jeden rejs w konwojach przez Atlantyk albo do Murmańska, to już będą opłacalne, bo statki pływające wtedy w konwojach, nadziane amunicją i bronią, szły od torped i bomb na dno niczym gruszki”.

Statek nie poszedł na dno. Na pierwszy rejs wyruszył w grudniu 1943 roku, szczęśliwie omijały go torpedy wystrzeliwanie z niemieckich U-Bootów. Gdy skończyła się jego wojenna służba został wyczarterowany francuskiemu rządowi, a kiedy umowa się skończyła, statek odkupiła kompania żeglugowa, by po trzech latach odsprzedać go armatorowi ze Szwecji. Stamtąd w 1961 roku statek trafił do Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i ochrzczono go nową nazwą „Kopalnia Wujek”.

Rok później – 16 lutego 1962 roku Danuta Kobylińska-Walas została kapitanem MS „Kopalnia Wujek”. Pani kapitan w 1951 roku, jako jedna z pierwszych kobiet w Polsce ukończyła Państwową Szkołę Morską, choć na początku absolwentka nie miała jeszcze prawa do pływania. Uzyskała je dopiero z czasem pracując m.in. w Kapitanacie Portu Szczecin czy Centralnym Urzędzie Marynarki Handlowej.

Statek był bardzo wysłużony. „Na »Wujku« codziennie odbywał się ceremoniał »czyszczenia rurek«, polegający na wyjątkowo przeraźliwym kopceniu z komina, o czym maszyna lojalnie zawsze uprzedzała oficera wachtowego, żeby tak mógł ustawić statek, by dym nie zasłonił mu całego widoku” – pisał katowicki dziennikarz.

Cieszewski był jednym z ostatnich marynarzy, którzy pływali na „Kopalni Wujek”, ponieważ w 1971 roku parowiec wycofano z żeglugi. Przez kolejnych dziesięć lat służył w gdyńskim porcie za magazyn pływający. Po 1981 roku przekazano go na złom.

W tym samym czasie gdy parowiec był cięty na przysłowiowe żyletki, Cieszewski brał udział w procesach, które odbywały się na początku 1982 roku przed wojskowymi sądami, a później, gdy Stanisław Płatek i Adam Skwira (dwóch z czterech górników z „Wujka” skazanych za strajk w grudniu 1981 roku), rozmawiał z nimi. Jego notatki, maszynopisy, nagrania trafiały do mieszkania Kazimierza Kutza, który był sąsiadem Jacka Cieszewskiego w katowickim wieżowcu przy ul. Żwirki i Wigury 15.

Nie przeocz

Zobacz także

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera