Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławskie piruety, czyli o arcytrudnym do strawienia bigosie ze szczyptą polityki

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas, redaktor naczelny "Gazety Wrocławskiej"
Arkadiusz Franas, redaktor naczelny "Gazety Wrocławskiej" Polskapresse
Że to czas zimowej kanikuły, to zdarzyło mi się kilkakrotnie odwiedzić lodowisko pod naszym stadionem. Przyznam, że to jeden z lepszych pomysłów włodarzy areny na wrocławskich Pilczycach. Od razu też uspokajam, że nie wybrałem się tam w celu zniszczenia ślizgawki, bo wtajemniczeni w moje umiejętności łyżwiarskie (czytaj: ich brak) mogliby podejrzewać, że wykręcane przeze mnie piruety w połączeniu z moją wagą, wcale nie taką lekką, nawet w sztucznym lodowisku wybiłyby przerębel.

Chodziłem tam towarzyszyć córce. Opierając się o bandę, patrzyłem z dziką zazdrością, jak młodzi ludzie, śmigając niczym hokeiści NHL, potrafili podczas ślizgania w pełnym pędzie jeszcze esemesować! Co za koordynacja! Prawie jak u naszych polityków, którzy nie dość, że znają się na finansach, zarządzaniu, kulturze, sporcie, to jeszcze wiedzą, kto ugotuje najlepszy bigos w mieście. O ulubionej potrawie Polaków za chwilę.

A teraz o polityce. Kilka dni temu bliżej nieznany wrocławski radny PO Sebastian Lorenc (może po to, by być znanym) ogłosił, że referendum odwołujące prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza staje się "coraz bardziej realnym sposobem na ratunek dla miasta". Tak o prezydencie,którego w ostatnich wyborach poparło 139 805 wrocławian, napisał radny, na którego zagłosowało 1166 wyborców. Ja rozumiem, że można nie mieć doświadczenia w polityce, ale odrobina zdrowego rozsądku wystarczy, by ocenić, że takie referendum byłoby jedną wielką farsą i kolejną manifestacją ogromnego poparcia dla Rafała Dutkiewicza.

A myślę, że jest to ostania rzecz, na której obecnie zależy politykom z szeregów Platformy, którzy zachodzą w głowę, jakby tu nadgryźć obecnie panującego we Wrocławiu. Ale wróćmy do radnego i jego argumentacji. Dlaczego referendum? Ponieważ "Grupa Trzymająca Władzę" we Wrocławiu lekką ręką rozdaje pieniądze przyjaciołom królika (restauratorom, inkubatorom etc.), a z drugiej strony bezlitośnie tnie środki na poprawę jakości życia zwykłych mieszkańców miasta - na remonty kamienic, kluby seniora, parki...

Czy mamy rozumieć, że PO straciła już część udziałów w tej grupie? Bo jeszcze do niedawna to właśnie politycy obecnie skupieni w samej Platformie i wokół niej nadawali ton tzw. GTW. Więcej: oni ją stworzyli. Spokojnie można by narysować mapę Wrocławia z zaznaczonymi punktami, które działają dzięki życzliwości tego środowiska. A z drugiej strony mam pytanie do pana radnego. Gdy prezydent przekaże dwa miliony złotych grupie działaczy (biznesmenów?) budujących coraz mocniejszy koszykarski Śląsk Wrocław z posłem PO Maciejem Zielińskim na czele, to jest to argument za tym referendum, czy niekoniecznie? Bo nie czarujmy się, ale taki klub to czysty biznes. I żeby było jasne: jestem jak najbardziej za mocnym koszykarskim klubem we Wrocławiu. I mam w nosie, czy stoją za tym politycy PO, czy ludzie Rafała Dutkiewicza. A niech to będzie nawet posłanka Krystyna Pawłowicz z posłem Robertem Biedroniem. Jak większość kibiców chcę tylko wielkiego Śląska, który sięgnie wreszcie po raz 18. po tytuł mistrza Polski.

W stylu właśnie kiedyś stworzonym odbył się koszmarny przetarg na nowego gospodarza najważniejszego lokalu w mieście: Piwnicę Świdnicką. Nie podważam uczciwości ludzi pracujących w komisji przetargowej. Pewnie to rzetelni urzędnicy znający niejedną procedurę. Tylko właśnie te procedury... Oferenci, oprócz kwoty, musieli zaproponować także m.in. menu nawiązujące do tradycji kuchni wrocławskiej, czy też przedstawić koncepcję organizacji miejsc wystawienniczych dla artystów. Do dziś się głowię, jak urzędnicy oceniali menu. Bo z tego, co wiem, degustacji nie było. Podobno chcieli być tak rzetelni, że nawet któryś z pracowników magistratu przeczytał jakąś książkę o dziejach Wrocławia... Aż się dziwię, że prezydent Dutkiewicz w ramach przygotowań nie wysłał członków komisji na tour de Rynek, by pokosztowali przysmaków naszych kuchni. Taki obóz kondycyjny może by podniósł kwalifikacje pracowników wrocławskiego ratusza, którzy potem na sucho oceniali koncepcję jadłospisu. Biedakom w brzuchach pewnie burczało, gdy tylko czytali o wrocławskiej zupie kartoflanej á la Savoy-Hotel czy bigosie po wrocławsku z czerwonej kapusty.

A bigos wyszedł niezły z tego przetargu. Bareja by tego lepiej nie wymyślił. Gdy ponad 10 lat temu biznesmen Rafał Dutkiewicz walczył o pierwszą kadencję, wspomniał coś o czytelnych procedurach. Po 10 latach można pewne rzeczy zapomnieć, ale nie o "take Polske" walczyliśmy, Panie Prezydencie. Bo jedno, co wiemy na pewno, to to, że bój o Piwnicę wygrał człowiek, w którego innym lokalu jeden z pracowników komisji przetargowej miał jakiś czas temu zorganizowane urodziny. Przypadek? Możliwe, tylko ludzie nie wierzą w takie przypadki.

Czy o kolejnych dowiemy się podczas dzisiejszej rozprawy "rozwodowej" między prezydentem Wrocławia a jego byłym zastępcą Michałem Janickim? Wątpię. Może jeszcze każda ze stron błyśnie jakimś fajerwerkiem, ale na gruntowne rozliczenia bym nie liczył, choć wielu obserwatorów ostrzy sobie na to zęby. Obu stronom nie zależy na ujawnianiu pewnych spraw, bo wbrew pozorom układ wrocławski jeszcze nie pękł. Bigos po wrocławsku zjada się dyskretnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska