Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławianka przetłumaczyła niepublikowaną dotąd książkę o przygodach Muminków

Małgorzata Matuszewska
Książka ukaże się we wrześniu
Książka ukaże się we wrześniu materiały prasowe
Ewa Kozyra-Pawlak, wrocławska graficzka i poetka, przetłumaczyła nigdy niewydaną w Polsce książkę Tove Jansson "Co było potem?". O nieznanych przygodach Muminków, które poznamy we wrześniu, rozmawia z tłumaczką Małgorzata Matuszewska

Dlaczego wcześniej książka była u nas niedostępna?
Została napisana w 1952 roku. Kiedy w 1986 roku Nasza Księgarnia wydawała dwie inne duże, obrazkowe książki o Mumin-kach: "Niebezpieczną podróż" i "Kto pocieszy Maciupka?", stosownie do poziomu poligrafii w tamtych czasach nie mogła sobie prawdopodobnie pozwolić na druk "Co było potem?", która ma oryginalną formę graficzną. Każda z dwunastu opowiastek jest pokazana na dwóch stronach z ilustracjami, tekstem i dziurą, a gdzieniegdzie nawet trzema dziurami, wprowadzającymi do następnej przygody - taki układ książki z dziurami był prawdopodobnie zbyt drogi i trudny technicznie.

W "Co było potem?" spotkamy bohaterów z Doliny Muminków?
Tak, Tove Jansson opisała przygody Muminka, Mimbli i Małej Mi.
Książki Jansson nie [b]tryskają
humorem. Znalazłaś w "Co było potem?" coś nowego?
To jest ten sam świat, który Jansson opisała w "Muminkach". Czytając kiedyś jej książki, także miałam wrażenie nostalgii, mroku i charakterystycznego dla autorki nastroju tajemniczości. Samotność bohaterów i długa, mroźna zima sprawiały, że w pierwszej chwili nie nazwałabym książek wesołymi. Kiedy wzięłam do ręki angielskie tłumaczenie "Co było potem?", wiedziałam od razu, że ta książka to jedna wielka zabawa. Jest niezwykle śmieszna, aż mnie to zdumiało. Ucieszyłam się, bo wiedziałam, że moje zadanie polegać będzie na podkręceniu te-go już istniejącego humoru. Odczytywałam z przyjemnością prześmieszne zwroty, oglądałam dowcipne rysunki i nie miałam wątpliwości, że autorka nieźle się bawiła.

A Ty?
Na pewnym etapie tak, choć miałam bardzo mało czasu na pracę nad tekstem, który dodatkowo musiałam wykaligrafować. Ponadto wiersz musiał zmieścić się na niewielkiej części strony, białej, sztywno określonej płaszczyźnie wśród ilustracji. Kali-grafowanie tekstu "Co było potem?" ma naśladować sposób zabawy Tove Jansson z pismem. W pewnych miejscach pisanie staje się rysowaniem.

Szwedzkie [b]klimaty książki są Ci bliskie?[/b]
Tak. Tym bardziej że niedawno odkryłam, iż moja babcia Emilia miała szwedzkie korzenie. Zdziwiło mnie to, bo jestem ciemnowłosym zmarzluchem. Myślę, że przodkowie wyemigrowali ze Szwecji, uciekając przed zimnem. Kiedy Tomasz Kuźmicki z wydawnictwa Ene Due Rabe zaproponował mi tę pracę, bardzo się ucieszyłam, stwierdziłam, że to prezent z nieba od mojej babci.

Tłumaczenie poezji jest trudne?
"Co było potem?" jest książką napisaną wierszem, a tłumaczenie dzieła poetyckiego wiąże się zawsze z trudnymi wyborami. Razem z wydawcą zdecydowaliśmy, że ważniejsze od literalnej dosłowności przekładu będzie oddanie ducha książki Tove Jansson, jej atmosfery, humoru, wdzięku, emocji bohaterów. Oddanie poprzez rymy, rytmy i zabawy słowne odpowiednie dla języka polskiego. Przyglądałam się jednocześnie literalnemu tłumaczeniu z języka szwedzkiego i angielskiej wersji rymowanej. I uzmysłowiłam sobie, jak dalece można odejść od dosłownego tłumaczenia, zachowując dowcip i urok rytmicznego, lekkiego w czytaniu wiersza i jednocześnie opowiedzieć tę samą co w oryginale historię.
"Co było potem?" jest równocześnie książką obrazkową (piękną! - dodam jako ilustratorka); tekstu jest w niej niewiele, a podstawowym nośnikiem przekazu są ilustracje Tove Jansson. Przyglądałam się im wnikliwie, starając się oddać w polskim tekście to, co autorka zawarła również w ilustracjach. Świetnie się przy tym bawiłam.

Czytelnik też będzie?
Mam taką nadzieję. Muminek w każdej z przygód ma takiego cykora, że za każdym razem wzywa Mamę i robi to w bardzo śmieszny sposób. Cała książka opowiada o tym, jak Muminek zostaje wysłany po mleko do sklepu i wracając do domu, ma różne przygody. W domu okazuje się, że mleko od tych przygód zamieniło się w serek. Mleko jest tak ważne, że w jednym miejscu nawet spersonalizowałam bańkę, w której niósł je Muminek. Wszystko jest tak narysowane przez Tove, że nie ma wątpliwości: przygody są dramatyczne, ale bardzo śmieszne i tak też starałam się je opisać. Na przykład: "ulewa spadła z tak wielką siłą, że mleko prawie się utopiło". Albo: "Potężna fala o plażę grzmoci, Mu-minek znów się ze strachu spocił. A ja myślałem, że kupno mleczka to będzie zwykła, miła wycieczka?".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska