Najpierw na pogotowie, a potem do izby wytrzeźwień trafił wczoraj mężczyzna, przez którego chwile grozy przeżyli mieszkańcy kamienicy przy ul. Dąbrowskiego 11.
- Na pewno nie jest stąd, znalibyśmy go chociaż z widzenia - mówili Marta i Tomek, którzy mieszkają w sąsiedztwie. - Wyglądał na jakieś 36 lat. Był normalnie ubrany, w dżinsy i kurtkę. Ale zachowywał się jak wariat w amoku.
Mężczyzna w drobny mak rozbił wielkie okno na półpiętrze kamienicy, a kawałkami szkła rzucał w auta i policjantów, którzy przyjechali z interwencją. Poza tym przeraźliwie krzyczał i przeklinał.
- Przyłożył sobie kawałek szkła do szyi i groził, że się zabije. Gdy stanął na parapecie, byliśmy przekonani, że wyskoczy - relacjonują świadkowie. Na kawałkach szyby, które leżały na klatce schodowej i przy wejściu było widać krew. Na schodach walały się kawałki porozbijanych doniczek z kwiatami.
Funkcjonariusze zatrzymali furiata dopiero wtedy, gdy weszli do bramy z tarczami. - Chyba się przestraszył i przestał szaleć, spokojnie wyszedł z nimi z bramy - dodają Marta i Tomek.
- Przesłuchamy mężczyznę, gdy wytrzeźwieje. Wtedy dowiemy się, czy powodem jego zachowania był tylko alkohol - mówi asp. Paweł Petrykowski z dolnośląskiej policji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?