MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Koniec wielkich budów. Robotnicy jadą w Polskę

Michał Kurowicki
Marek Kuczera i Marek Lyga na budowę stadionu przyjechali z Chruścic pod Opolem
Marek Kuczera i Marek Lyga na budowę stadionu przyjechali z Chruścic pod Opolem Janusz Wójtowicz
Kończą się wielkie wrocławskie inwestycje. Najpierw obwodnica i stadion. Co się stanie z pracującymi na nich dotąd ludźmi?

- Po zakończeniu inwestycji pracę stracić może nawet kilka tysięcy osób - mówi Andrzej Otręba, przewodniczący Rady Wojewódzkiej Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych we Wrocławiu. - Władze miasta, w najbliższych latach, nie przewidują więcej tak dużych przedsięwzięć. Możliwe, że zatrudnionym przy dotychczasowych budowach będzie trudniej znaleźć pracę na lokalnym rynku.

Nad problemem zastanawiają się też związkowcy z Solidarności. - Inwestycje są teraz w szczytowym momencie, ale te największe zakończą się już w przyszłym roku - opowiada Kazimierz Kimso, szef dolnośląskiej Solidarności. - Już zimą bezrobocie w naszym mieście wzrośnie - twierdzi.

ZOBACZ FOTOBLOG Z BUDOWY STADIONU

Jednak duża część zatrudnionych przez wielkie firmy to nie wrocławianie. Nad Odrę przyjechali za pracą i pojadą za nią w następne miejsce. Dlatego koniec budów nie odbije się raczej na liczbie bezrobotnych w stolicy Dolnego Śląska.

- Większość pracowników, zatrudnionych przez nas na budowie wrocławskiego stadionu, przybyła z innych części Polski i z zagranicy - wyjaśnia Jan Wawrzyniak, rzecznik prasowy firmy Max Bögl. - Średnio każdego dnia na stadionie pracowało ok. 1500 osób. Teraz jest ich już o 500 mniej. Przewinęło się też ponad sto firm podwykonawczych z całego kraju i część z Wrocławia.

Jedną z wrocławskich firm był Motomind, zajmujący się znakowaniem stadionu. - Oznaczyliśmy dojścia i wyjścia dla kibiców i samochodów - informuje prezes Waldemar Zacha. - Ale na 20 naszych pracowników tylko 7 było z Wrocławia. Na budowie mostu Rędzińskiego wrocławian nie było już prawie wcale.

- Średnio przy przeprawie pracowało ok. 400 osób, ale z Wrocławia tylko 20 - wylicza Krzysztof Michalak, zastępca kierownika budowy, jeden z nielicznych pracujących tu wrocławian. - Po zakończeniu ludzie rozjechali się po całym kraju.

- Większość osób pojechała na budowę drogi do Kielc i autostrady obok Rzeszowa - mówi Grzegorz Dechnik z Mostostalu, który zajmował się jedną z estakad na moście Rędzińskim, teraz buduje most zwodzony w rodzinnym Gdańsku. Wziął tam też swojego psa. Sonia była maskotką wrocławskiej budowy - na nowe miejsce przewieziono ją razem z budą. Teraz pilnuje budowy mostu w Gdańsku.

Najmniej chętni do wyjazdu byli wrocławianie. Szczególnie dotyczyło to pracujących tu kobiet. U siebie została Anna Góral, pracująca w czasie budowy mostu jako specjalista ds. rozliczeń. - Mieszkam blisko Wrocławia i nie chciałam nigdzie wyjeżdżać - mówi Góral. - Dlatego musiałam zmienić firmę. Udało się i wciąż mogę być z rodziną.

A co będzie robił główny projektant mostu Rędzińskiego prof. Jan Biliszczuk? Projektuje już przeprawę na obwodnicy Olsztyna i kładkę na Jeziorze Bystrzyckim koło Walimia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska