Zatrzymane zostały cztery osoby. Policja odebrała im nie tylko dopalacze i narkotyki, ale też maczety oraz kije bejsbolowe. Policjanci nie zdradzają, gdzie działały sklepy, na które zorganizowano czwartkowy nalot. Ujawniają tylko, że chodzi o Psie Pole, Fabryczną, Rakowiec, Stare Miasto i Ołbin.
- Policjanci podczas tej akcji odnaleźli i zabezpieczyli także różnego rodzaju przedmioty pochodzące z przestępstw, m.in. telefony komórkowe, zmieniarkę CD, czy kartę bankomatową oraz niebezpieczne narzędzia tj. maczety i kije bejsbolowe - wylicza Petrykowski.
Trzy sklepy wskazane przez policjantów zamknął już sanepid. Sanepid będzie teraz prowadził postępowanie administracyjne a sprzedawcom dopalaczy grożą administracyjne kary. Ale nie tylko. W ich sprawie prowadzone będzie też postępowanie prokuratorskie. Do ze względu na znalezienie w nich marihuany. Jej obecność w sprzedawanych substancjach potwierdziły policyjne badania.
Sprzedaż dopalaczy - choć prawnie zabroniona - nie jest przestępstwem, co bardzo utrudnia walkę z handlem tymi substancjami.
Sklepów z dopalaczami - ukrywanych pod szyldem lombardów czy „całodobowego ksero” przybywa we Wrocławiu w zastraszającym tempie. O pladze dopalaczy piszemy na portalu GazetaWroclawska.pl od dawna. Te substancje producenci i sprzedawcy sprzedają jako środki czystości, substancje przyspieszające schnięcie farb czy pochłaniacze wilgoci. To bardzo nieudolna, ale na krótką metę skuteczna próba maskowania faktu, że w małej paczuszce za 30 złotych nie ma pochłaniaczy wilgoci do komputera, tylko substancja odurzająca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?