- Spieszyło mi się. Machałam i machałam, ale nic z tego. Prócz mnie na przystanku było jeszcze kilka innych osób, ale i one nic nie wskórały. Kierowca nie zatrzymał się, mimo że przy przystanku wyraźnie zwolnił - opowiada rozżalona Ossowska. I dodaje: - Przez to, że autobus się nie zatrzymał, straciłam kolejne 40 minut na dojazd do szpitala. A mogłam ten czas przecież spędzić z chorym dzieckiem.
Wrocławianka podeszła potem na pętlę przy ul. Kamieńskiego, gdzie stał autobus K. - Podeszłam do kierowcy i spytałam go, dlaczego się nie zatrzymał. To był przecież przystanek "na żądanie". Spytałam więc, czy zatrzymuje się tylko na wybranych przystankach. Nic nie odpowiedział, zamknął przede mną kabinę. W tym czasie inny kierowca, który stał obok i palił papierosa śmiał się i docinał mojemu narzeczonemu, który był ze mną - mówi nasza czytelniczka.
Ossowska spisała numery autobusu i zamierza złożyć skargę na kierowcę w MPK. - Jeśli ta pani złoży skargę, sprawdzimy sprawę, obejrzymy nagrania z monitoringu i odniesiemy się do jej skargi - komentuje Janusz Krzeszowski z MPK.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?