Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Działka niczyja na Ołbinie. Właściciel umarł, teren "przejęli" bezdomni

Piotr Bera
Para bezdomnych mieszkająca w garażu przy ul. Młodnickiego
Para bezdomnych mieszkająca w garażu przy ul. Młodnickiego
Libacje alkoholowe, fekalia na ulicy i bezdomni nielegalnie zamieszkujący w garażu przy ul. Młodnickiego. To codzienność mieszkańców spółdzielni mieszkaniowej "Nad Odrą" w okolicach Mostów Warszawskich. - Toaletę zrobili sobie niedaleko naszych okien. Czasem fetor leci w kierunku mieszkań - mówi Anna Puczko, zastępca prezesa zarządu spółdzielni. I nic nie da się zrobić, bo działka w praktyce nie ma żadnego właściciela.

Para bezdomnych z ul. Młodnickiego mieszka w garażach od kilku lat. Przenoszą się z miejsca na miejsce po interwencjach zdenerwowanych mieszkańców, którzy mają dość ich obecności. - Mieszkają w garażu, który do nich nie należy. Mają tam łóżko, prowizoryczne meble i radio. Zdarza się, że dochodzi do libacji. Rok temu kobieta pobiła swojego partnera, którego ledwo odratowano. Potrzeby fizjologiczne załatwiają przy ogrodzeniu, fetor leci w okna mieszkańców - opowiada Anna Puczko ze SM "Nad Odrą".

Sprawę dokładnie zna policja. We wrześniu 2014 r. dzielnicowy otrzymał po raz pierwszy informację o zakłócaniu ciszy nocnej przez bezdomnych. Od tego momentu regularnie odbywa się tu kontrola i hałasów jest mniej. Ale problem pozostał.

- Dzielnicowy kontaktował się z prezesem spółdzielni, żeby ustalić właściciela garażu. Powiadomił również MOPS i wyznaczono pracownika do opieki nad tymi ludźmi. Dzielnicowy wielokrotnie oferował pomoc w przewiezieniu do schroniska, ale za każdym razem odmawiali tłumacząc, że zostaliby rozdzieleni. Niestety policja nie ma podstaw prawnych, by zmusić osobę do skorzystania ze schroniska - tłumaczy Paweł Petrykowski z wrocławskiej komendy.

Po interwencji policji bezdomni opuścili garaż, ale niedługo później znów się pojawili i zamieszkali w kolejnym, tuż obok. W rozmowie z nami przyznają, że nie chcą iść do schroniska, bo tam sprawdza się trzeźwość i do wieczora trzeba "łazić po mieście bez celu". Tłumaczą, że chcą złożyć wniosek do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej o przyznanie lokum, ale o takim rozwiązaniu mówią od dawna, a za słowami nie idą czyny.

- W garażu za nic nie płacimy, załatwiamy się do wiadra i wyrzucamy zawartość do kanalizacji. Jest fajnie, możemy chodzić na darmowe imprezy miejskie i nikt nas nie kontroluje - mówi kobieta.

Tomasz Neumann z Zespołu ds. Osób Bezdomnych i Uchodźców w MOPS-ie podkreśla, że para nie jest ubezwłasnowolniona. Dlatego ma związane ręce. - O schronisku nie chcą myśleć, ale dostają darmowe abonamenty do jadłodajni. Jednak zimą miękną i zaczynają korzystać z niektórych form wsparcia np. z ogrzewalni św. Brata Alberta przy ul. Gajowickiej - mówi Tomasz Neumann.

Działka niczyja

Problem w tym, że garaż, w którym mieszkają bezdomni znajduje się na działce należącej do nieżyjącego od lat Włocha. Tak samo jak droga dojazdowa do osiedla, dziki parking i opuszczony zabytkowy budynek, w którym organizowano libacje i w końcu postanowiono wejście do obiektu zamurować.

Działka należąca do nieżyjącego Włocha
Działka należąca do nieżyjącego Włocha Geoportal. System Informacji Przestrzennej Wrocławia

Nie wiadomo gdzie, ani kim są spadkobiercy zmarłego mężczyzny. Przymusowym zarządcą terenu zostało PZU, które jednak nie może przeprowadzać w tym miejscu żadnych inwestycji.

- Reagowaliśmy na bezdomnych, to przenieśli się do innego garażu, do którego nikt się nie przyznawał. Wszystkie garaże wybudowano w latach 70. w nielegalny sposób. Użytkownicy posiłkują się wydanym wtedy pozwoleniem, bo nie ma aktu notarialnego. My z tej działki nie mamy żadnych korzyści, pilnujemy tylko, żeby nie zarosła i raz w roku sprzątamy - przyznaje nam anonimowo pracownik PZU. - Wiemy, że działka należy do Włocha, bo istnieją dokumenty z okresu II Wojny Światowej, które to poświadczają. Później zagarniano majątki Niemców i Włochów, ale ta działka nie została wywłaszczona i państwo oddało ten teren pod nasze zarządzanie. Nie szukamy spadkobierców, bo pochłonęłoby to zbyt dużo pieniędzy - dodaje.

Na terenie wspomnianej działki znajduje się jedyna droga dojazdowa do osiedla, która prowadzi od ul. Jaracza. Mieszkańcy boją się, że w końcu ktoś się upomni o działkę i postawi szlaban.

- Osiedle oddano do użytku w 2002 r. bez drogi dojazdowej, co jest niezgodne z przepisami budowlanymi, gdyż powinien być zapewniony dojazd do przynajmniej jednej drogi publicznej. Cały czas zabiegamy o remont drogi, ale niestety jest prywatna i miasto nie może tego terenu wywłaszczyć. Usłyszeliśmy, że otrzymamy pomoc jak sami zapłacimy 1,2 mln zł za inwestycję - przyznaje Józef Łukianowski, prezes SM "Nad Odrą".

Spółdzielnia przyznaje, że każdego roku za własne pieniądze łata największe dziury w drodze. Problemy ma także z innymi inwestycjami.

- Chcieliśmy podłączyć się do sieci grzewczej, ale PZU nie wydało zgody na wykonanie prac na ich terenie. Musieliśmy się dogadać z działkowcami. Droga jest tak wąska, że jeśli ktoś zaparkuje bez pomyślunku, to problem z przejazdem ma nawet karetka. Chcielibyśmy w końcu uregulować tę sytuację. Nie daje nam spać po nocach - kończy Józef Łukianowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Działka niczyja na Ołbinie. Właściciel umarł, teren "przejęli" bezdomni - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska