Warszawska firma CAE Agency napisała na swojej stronie internetowej, że współpracowała z wrocławskim magistratem i miejskim stadionem - współorganizowała koncert Queen i piłkarski turniej, rozegrany w lipcu 2012, organizowała koncert grupy Dudan Duran w Strefie Kibica w czasie Euro 2012 czy też pomagała przy promocji Wrocławia przed Euro.
Ale firma powstała już po tych wszystkich imprezach. Magistrat i miejska spółka zawiadomiły policję, a ta oskarżyła - byłego już dziś - prezesa warszawskiej firmy o "czyn nieuczciwej konkurencji”. Kilka dni temu sąd skazał go na 1000 złotych grzywny. Skazany Jacek S. z wyrokiem się nie zgadza i zapowiada apelację.
Dlaczego magistrat i stadion tak poważnie podeszły do internetowych przechwałek warszawskiej firmy? To nie o ową firmę chodzi, ani o skazanego jej szefa, tylko o wrocławską spółkę Dynamicom i jej prezesa Tomasza G. Pan Tomasz jest potężnie skonfliktowany z magistratem i stadionem. To jego Dynamicom współorganizował wspomniane imprezy. Niedługo potem firma zbankrutowała. Warszawską firmę założyły zaś osoby związane z Dynamicomem i pomagające przy imprezach m.in. życiowa partnerka Tomasza G. A także dwaj wspólnicy agencji artystycznej, która występowała wielu projektach wspólnie z Dynamicomem. Tak właśnie skazany nieprawomocnie Jacek S. tłumaczy zapisy na stronie internetowej. Mówi, że wpisał tam imprezy, które współorganizował on i inne osoby współpracujące z jego nową firmą.
Imprezy - szczególnie te ze stadionu z lipca 2012 - zakończyły się wizerunkowym skandalem. Magistrat przekazał na ich organizację przeszło 20 milionów. Do dziś trwają sądowe spory o rozliczenie się firmy z tych pieniędzy. Magistrat i spółka zarządzająca stadionem od bankruta Dynamicomu chcą przeszło 8 mln zł.
Efektem skandalu była dymisja wiceprezydenta Wrocławia Michała Janickiego uczynionego przez prezydenta odpowiedzialnym za brak rozliczeń. Po tej dymisji zaczęła się seria śledztw i procesów. W jednym ze śledztw były wiceprezydent Janicki usłyszał zarzuty przyjęcia dwóch łapówek, a Tomasz G. zarzuty ich wręczenia.
Długi i telewizja - CZYTAJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Były wspólnik i szef Dynamicomu dziś współpracuje z Telewizją Polską. Pomagał przy organizacji dwóch programów, a teraz jest jednym ze scenarzystów kolejnego. Telewizja nie widzi podstaw do zrywania tej współpracy z powodu prokuratorskich zarzutów. - O winie człowieka - przypomina rzecznik TVP Jacek Rakowiecki - decyduje w Polsce sąd.
Ale jest też problem biznesowy. Firma Dynamicom - dziś bankrut - winna jest TVP 891 tys. zł. To powód by zrywać współpracę? Zdaniem Telewizji Polskiej nie. Fakt, że jakaś firma jest upadłości to nie przestępstwo. W tej chwili TVP nie ma zastrzeżeń do współpracy z byłym szefem Dynamicomu i do tego jak wywiązuje się on ze swoich zobowiązań.
Tomasz G. - poproszony o kontakt za pośrednictwem swojego pełnomocnika - nie odezwał się.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?