Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowe znaki na Sępolnie. Chciały ich cztery osoby

Redakcja
Ponad 60 nowych znaków drogowych pojawiło się w ostatnim tygodniu na dwóch ulicach Sępolna - Partyzantów i Kosynierów Gdyńskich. To tabliczki informujące o tym, że na tych jednokierunkowych ulicach można od teraz jeździć rowerami pod prąd. Znaki kosztowały nawet kilkanaście tysięcy złotych. Mieszkańcy osiedla pukają się w czoła – bo na wspomnianych ulicach roweru nikt tu nigdy nie widział. A rowerzyści od zawsze korzystają z sąsiadujących z ulicami szerokich alejek. I nikomu tam nie wadzą. Co na to ratusz? Urzędnik który wpadł na pomysł montażu znaków przekonuje, że prosili o to "liczni mieszkańcy". A dokładniej... cztery osoby.

Tabliczek jest ponad 60, każda według Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta kosztuje 60 zł brutto, do tego dochodzi koszt montażu. Koszt takiej operacji to w sumie kilkanaście tysięcy złotych. Przy okazji Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta wymienia pozostałe znaki na wszystkich skrzyżowaniach ul. Partyzantów i Kosynierów Gdyńskich (a to dodatkowe koszty).

- O montażu tych znaków zdecydował chyba ktoś, kto nigdy nie był na Sępolnie - mówią tymczasem mieszkańcy osiedla.
Barbara Krygowska, która mieszka na Sępolnie i po okolicy jeździ przeważnie właśnie rowerem, przekonuje że pomysł jazdy jednośladem pod prąd jest, delikatnie mówiąc, nietrafiony.
– Na Sępolnie tę nowinkę z kodeksu drogowego zastosowano niefortunnie do dwóch ulic, wzdłuż których prowadzą alejki, na których "od zawsze" bezkolizyjnie egzystuje ruch pieszy i rowerowy. Nieliczni rowerzyści korzystali dotąd z tych ulic zgodnie z kierunkiem ruchu – twierdzi Barbara Krygowska.

Dodaje, że nowe rozwiązanie może być niebezpieczne, gdy nagle rower i samochód wyjadą sobie "na czołówkę". – Interpretacja znaków nie jest oczywista, zwłaszcza dla rowerzystów-amatorów, którzy dominują na Wielkiej Wyspie. Nawet na forach internetowych wytrawni rowerzyści dyskutują o zawiłościach lewoskrętów i o tym, kto ma pierwszeństwo na krzyżówkach z drogą rowerową – mówi.

Na nowych znakach suchej nitki nie zostawiają też internauci. "Gratuluję pomysłu, ludziom którzy to wymyślili, brakuje im wyobrażni", "Jest to chore rozwiązanie. Jeżeli jadąc np. ul. Partyzantów zgodnie z przepisami, nagle z ulicy bocznej wyjedzie rowerzysta " pod prąd " to co należy zrobić zgodnie z przepisami. Uważam, ze to rozwiązanie nie jest do końca przemyślane", "Nie wiem czy gdzieś widziano już takiego idiotę który jeździł do tej pory po Sępolnie rowerem zgodnie ze znakami wskazującymi kierunek ruchu dla samochodów" - to tylko niektóre głosy z Facebooka.

O montaż na Sępolnie znaków umożliwiających jazdę pod prąd wnioskował Daniel Chojnacki, oficer rowerowy z urzędu miejskiego. Twierdzi, że zrobił to na wniosek samych mieszkańców. – Prowadziliśmy internetowe konsultacje społeczne, gdzie pytaliśmy mieszkańców na jakich ulicach chcą wprowadzenia nowych znaków. Z Sępolna spływały liczne sygnały – przekonuje oficer rowerowy. – Poza tym obok są chodniki a nie drogi dla rowerów, zatem powinni się po nich poruszać piesi, a nie rowerzyści. Zamontowanie nowych tabliczek jest zgodne z sugestiami mieszkańców – upiera się.

Co to znaczy "liczne sygnały"? Na naszą prośbę oficer rowerowy policzył wnioski dotyczące jazdy pod prąd rowerami po ulicy Partyzantów. Naliczył... cztery sygnały od mieszkańców.

Czytaj też: Wrocław: Rowerzyści pod prąd w centrum. Duża zmiana organizacji ruchu

Sami mieszkańcy Sępolna o konsultacjach nic nie słyszeli. - Na osiedlu były prowadzone jedynie konsultacje dotyczące uporządkowania parkowania, o jeździe rowerami pod prąd nie było ani słowa - dziwi się Barbara Krygowska.
Rzeczywiście. Wśród publikowanych przez urząd miejski ogłoszeń o konsultacjach społecznych próżno szukać tych dotyczyłoby nowych znaków dla rowerów – czy to na Wielkiej Wyspie, czy gdziekolwiek indziej.
Marek Zalewski, radny z rady osiedla Biskupin-Sępolno-Dąbie-Bartoszowice, nowe znaki popiera. Ale przyznaje, że żadnych konsultacji w tej sprawie na Sępolnie nie było. Nikt też nie pytał o to radny osiedla. O nowych tabliczkach Zalewski dowiedział się z... Facebooka.

Chojnacki broni się, że konsultacje prowadził w internecie. Na czym polegały? Na opublikowaniu na miejskiej stronie internetowej jednego tekstu, a pod nim formularza. Chojnacki nie potrafił nam odpowiedzieć, dlaczego konsultacje prowadził nie wśród większej grupy mieszkańców, a jedynie w gronie czytelników miejskiego serwisu. Stwierdził tylko, że "był też link na Facebooku. Widziały go ponad 2 tysiące osób".


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nowe znaki na Sępolnie. Chciały ich cztery osoby - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska