Tabliczek jest ponad 60, każda według Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta kosztuje 60 zł brutto, do tego dochodzi koszt montażu. Koszt takiej operacji to w sumie kilkanaście tysięcy złotych. Przy okazji Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta wymienia pozostałe znaki na wszystkich skrzyżowaniach ul. Partyzantów i Kosynierów Gdyńskich (a to dodatkowe koszty).
- O montażu tych znaków zdecydował chyba ktoś, kto nigdy nie był na Sępolnie - mówią tymczasem mieszkańcy osiedla.
Barbara Krygowska, która mieszka na Sępolnie i po okolicy jeździ przeważnie właśnie rowerem, przekonuje że pomysł jazdy jednośladem pod prąd jest, delikatnie mówiąc, nietrafiony.
– Na Sępolnie tę nowinkę z kodeksu drogowego zastosowano niefortunnie do dwóch ulic, wzdłuż których prowadzą alejki, na których "od zawsze" bezkolizyjnie egzystuje ruch pieszy i rowerowy. Nieliczni rowerzyści korzystali dotąd z tych ulic zgodnie z kierunkiem ruchu – twierdzi Barbara Krygowska.
Dodaje, że nowe rozwiązanie może być niebezpieczne, gdy nagle rower i samochód wyjadą sobie "na czołówkę". – Interpretacja znaków nie jest oczywista, zwłaszcza dla rowerzystów-amatorów, którzy dominują na Wielkiej Wyspie. Nawet na forach internetowych wytrawni rowerzyści dyskutują o zawiłościach lewoskrętów i o tym, kto ma pierwszeństwo na krzyżówkach z drogą rowerową – mówi.
Na nowych znakach suchej nitki nie zostawiają też internauci. "Gratuluję pomysłu, ludziom którzy to wymyślili, brakuje im wyobrażni", "Jest to chore rozwiązanie. Jeżeli jadąc np. ul. Partyzantów zgodnie z przepisami, nagle z ulicy bocznej wyjedzie rowerzysta " pod prąd " to co należy zrobić zgodnie z przepisami. Uważam, ze to rozwiązanie nie jest do końca przemyślane", "Nie wiem czy gdzieś widziano już takiego idiotę który jeździł do tej pory po Sępolnie rowerem zgodnie ze znakami wskazującymi kierunek ruchu dla samochodów" - to tylko niektóre głosy z Facebooka.
O montaż na Sępolnie znaków umożliwiających jazdę pod prąd wnioskował Daniel Chojnacki, oficer rowerowy z urzędu miejskiego. Twierdzi, że zrobił to na wniosek samych mieszkańców. – Prowadziliśmy internetowe konsultacje społeczne, gdzie pytaliśmy mieszkańców na jakich ulicach chcą wprowadzenia nowych znaków. Z Sępolna spływały liczne sygnały – przekonuje oficer rowerowy. – Poza tym obok są chodniki a nie drogi dla rowerów, zatem powinni się po nich poruszać piesi, a nie rowerzyści. Zamontowanie nowych tabliczek jest zgodne z sugestiami mieszkańców – upiera się.
Co to znaczy "liczne sygnały"? Na naszą prośbę oficer rowerowy policzył wnioski dotyczące jazdy pod prąd rowerami po ulicy Partyzantów. Naliczył... cztery sygnały od mieszkańców.
Czytaj też: Wrocław: Rowerzyści pod prąd w centrum. Duża zmiana organizacji ruchu
Sami mieszkańcy Sępolna o konsultacjach nic nie słyszeli. - Na osiedlu były prowadzone jedynie konsultacje dotyczące uporządkowania parkowania, o jeździe rowerami pod prąd nie było ani słowa - dziwi się Barbara Krygowska.
Rzeczywiście. Wśród publikowanych przez urząd miejski ogłoszeń o konsultacjach społecznych próżno szukać tych dotyczyłoby nowych znaków dla rowerów – czy to na Wielkiej Wyspie, czy gdziekolwiek indziej.
Marek Zalewski, radny z rady osiedla Biskupin-Sępolno-Dąbie-Bartoszowice, nowe znaki popiera. Ale przyznaje, że żadnych konsultacji w tej sprawie na Sępolnie nie było. Nikt też nie pytał o to radny osiedla. O nowych tabliczkach Zalewski dowiedział się z... Facebooka.
Chojnacki broni się, że konsultacje prowadził w internecie. Na czym polegały? Na opublikowaniu na miejskiej stronie internetowej jednego tekstu, a pod nim formularza. Chojnacki nie potrafił nam odpowiedzieć, dlaczego konsultacje prowadził nie wśród większej grupy mieszkańców, a jedynie w gronie czytelników miejskiego serwisu. Stwierdził tylko, że "był też link na Facebooku. Widziały go ponad 2 tysiące osób".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?