A te różnią się ceną. W Jeleniej Górze w Lidlu za kilogram hiszpańskich trzeba zapłacić 8, 40 zł, na straganie - 14, 50 zł. W Głogowie w Biedronkach również tylko zagraniczne, ale w plastikowych pudełkach po 250 gram za 2,49 zł.
We Wrocławiu szukaliśmy polskich, bo o te najczęściej pytają klienci. Teraz w grę wchodzą jedynie szklarniowe. Najtańsze: 9,90 zł za kilogram znaleźliśmy na targowisku przy ul. Legnickiej. - Na te z pola trzeba będzie jeszcze poczekać, bo jest zimno, więc jak mają rosnąć? - pyta sprzedawczyni. U innej można kupić czerwone hiszpańskie truskawki w plastikowych opakowaniach po 250 gramów za 5 zł. Wychodzi 20 zł za kilogram. - Te na polu muszą mieć ze dwa tygodnie pogody, żeby dojrzały - mówi. Ona zasadziła w ubiegłym roku 300 sadzonek, kupionych od wrocławskiego ogrodnika. - Mają być słodkie, zapraszam w czerwcu - mówi na do widzenia. Taniej jest u Zbigniewa Dymarskiego, który wczoraj miał węgierskie po 12,50 zł za kilogram, a krajowe ze szklarni z Trzebnicy - za 14,50 zł. - Polskie są smaczniejsze, sam je wolę - mówi Dymarski.
Jadąc ul. Kosmonautów do Leśnicy, zaraz za przystankiem Glinianki przy koszykach truskawkami siedzi Monika Sterna, studentka architektury. Sprzedaje od początku maja polskie szklarniowe z Radwanic pod Oławą. Stoi od godz. 10-11 do 19-20. - Ludzie najczęściej zatrzymują się i kupują po południu, gdy wracają z pracy - wyjaśnia dziewczyna. Sprzedaje truskawki z koszyków. W jednym są dwa kilogramy. Kosztuje to 30 zł. Można kupić pół koszyka, czyli kilogram za 15 zł. - Rekordowego dnia poszło 80 koszyków, ale wtedy było ciepło - wspomina dziewczyna. Większość klientów od razu pyta, czy to polskie truskawki.
Krzysztof Iwanków, wicedyrektor Agencji Rynku Rolnego we Wrocławiu śmieje się, że nareszcie polskie znaczy dobre. - Tak naprawdę te hiszpańskie faktycznie są bardziej czerwone i słodkie od naszych, bo tam jest więcej słońca i nie pada - tłumaczy. Ale hodowane są na geowłókninie, co już Polakom kojarzy się z czymś sztucznym i zalatuje plastikiem. Hiszpania już nie jest tak daleko jak kiedyś. Pociąg czy tir jedzie dobę. Wcale nie muszą być więc specjalnie konserwowane. - Na pewno są pryśnięte jakąś mgiełką przeciwgrzybiczą, ale takie miękkie owoce jak truskawki psują się po dwóch dniach - przypomina Iwanków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?