23-letni Marcin F. przez przeszło pół roku pracował jako kasjer w SKOK im. Kopernika przy ul. Świdnickiej. W tym czasie udało mu się wyprowadzić z kont kilkunastu klientów ponad 277 tys. zł. Jak to robił? Korzystając z faktu, że kontrolę stanu kasy przeprowadzano zwykle pod koniec tygodnia, kradł z firmowego sejfu gotówkę. Marcin F. musiał jednak coś zrobić, aby kontrola się nie zorientowała, a pieniądze w kasie zgadzały. Dokonywał więc przelewów z rachunku klientów SKOK. Wpływy miały na celu ukrycie tego, że na koncie są braki. W tym celu nieuczciwy kasjer fałszował podpisy swoich klientów na potwierdzeniach przelewów.
- Na jednym z rachunków zobaczyłem, że z konta wyparowało mi ponad 7 tys. zł. Na potwierdzeniu zobaczyłam nie swój podpis - mówiła podczas procesu pani Agnieszka, jedna z poszkodowanych klientek SKOK. Poza nią poszkodowanych jest także kilkunastu innych klientów kasy.
Proceder trwał od lipca 2009 do marca 2010 roku. W końcu władze firmy zorientowały się, co się dzieje i zawiadomiły policję. Marcin F. stracił pracę, a SKOK musiał zwrócić swoim klientom brakujące pieniądze.
Podczas rozprawy Marcin F. przyznał się do winy. - Chcę przeprosić wszystkich, którym wyrządziłem szkodę - mówił skruszony. Dodał, że nie zastanawiał się nad tym, co robi i nie myślał o skutkach swoich czynów. Wyjaśniając przyczyny swojego postępowania, oskarżony powiedział, że jest uzależniony od hazardu, wpadł w długi i pieniędzy potrzebował na to, aby dalej grać.
Podczas rozprawy Marcin F. zadeklarował, że aby naprawić szkody, jakie wyrządził, jest gotowy przekazać 100 tys. zł na rzecz SKOK. Zapytany przez sędziego, skąd weźmie pieniądze, skoro nie pracuje, Marcin F. odparł rozbrajająco: - Od rodziców.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?