Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robot da Vinci - niewykorzystany cud

Marek Zoellner
Jak na razie Narodowy Fundusz Zdrowia nie finansuje operacji przeprowadzanych z pomocą robota da Vinci
Jak na razie Narodowy Fundusz Zdrowia nie finansuje operacji przeprowadzanych z pomocą robota da Vinci Paweł Relikowski
Medycyna XXI wieku jest stosowana we Wrocławiu. Sprawdziliśmy, co może robić superrobot da Vinci, wykorzystywany przez chirurgów Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przy ulicy Kamieńskiego. Okazuje się, że może zaskakująco dużo, ale nie radzi sobie z biurokracją.

Podobno pierwszym lekarzom, którzy mieli okazję z nim współpracować, stanął przed oczami fresk Michała Anioła z Kaplicy Sykstyńskiej. W samym środku obrazu widać, jak dłoń Boga niemal dotyka dłoni Adama. Współcześni chirurdzy, obsługujący jako pierwsi robota da Vinci, poczuli przez chwilę, że dostali coś, o czym jeszcze kilka lat wcześniej nie mogli nawet pomarzyć. Swoją wyobraźnię bardziej skierowali jednak w stronę nauki, a nie ducha. Przedłużeniem ich dłoni stały się bowiem niezwykle precyzyjne ramiona maszyny, a wzrok wzmocniły nowoczesne kamery z obrazem 3D.
Pierwszy robot da Vinci, ochrzczony imieniem innego wielkiego twórcy - Leonarda, przez długie lata był w Polsce tylko marzeniem. Nasi lekarze oglądali go czasami na różnych sympozjach, jednego miał nawet kupić szpital w Gdańsku, ale zabrakło wówczas pieniędzy. Niedawno minęło pół roku, odkąd trafił do Wrocławia. Niestety, chociaż da Vinci potrafi bardzo wiele, nie poradził sobie jak dotąd z polską biurokracją.

Oswajanie maszyny
3 grudnia 2010 roku da Vinci został zainstalowany w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Wrocławiu, Ośrodku Badawczo-Rozwojowym przy ul. Kamieńskiego. Od tego czasu zespół chirurgów, pod kierownictwem prof. Wojciecha Witkiewicza - dyrektora szpitala, przeprowadził 40 operacji (m.in. ginekologicznych, urologicznych lub dotyczących chirurgii naczyniowej).

Początki nie były łatwe, nasi specjaliści musieli oswoić maszynę, która budziła ich fascynację i jednocześnie drobny lęk. A tak naprawdę musieli oswoić się sami z nową sytuacją. Nie byli jednak sami. W pierwszych operacjach przeprowadzonych w WSSK, przy asyście robota, uczestniczyli proktorzy - specjaliści w dziedzinie operacji robotowych z zagranicznych ośrodków - prof. Giuseppe Spinoglio oraz dr Fabio Priora (Włochy), prof. Alex Mottrie (Belgia), prof. Jan Persson (Szwecja), prof. Petr Štádler oraz dr Libor Dvoracek (Czechy), dr Sławomir Marecik oraz dr Marek Zawadzki (USA). Zanim polscy chirurdzy mogli się podłączyć do urządzenia, musieli przejść specjalny kurs. Trzy zespoły najpierw szkoliły się przez internet, potem w ośrodkach np. we Włoszech, Szwecji i Pradze.

Prawa ręka chirurga
- Wprowadzenie tego robota wyniosło technikę operacyjną na zupełnie nowy poziom - tłumaczy prof. Wojciech Witkiewicz. - Robot da Vinci stwarza możliwość leczenia chorych z wykorzystaniem najnowszych osiągnięć chirurgii mało inwazyjnej.

Narzędzia robota mogą kopiować ruchy ręki ludzkiej i są łatwe w manipulowaniu, nawet w najbardziej niedostępnych okolicach. Trójwymiarowy, przestrzenny obraz pola operacyjnego powiększony dziesięciokrotnie oraz system redukcji drżeń ręki chirurga umożliwiają precyzję nieosiągalną w przypadku stosowania innych technik operacyjnych. I jak podkreśla prof. Witkiewicz, ten robot to spełnienie marzeń wizjonerów i pisarzy - takiego bohatera jednego ze swoich opowiadań nie powstydziłby się sam Stanisław Lem. Ale to nie jest fantastyka. Zresztą da Vinci nie jest urządzeniem samoistnym, a jedynie niezwykle precyzyjnym przedłużeniem rąk chirurgów.

Lekarz zasiada do konsoli ze stereoskopowym systemem wizyjnym, możliwością dziesięciokrotnego powiększenia operowanej okolicy oraz rodzajem manetki w formie pierścieni zakładanych na palce. Kamery robota przekazują obraz tego, co właśnie się dzieje. A że da Vinci wyposażony jest w system redukcji drgań, błędy człowieka są przez maszynę korygowane i możliwość pomyłki jest bardzo niewielka.

Jedyny taki w Polsce
Wrocławski da Vinci jest jak na razie jedynym przedstawicielem swego automatycznego gatunku w naszym kraju. Dlatego prof. Wojciech Witkiewicz i grupa chirurgów z Ośrodka Badawczo-Rozwojowego przy WSSK powołali do życia Polskie Towarzystwo Chirurgii Robo-towej. Ma ono pomagać specjalistom z innych miast w korzystaniu z dobrodziejstw medycyny XXI wieku i umożliwiać korzystanie z robota. Sam da Vinci trafił do Wrocławia dzięki grantowi wywalczonemu przez naszych specjalistów z Funduszu Nauki i Technologii Polskiej (przy ministerstwie nauki). Projekt wspierał także KGHM. Śmiały plan, jak widać, się sprawdza, bo da Vinci to przyszłość. Każdego roku liczba operacji przeprowadzanych z wykorzystaniem tego systemu na całym świecie rośnie. Tylko w roku ubiegłym przeprowadzono ich 278 000. Obecnie na świecie pracują 1752 roboty: w Stanach Zjednoczonych- 1285, w Europie 316, w tym we Włoszech - 54, w Niemczech- 48, we Francji - 42, Hiszpanii- 21, Szwecji - 13, Rumunii - 9. Dziewięć takich maszyn mają Czesi, a to pisarzowi Karelowi Čapkowi zawdzięczamy wprowadzenie do obiegu słowa "robot" w dzisiejszym znaczeniu.
Nasza szara rzeczywistość...
W Polsce jest tylko jeden, właśnie we Wrocławiu. Dla chorych da Vinci często mógłby być jak dar z niebios.

- Zaletą operacji robotowej, wynikającą z jej małej inwazyjności, jest znacznie mniejszy ból po operacji, szybsza rekonwalescencja, krótszy pobyt w szpitalu, a więc czynniki decydujące o jakości życia - wyjaśnia prof. Wojciech Witkiewicz.
Niestety, zanim cały projekt da Vinci zostanie zrealizowany, upłynie jeszcze sporo czasu. Na razie bowiem operacje (których koszt w zależności od ich rodzaju można określić na poziomie 5-25 tys. zł) nie są refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia.

- Brak tego typu procedur w katalogu świadczeń medycznych ICD9 dziwi, szczególnie, że międzynarodowy katalog, na którym wzorował się Fundusz, zawiera całą listę procedur z zastosowaniem robota - wyjaśnia prof. Wojciech Witkiewicz. I dodaje, że w wersji polskiej z tej listy usunięto punkt dotyczący wyżej wymienionych operacji.

Ten robot to spełnienie marzeń wizjonerów i pisarzy

Co gorsza, pacjenci, których nawet byłoby stać na ich opłacenie z własnej kieszeni, nie mogą tego zrobić. Szpital przy ul. Kamieńskiego jest placówką publiczną i prawo nie pozwala na finansowanie świadczeń przez samych pacjentów. O pieniądze walczą sami lekarze, którzy szukają sponsorów. Chcą pomóc chorym, a jednocześnie uczyć się pracy z robotem da Vinci i wykorzystać w pełni jego możliwości.
Gdyby nie ich starania, ten cud techniki mógłby stać bezużyteczny w magazynie...
Marek Zoellner

ROBOT

Słowo to pochodzi od czeskiego słowa robota, oznaczającego ciężką pracę. Do obiegu weszło po przetłumaczeniu w 1923 roku na język angielski sztuki R.U.R. (Rossumovi Univerzální Roboti) Karela Čapka. Robot działający we wrocławskim szpitalu został nazwany da Vinci na cześć Leonarda da Vinci. Włoski artysta ok. 1495 r. opracował bowiem projekt humanoidalnego automatu, rycerza zakutego w średniowieczną zbroję, który miał samo się poruszać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska