Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławski Rynek umiera. Restauratorzy piszą do Dutkiewicza i proponują zmiany

List Czytelnika
Właściciele lokali w Rynku napisali do prezydenta Rafała Dutkieiwcza list, w którym zwracają uwagę z Rynku odpływają klienci. I proponują zmiany
Właściciele lokali w Rynku napisali do prezydenta Rafała Dutkieiwcza list, w którym zwracają uwagę z Rynku odpływają klienci. I proponują zmiany Jaroslaw Jakubczak / Polskapresse
Decyzje urzędników z ratusza zabijają wrocławski Rynek - uważają przedsiębiorcy prowadzący w ścisłym centrum restauracje i sklepy. Napisali do prezydenta Rafała Dutkieiwcza list, w którym zwracają uwagę na to, że z Rynku odpływają klienci. Przedstawiają też swoje propozycje rozwiązań.

Brak miejsc parkingowych i wyprowadzanie ruchu samochodowego ze ścisłego centrum - to jedna z podstawowych przyczyn, dla których - zdaniem autorów listu - na Rynku i w okolicach zamiera życie. Przenosi się za to do galerii handlowych, które oferują parkingi (częściowo bezpłatne) i liczne rozrywki. Przypominają słowa Bogdana Zdrojewskiego, że "Rynek nie jest już salonem Wrocławia" i zwracają uwagę, że status "miejsca spotkań" coraz bardziej pasuje do centrum handlowego Magnolia, a nie do Rynku. Do miana nowego atrakcyjnego miejsca spotkań i wydarzeń aspiruje też oddalona od centrum Pergola.

Co jeszcze jest gwoździem do trumny restauratorów i handlowców ze Starego Miasta? To "epidemia" tanich mini-marketów typu Żabka, Małpka i Fresh. Jak piszą przedsiębiorcy, przez nie nawet lokale oferujące tanie piwo, mają problemy.

Parę lat temu Rynek i stare miasto były jak Nowy York – życie tętniło tu całą dobę. Już tak nie jest. Czy można i czy powinniśmy z tym walczyć?

Restauratorzy przypominają też, że z roku na rok maleje grupa seniorów-Niemców, którzy przyjeżdżali do Wrocławia w ramach turystyki sentymentalnej. Miastu potrzebna jest nowoczesna promocja za granicą, taka, jaką stosuje Kraków, by przyciągnąć turystów - piszą.

NA NASTĘPNEJ STRONIE: Przeczytaj list restauratorów i handlowców ze Starego Miasta do władz Wrocławia

W imieniu restauratorów działających na wrocławskim starym mieście chcemy zgłosić istotne, negatywne zmiany w funkcjonowaniu naszych działalności. Od mniej więcej dwóch lat zauważamy stałe spadki liczby odwiedzin w naszych lokalach. I o ile w skali miesiąca nie są to spadki duże to na przestrzeni wzmiankowanych 2 lat są to sumaryczne spadki w obrotach na poziomie od 25 do nawet 50% (!), w zależności od lokalu. Niestety z nielicznymi wyjątkami jest to sytuacja obecna w grupie pubów/dyskotek/restauracji – niezależna od oferty lokalu, jego charakteru, wystroju czy też cen usług, co świadczy o trendzie ogólnym a nie o poszczególnych przypadkach. Potwierdzają to także dostawcy towarów do naszych lokali – piw, napojów, warzyw, mięs etc.

Wniosek jest przykry. Wrocławianie, wrocławscy studenci i turyści powoli i systematycznie odwracają się od starego miasta. Zgadzamy się z P. Bogdanem Zdrojewskim, iż stare miasto przestało być „Salonem Wrocławia”. Dlaczego? Oto telefoniczny dialog, którego byłem świadkiem parę tygodni temu.
- Na kawę, chętnie! Gdzie?
- Do rynku? Oszalałaś, ja się nie będę kręcić 45 minut szukając miejsca parkingowego! Chodź do Magnolii.

Parking, parking i przy okazji korki i komunikacja

Popieramy w 100% politykę miasta związaną z planami wyłączenia starego miasta z ruchu kołowego. W całości. Niestety aby być drugim praskim starym miastem, a może Amsterdamem, zabierając coś konsumentom (miejsca parkingowe) musimy dać im coś w zamian. Niestety, konsumenci nie dadzą się nabrać i skorzystają wyłączniego z czegoś co jest lepsze. Praga ma metro. W 5, 10, 15 minut z dość odległych miesc zamieszkania czy hoteli dociera się tam do starego miasta wysiadając NA starym mieście. Nie obok. Amsterdam ma potężne parkingi, z których szybką kolejką docieramy na dworzec główny, który jest NA starym mieście. Nie obok. Wrocławianie, jak wszyscy konsumenci są wygodni. I głosują nogami. Skoro miasto zabrało im możliwość zaparkowania wybiorą sobie inny kierunek i inne rozrywki. I tak właśnie robią.

Rowery są super

Niestety sprawa wygląda tak: przez 8 miesięcy w roku Polacy raczej masowo na rowerach nie jeżdzą. Na przykładowo ulicy Malarskiej z kontrapasem dla rowerów i kompletnie zlikwidowanymi miejscami parkingowymi przez dobę przejedzie 30 rowerów (w sezonie!) i 1000 aut. Na tej samej ulicy widziałem parę dni temu ładny obrazek – dwójka strażników miejskich zakładała blokady źle zaparkowanym samochodom, a pod Żabką tłumek pijanej młodzieży popijał sobie piwko paląc papierosy czego strażnicy skrupulatnie starali się nie widzieć. Fajnie. Proszę także zaprosić dziewczynę/żonę na randkę, żeby w szpilkach i ładnej sukience przyjechała do Rynku rowerem. Albo zagranicznego kontrahenta na kolację. Powodzenia!

Komunikacja miejska i korki

Wrocławianie się bogacą. Dobrze. Kupują samochody i chcą się nimi sprawnie poruszać. Wiemy że komunikacja miejska jest EKO. Niestety codziennie obserwujemy w różnych godzinach obrazek, np. ul. Legnickiej stojącej w obydwu kierunkach w 6-cio pasmowych korkach i śmigający między nimi tramwaj z całkiem sporą liczbą miejsc (włącznie z siedzącymi). Podobnie jest na wielu ulicach z wyznaczonymi tzw. buspasami. Nie do nas należy ocena tego stanu rzeczy, jednak podstawowa zasada biznesu brzmi – nie walcz z rynkiem, daj rynkowi to, czego potrzebuje. Wrocławianie CHCĄ jeździć autami, CHCĄ dojechać (co nas interesuje) na stare miasto i chcą tam zaparkować. Nawet pod groźbą korków, jak widać, nie udaje się ich przekonać do rowerów i komunikacji miejskiej. Może jeszcze nie teraz, a może jedynym rozwiązaniem pozostanie metro, choć w sferze marzeń. Mając powyższe na uwadze prosimy o NIEWALCZENIE z potrzebami rynku.

Wydaje nam się, że zlokalizowanie co najmniej jednego, a tak naprawdę 2,3 parkingów (oprócz Nowego Targu, o którego lokalizacji, cenach i dostępności Wrocławianie wyrażają się niepochlebnie) jest konieczne. Niestety zamykanie kolejnych ulic w międzyczasie i kasowanie miejsc parkingowych do momentu udostępnienia parkingu(-ów) będzie wylewaniem dziecka z kąpielą. Jakkolwiek źle PR-owo by to nie zabrzmiało, miasto do tego momentu powinno wycofać się z niektórych decyzji (przykładowo takich jak np. wspomniana wcześniej Malarska) i poszukać możliwości odwrócenia tego trendu. Inaczej za dwa lata problem martwej Świdnickiej, Placu Solnego i innych tracących na znaczeniu lokalizacji będzie problemem najpierw starego miasta (już jest) a na końcu samej płyty Rynku. A stare miasto, które będzie miało do zaoferowania Żabki, Freshmarkety, ciucholandy, banki i agresywne kluby GOGO nie będzie jakąkolwiek atrakcją a raczej
miejscem odstraszającym tak Wrocławian, jak i turystów. Bardzo korzystną według nas byłaby lokalizacja takiego parkingu na terenie po dawnym lodowisku Mosiru (zaraz za Odrą) przy ul. Ks.Witolda. Piękny Most Pomorski (który wymaga lekkiej renowacji), z małymi strażnicami mógłby być wpaniałą bramą na stare miasto, zwłaszcza dla turystów – Odra, imponujący widok na uniwersytet, w strażnicach np. informacja turystyczna. Parking mógłby być bezpłatny dla okazujących paragon z dowolnej działalności na starym mieście (może z wyjątkiem handlu spożywczego detalicznego) na kwotę co najmniej 50zł. Dla pozostałych płatny. Może nawet słono płatny. Nasi Goście, którym mówiliśmy o takim pomyśle reagowali na niego świetnie, momentami wręcz entuzjastycznie.

Żabki, Małpki, Stokrotki, Freshmarkety i reszta menażerii

Dla przykładu na jednej tylko ulicy Odrzańskiej znajduje się Żabka, Małpka i Freshmarket. Powstałe notabene w miejscach zlikwidowanej gastronomii. Studenci (i nie tylko) masowo odwiedzają te placówki celem zgryzienia hotdoga za 3zł i kupna 4-paka taniego piwa za np. 8,8zł w promocji, które następnie konsumują w okolicznych bramach lub nad brzegiem Fosy/Odry. Toaletami stają się wszystkie podwórka w okolicy takich sklepów, a okoliczne lokale z kwaśną miną przyglądają się tłumkom stojącym wieczorami pod takimi miejscami, kiedy ich lokale (nawet takie z naprawdę niskimi cenami) stoją puste. Nie wspominamy, że wzywanie straży miejskiej do takich często awanturujących się grupek jest bezcelowe. Straż albo nie reaguje zajęta blokadami na Malarskiej, albo zjawia się najwcześnie po 30 minutach. Czy naprawdę chcemy, żeby tak prezentował się salon miasta? Turystom pokazujemy Żabki i śmierdzące moczem bramy? Rozumiemy wolny rynek najmu nieruchomości, ale skoro miasto ma wpływ na liczbę i lokalizację koncesji alkoholowych, to czy naprawdę dobrym pomysłem jest dawanie jej wszystkim sklepom detalicznym na starym mieście które tego sobie zażyczą?

Magnolia pod Pręgieżem - czyli magnes dla handlu i usług

Ostatnio na całym mieście, a także na „wjazdowej” na stare miasto kamienicy u zbiegu ulic Św. Mikołaja i Ruskiej wisiały ogromne bilboardy z reklamą Magnolii o haśle: „Spotkajmy się w Magnolii” a na poparcie powyższego hasła – rysunek wrocławskiego pręgierza – zwyczajowego miejsca spotkań Wrocławian. Myślimy że ktoś z działu promocji miasta, kto
wymyślił i promował kampanię „Wrocław, Meeting Place” powinien się poczuć co najmniej źle. Teraz to Magnolia jest meeting place! Niestety mleko już się rozlało. W samym centrum miasta, wspaniale skomunikowane, z ogromnymi parkingami (tu nikt nie stawia na rowery i komunikację miejską) powstało alternatywne miejsce spotkań. Czasy się zmieniają. Handel w dużej mierze przenosi się i będzie się coraz bardziej przenosił do internetu. Mały detal przejmują dyskonty – Lidle, Biedronki, drogie artykuły, ba nawet luksusowe z roku na rok coraz lepiej sprzedają się w internecie. A klienci zaczynają coraz częsciej jedynie oglądać przedmioty, testować elektronikę i przymierzać ubrania w sklepach, ale zakup finalizują w internecie. Przykładem ostania kampania Ceneo.pl. Specjaliści od marketingu takich „mall-owych” molochów jak Magnolia mają tego świadomość – jedynym ratunkiem dla nich jest przyciągnięcie klientów szukających rozrywki. Koncentracja gastronomii, lodziarnie,
kawiarnie, kina, eventy, koncerty, konkursy to wszystko ma ściągnąć klienta, który „przy okazji” zrobi zakupy. Klienta, który pojedzie tam. Nie na stare miasto. Jaki pożytek ma z tego Wrocław? Podatek gruntowy? Ciekawe czy Magnolia udzieli szczerej odpowiedzi jaki procent jej powierzchni wynajmują Wrocławskie firmy, płacące tutaj wszelakie podatki...

Lecz skoro mleko się już wylało, nie pozostaje nic innego jak powalczyć z problemem na zasadach konkurencji. Nakłońmy Wrocławian, żeby przyszli z rodzinami na Rynek. Skoro marketingowcy galerii mają pomysł na każdy miesiąc, ba, każdy tydzień atrakcji, to czemu dział promocji miasta nie mógłby też go mieć? Chętnie pomożemy. Na odpowiednio zadane
pytanie na forach mediów typu: Gazeta, Gazeta Wrocławska, Polskie Radio Wrocław, mieszkańcy sami zasypią Państwa pomysłami. A może DARMOWY plac zabaw dla dzieci, w który atrakcje będą miały kształt zabytków Wrocławia? A może lodowisko? A może teatr pod gołym niebem, a może konkurs karaoke dla odważnych Wrocławian z pucharem prezydenta? A może któryś popularny program – talkshow, teleturniej, talent show typu „Xfactor” nakręci się na scenie obok ratusza? Pomysłów może być milion. Tak, będą kosztować. Ale myślimy że jest to cena którą warto zapłacić aby wygrać z Magnolią i przywrówcić staremu miastu staus „meeting place”.

Ciąg dalszy listu na nastepnej stronie

Korporacje i zmiana stylu życia

Wrocław przyciągnął mnóstwo inwestycji korporacyjnych. Banków, centrów obsługi, centrów IT. Wspaniale. Z jednej strony wiąże się to ze wzrostem zatrudnienia, wzrostem zarobków, większą ilością mieszkań, większą ilością SAMOCHODÓW. Z drugiej – praca w korporacji trwa nierzadko całymi dniami. Do 18-tej a może i później, jeśli taki np. Project Manager tego wymaga. Pracownicy korporacji z biur na lunch nie wychodzą, bo zwykle w biurowcu na dole jest stołówka. Wygodnie. Jeśli nie ma, natychmiast parkuje pod biurowcem food truck. Po pracy, najczęściej wpadają do dyskontu, który dziwnym zrządzeniem losu NATYCHMIAST wyrasta obok biurowca/grupy biurowców, robią zakupy i zmęczeni wracają do domu.

Nieliczni, w dni powszednie wyskakują „na miasto” i raczej w związku z brakiem miesc parkingowych, nie na stare miasto. Widzimy taką tendencję u siebie. Poniedziałki zawsze były dniami z niskimi obrotami. Ale w tej chwili mnóstwo lokali
decyduje się na zamknięcie w tym dniu. Klientów jest zbyt mało, żeby się utrzymać. Nie lepsze są wtorki i środy. Tu często pierwsi goście pojawiają się po godzinie 18tej. Parę lat temu Rynek i stare miasto były jak Nowy York – życie tętniło tu całą dobę. Już tak nie jest. Czy można i czy powinniśmy z tym walczyć? Na pewno miasto wizerunkowo na tym nie zyskuje. Nie mamy zbyt wielu imprez biznesowo-targowych. A już na pewno nie w Rynku. Niestety klienci biznesowi coraz rzadziej zaglądają tu ze swoimi klientami/kontrahentami. Rowerem i tramwajem ich tu przecież nie przywiozą....

Coraz mniej jest też turystów. Potrzebna jest nam zewnętrzna promocja – wizerunek miasta przyjaznego dla biznesu z pięknymi zabytkami, tętniącego życiem. A nie ponurym starym miastem bez ludzi. W naszych lokalach coraz mniej jest turystów z Niemiec. Nie zapominajmy, że wiek osób pochodzących z Breslau ma tu ogromne znaczenie. Ta docelowa grupa robi się coraz mniejsza. Co prawda można mieć mylne wrażenie, że idziemy w dobrym kierunku – często słychać w naszych lokalach języki obce – zwłaszcza włoski lub hiszpański. Jednak po rozmowie, okazuje się że są to pracownicy korporacji, chwilowo mieszkający we Wrocławiu.

Kolejne mylne wrażenie można mieć dzięki wzrostom na Wrocławskim lotnisku. Ogromną część tego wzostu zawdzięczamy wylotom naszych mieszkańców na zagraniczne wakacje. Praca np. w korporacji daje niezłe zarobki, ale daje często w kość. Takich ludzi stać na urlop egzotyczny i potrzebują go. I to bardzo. Tylko co Wrocław z tego ma? Opłaty lotniskowe? Bo turystów zostawiających pieniądze w mieście na pewno nie. W dobie tanich linii lotniczych zachęćmy do nas europejczyków. Czemu Kraków święci triumfy na tym polu a my nie?

Nie mamy gotowych odpowiedzi na wszystkie zadane tu pytania. Mamy sporo pomysłów.

Część z nich przedstawiamy tutaj. Czy są one dobre? Czy są możliwe do realizacji? Nie wiemy tego. Chcielibyśmy zapytać Wrocławian co o tym myślą. Chcielibyśmy spotkać się wspólnie na jednym spotkaniu z wrocławskimi pracownikami magistratu, Zdiumu, działu inżynierii ruchem, działu promocji miasta czy też innych instytucji, aby pozmagać się z tematem. Bo problem, a raczej problemy są. A jeśli zamkniemy oczy i będziemy udawać że ich nie ma, sprawy na pewno przybiorą gorszy obrót.

Restauratorzy, usługodawcy i handlowcy ze Starego Miasta Wrocławia

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska