Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław Blues Festival 2016. To już dziesiąta edycja tej imprezy

Kinga Mierzwiak
Kinga Mierzwiak
Włodzimierz Krakus
Włodzimierz Krakus Maciej Kulczyński
Już niebawem, bo 26 października, rozpocznie się dziesiąta edycja Wrocław Blues Festival - imprezy, nad którą patronat ma Gazeta Wrocławska. O bluesie i Jimim Hendriksie rozmawiamy z Włodzimierzem Krakusem, muzykiem bluesowo-rocowym i dyrektorem tego festiwalu.

Włodzimierz Krakus to muzyk związany z bluesem i rockiem, basista, wokalista, kompozytor i aranżer. Można by rzec "człowiek-orkiestra", bo pełni także funkcję realizatora dźwięku i producenta muzycznego. To on jest inicjatorem i dyrektorem artystycznym Wrocław Blues Festivalu - imprezy, która po latach wraca do Wrocławia i... obchodzi jubileusz. Festiwal potrwa trzy dni. Rozpocznie się 26 października od jazzowego jam session, która odbędzie się w klubie Liverpool (ul. Świdnicka 37). Na czwartek, 27 października, planowana jest kolejna jam session, tym razem jednak wyłącznie w klimatach bluesowo-rockowych (także w klubie Liverpool). Festiwal zakończy koncert w Hali Stulecia. Tam w piątek 28 października, wystąpią m.in.: HooDoo Band z Alicją Janosz, Natalia Lubrano, Leszek Cichoński i takie zespoły, jak Outsider czy Easy Rider (początek koncertu o godz. 17.00). Bilety na koncert w Hali Stulecia dostępne są w klubie w cenie 50 (przedsprzedaż) i 60 (w dniu koncertu) złotych. Można je kupić także przez Internet - zobacz tutaj.

Dlaczego tak długo musieliśmy czekać na powrót bluesa we Wrocławiu? Między innymi właśnie o tym rozmawialiśmy z Włodzimierzem Krakusem.

Blues na dobre wraca do Wrocławia?

On ciągle gdzieś brzmi w naszym mieście. W klubie Liverpool organizujemy czwartki bluesowo-rockowe. Spotykają się na nich zarówno muzycy, jak i słuchacze, dla których blues i rock jest częścią życia. Oprócz tego jest w mieście parę innych rockowych miejsc, jak Alibi, Alive, Ciemna strona miasta, Stary Klasztor. Ta muzyka zawsze była wrocławianom bliska, dlatego w 2000 roku zdecydowałem się powołać do życia Wrocław Blues Festival.

To dziesiąta edycja Wrocław Blues Festival, skąd ta sześcioletnia przerwa?

We wrześniu 2008 roku przejąłem Klub Muzyczny Liverpool. Miesiąc później wybuchnął kryzys. Z rozpędu zrobiliśmy w 2009 roku IX-tą edycję festiwalu i … czekaliśmy z jubileuszem na „lepsze czasy”.

Leszek Cichoński, Bartosz Niebielecki to muzycy dobrze znani na Dolnym Śląsku, ale nie tylko.

Zarówno oni, jak i większość artystów występujących w tegorocznej edycji festiwalu, są dobrze znani w Polsce i nie tylko. Chcemy promować wrocławski blues w całym kraju i na świecie. Temu między innymi ma służyć Wrocław Blues Festival. Mamy dużo zapytań od artystów spoza Wrocławia. Takich, którzy chcieliby wziąć udział w naszym festiwalu. Niestety, często muszę odmawiać im udziału, bo finansowo jesteśmy zdani wyłącznie na siebie. Choć zdarza się, że zapraszamy także zaprzyjaźnionych muzyków z zagranicy.

Takich jak Carlos Johnson.

Tak, Carlos brał udział w poprzednich edycjach festiwalu: w 2005, 2006 i 2007 roku. Znakomity wokalista i gitarzysta bluesowy. Grał też z nami Stan Skibby, chociaż jemu z kolei bliżej do rocka aniżeli do bluesa. Poza tym Skibby znany jest z tego, że gra i wygląda jak Jimi Hendrix. Może nawet śpiewa lepiej niż Heniu (pieszczotliwie o Hendriksie - przyp.red.). Skibby miał również zagrać w tym roku, ale ze względu na trudną sytuację rodzinną nie może przyjechać do Wrocławia.

Skoro już jesteśmy przy klimatach hendriksowskich, to warto wspomnieć o Leszku Cichońskim, który od lat organizuje Thanks Jimi Festival. Nawiązań do muzyki Hendriksa pewnie nie zabraknie i tym razem.

Jimi Hendrix to facet, który zrobił bardzo wiele zarówno dla muzyki rockowej, jak i dla bluesa. Nie da się ukryć, że wielu z nas jest pod bardzo dużym jego wpływem. Jestem w tej grupie i nie chcę tego ukrywać. Myślę, że na Wrocław Blues Festival pojawią się również akcenty hendriksowskie w występie Leszka Cichońskiego.

Miał Pan koszulki albo jakieś szczególne pamiątki z podobizną Jimiego Hendriksa? Bo z pewnością był Pan Jego fanem.

Ja nie miałem, ale koledzy mieli i nosili. Natomiast byłem i w dalszym ciągu jestem fanem Jimiego Hendriksa.

Wróćmy do festiwalu. Czego możemy spodziewać się po jubileuszowej edycji?

Zwlekaliśmy dość długo z ogłoszeniem programu właśnie dlatego, że jubileusz zobowiązuje. Chcemy, żeby ta edycja festiwalu została na długo zapamiętana. Na dłużej niż jeden ze zwykłych koncertów w klubie. Dlatego w programie koncertu w Hali Stulecia 28 października mamy: TSA, PAZUR, JOINT VENTURE z Jackiem Baranem, Anną Marią Mbayo, Markiem”Georgia”Pieczarą, Jackiem Krzaklewskim i Andrzejem Ryszką, LESZEK CICHOŃSKI GUITAR WORKSHOP, HOODOO BAND z Alicją Janosz, Asią Kwaśnik, Natalią Lubrano, Piotrem Puławskim i Jerzym Styczyńskim, EASY RIDER i OUTSIDER. 26, 27 i 28 października odbędą się Jam Sessions w Klubie Muzycznym Liverpool. Tegoroczna edycja jest wzbogacona o Jam Session Jazzowe (26 października). Ten rok jest dla Wrocławia szczególnie ważny, bo jesteśmy Europejską Stolicą Kultury, a czy możemy być stolicą kultury bez bluesa? W 2000 roku, kiedy rozpoczynaliśmy przygodę z tym festiwalem, wydawało mi się, że więcej jest zespołów grających bluesa we Wrocławiu, niż na Górnym Śląsku, który był uważany za kolebkę bluesa w Polsce.

TSA to bardziej rock niż blues.

To prawda, ale nie byłoby rocka bez bluesa. Te dwa gatunki się ze sobą mieszają, a muzycy, którzy się do nich zaliczają, potrafią wzajemnie się inspirować. Choć oczywiście, są i takie odmiany rocka, które z bluesem nie mają wiele wspólnego . Mam nadzieję, że zespół TSA przyciągnie nam właśnie tych słuchaczy z pogranicza rocka i bluesa. Od początku istnienia festiwalu współpracują z nami dwa zespoły: Dżem i właśnie TSA. Była nawet jedna edycja, podczas której te dwa zespoły zagrały razem. Mam zresztą duży wkład w to, że TSA istnieje właśnie w takim składzie. Byłem sprawcą ich pierwszego koncertu po ponownym zejściu się tej grupy. Tamten koncert odbył się na otwarcie klubu Od Zmierzchu do Świtu we Wrocławiu.

Klubu, który z rockiem był mocno kojarzony, a którego już nie ma. Zastąpiła go Stara Piwnica. Szkoda?

Szkoda, odpadło kolejne miejsce rockowe we Wrocławiu. Klub z którym byłem mocno związany od początku jego działania w 2002 roku, do 2008 roku, kiedy to przejąłem Klub Muzyczny Liverpool i zakończyłem współpracę ze „Zmierzchem”.

Koszt takiego festiwalu jak Wrocław Blues Festival to...

...około 100 tys. złotych. I to przy koleżeńskim wsparciu muzyków. Artyści, których zapraszamy, to także nasi przyjaciele. Dobrze zdaję sobie sprawę, że nie biorą pełnych honorariów. Trochę to smutne, ale sponsorami tego festiwalu są muzycy i organizatorzy festiwalu. Nie mamy wsparcia od miasta.

A co z kolejnymi edycjami?

Mamy prężne środowisko muzyczne i wiem, że warto tę długoletnią tradycję kontynuować. To pierwszy duży jubileusz i mam nadzieję, że nie ostatni. Paręnaście lat temu mogłem sprowadzić do Wrocławia za 60 tys. dolarów B.B. Kinga, którego nazywa się przecież nieoficjalnie królem bluesa. B.B. King był wtedy w trasie po Europie, można było to załatwić. Ale niestety odbiliśmy się o urzędniczy mur. A mogło być tak pięknie – koncert B.B. Kinga we Wrocławiu. Nie ma takiej gwiazdy, której nie można by sprowadzić. Musi być jedynie wola i wsparcie z kilku stron.

Dziękuję za rozmowę.

Dzięki. Zapraszam na X-ty Wrocław Blues Festival.

rozmawiała
Kinga Czernichowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska