Spis treści
Tragiczna wyprawa na Broad Peak
10 lat temu (5 marca 2013 roku) na szczycie ośmiotysięcznika Broad Peak (8048 m) stanęli 58-letni Maciej Berbeka, 27-letni Tomasz Kowalski, 29-letni Adam Bielecki i 33-letni Artur Małek. Dwaj pierwsi wspinacze nie powrócili do bazy.
Krzysztof Wielicki, kierownik ekspedycji, uznał Berbekę i Kowalskiego uznał za zaginionych.
Ciało Tomasza Kowalskiego odnaleziono w lipcu. Leżał na drodze wejściowej na szczyt.
Tak opisuje to na FB Rafał Fronia, który 19 lipca 2022 roku zdobył szczyt Broad Peak.
Szedłem i z jakichś powodów w końcu się spotkaliśmy. Tomek leżał na skalnej ostrodze. Tam, gdzie Jacek Jawień i Jacek Berbeka go ułożyli. Myślę, że to było spotkanie, którego nie dało się uniknąć. I gdy wreszcie dotarłem na wierzchołek, a potem schodziłem do bazy, znów Go mijając, nie było we mnie radości. Był smutek i myśl, że ktoś musi to wreszcie zakończyć.
Ciała Macieja Berbeki nigdy nie odnaleziono.
Tajemnicza misja na szczyt Broad Peak
Rafał Fronia nie mógł zapomnieć o zmarłym koledze, którego ciało leżało na drodze wspinaczkowej na ośmiotysięcznik. Uznał, że Tomaszowi Kowalskiemu należy się godny pochówek. I postanowił się tym zająć.
Czytaj także
Przez 10 lat i cztery miesiące ten chłopak siedział na grani w dzień, w nocy. Nie byłem w stanie wyobrazić sobie, co czuli jego bliscy. Schodząc ze szczytu, nie czułem radości. Był smutek i myśl, że ktoś musi to wreszcie zakończyć - pisze Fronia.
Wyjątkowa, utrzymywana w tajemnicy misja wyruszyła z Polski 17 czerwca 2023 roku. Uczestniczyło w niej sześciu polskich himalaistów: Rafał Fronia, Jarosław Gawrysiak, Grzegorz Borkowski, Marek Chmielarski, Krzysztof Stasiak i Marcin Kaczkan.
To nie było łatwe zadanie. Wspiąć się na 8000 metrów, lecz nie po to, by z małym plecaczkiem, dotknąwszy szczytu, zrobić dwa zdjęcia i uciec w dół. Czekała na nas pod szczytem ciężka i niebezpieczna praca: godzina, a może dziesięć? - relacjonuje Fronia.
Wyprawa doszła do skutku dzięki finansowemu wsparciu PKOl i zaangażowaniu jego prezesa Radosława Piesiewicza.
Wyruszyli w Himalaje 17 czerwca. Wspinali się ze skomplikowanym ekwipunkiem, w skład którego wchodził m.in specjalny sarkofag. Dotarli do ciała Tomasza Kowalskiego 19 lipca. Pochowali Tomka w pięknej lodowej grocie.
Pochowaliśmy Go w przepięknej lodowej grocie, którą siły natury tworzyły przez długie stulecia zapewne specjalnie po to. Jakby właśnie w tym celu. Tak, to była trudna wyprawa, wymagająca wspinaczka i jeszcze trudniejsza, bo bez precedensu, misja - dzieli się emocjami Rafał Fronia.
Mam wielki żal. Do świata, agencji, wspinaczy, rządów i do losu wreszcie. Że takie rzeczy się po prostu dzieją. I to na naszych oczach. Nie, nie mam na myśli tego, że gdzieś, w wysokich górach ktoś ginie. Jesteśmy ludźmi, każdego kiedyś czeka koniec. Mój żal skierowany jest do tych, którzy udają, że to nie jest ich sprawa. Do tych, którzy po śmierci partnera idą na kolejne szczyty, a nie zawracają, by posypać głowę popiołem pokory i żalu - dodaje himalaista
To wyprawa bez precedensu w historii, nie tyko polskiego, ale i światowego himalaizmu - mówi PAP prezes PKOI
Chcieliśmy zrobić coś bardzo dobrego, ale przy zachowaniu maksymalnego bezpieczeństwa. Wspinaliśmy się prawie miesiąc, wykorzystaliśmy jedyną szansę pogodową, wszystko się udało. Tomek już jest bezpieczny. Mam tylko nadzieję, że już nigdy nie trzeba będzie organizować takiej wyprawy – mówił na spotkaniu w PKOI Rafał Fronia wiceprezes Fundacji Himalaiści.pl.
Czytaj także
Zobacz także
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?