Bomby potrzebował znany wrocławski gangster, jedna z najważniejszych wówczas postaci wrocławskiego półświatka. Niejaki Wiesław B. Potrzebna mu była – twierdzi prokuratura – do wysadzenia w powietrze samochodu człowieka, z którym był w konflikcie. Właściciel auta, które miało być wysadzone, to przedsiębiorca też znany w przestępczym środowisku. Podejrzewany o udział w handlu narkotykami na wielką skalę.
Gangster B. zamówił bombę u „Szkieletora” czyli Witolda M. Ten podjął się zadania. Jak i od kogo ją dostał? Tego nie dotąd ustalono. Ale śledztwo w tym wątku wciąż trwa. Bomba zawierała 300 gram materiału wybuchowego i górniczy zapalnik. „Szkieletor” poprosił swojego kolegę - Macieja by ja przechował. Maciej mieszkał w bloku przy Bulwarze Ikara. Był przekonany, że dach budynku to najbezpieczniejsze miejsce. Nie przewidział, że na dach wejdą dwaj monterzy anteny telewizyjnej.
Jeden z nich znalazł reklamówkę z bombą. Jak wynika z ustaleń śledztwa, wyciągnął ją z worka. I wtedy doszło do wybuchu. Ładunek uruchamiany był drogą radiową przy pomocy tzw. „pilota”. Ów „pilot” też był w reklamówce, razem z bombą. Być może więc monter nacisnął przycisk na „pilocie” i uruchomił ładunek. Drugi z mężczyzn – na moment przed wybuchem – odszedł kawałek dalej i to uratowało mu życie.
„Szkieletor” i jego kolega Maciej przyznali się do postawionych im zarzutów. Grozi im do 12 lat więzienia za posiadanie ładunku wybuchowego i spowodowanie eksplozji, której skutkiem jest śmierć człowieka. To właśnie wyjaśnienia „Szkieletora” przyczyniły się do rozwikłania zagadki sprzed lat.
Wiesławowi B. grozi osiem lat więzienia - tylko za posiadanie ładunku wybuchowego. On do zarzutów się nie przyznaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?