Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwycięzca MasterChef, Mateusz Zielonka: W kuchni liczy się pewność siebie

Kinga Mierzwiak
Kinga Mierzwiak
Mateusz Zielonka
Mateusz Zielonka facebook.com/zielonysurfer/
Mateusz Zielonka, wrocławianin, został zwycięzcą szóstej edycji programu MasterChef. Już 13 grudnia w księgarniach pojawi się jego autorska książka kucharska. O najsmaczniejszych potrawach świątecznych i snowboardowej pasji z Mateuszem Zielonką, rozmawia Kinga Czernichowska.

Skąd zamiłowanie do gotowania?

Zawsze lubiłem przyrządzać posiłki na swój własny sposób. Nigdy nie korzystam z gotowych przepisów, sam kombinuję i łączę smaki. Dużo wyniosłem również z domu - gotuje zarówno siostra, mama i babcia. Siostra jest specjalistką od ciast, babcia reprezentuje tradycyjną kuchnię, mama też gotuje według własnych pomysłów.

Masz jakieś ulubione domowe danie?

Raczej nie, trudno byłoby mi wybrać jedno konkretne.

Mówi się, że to kobiety częściej przygotowują posiłki, ale to mężczyźni są lepszymi kucharzami. W finale mieliśmy trzech mężczyzn, więc to chyba prawda.

Wydaje mi się, że może to być prawda, podobno mężczyźni mają więcej kubków smakowych i z tego to wynika.

Ale gotowanie to nie Twoja jedyna pasja. Widzowie kojarzą Cię również z zamiłowania do snowboardu.

Miałem to szczęście, że odkąd pamiętam, jeździliśmy na narty. Pewnie dlatego, że moi rodzice poznali się właśnie na nartach. Dlatego co roku spędzaliśmy tydzień na zimowisku w górach. W wieku jedenastu lat zacząłem marzyć o snowboardzie. Swoją pierwszą deskę snowboardową wyprosiłem u rodziców na Gwiazdkę. Od tamtej pory nie rozstaję się ze snowboardem, a pasja ciągle się rozwija. Od kilku lat jeżdżę już nie tylko hobbystycznie, ale profesjonalnie. Znaleźli się sponsorzy, a ja dostałem jeszcze lepszy sprzęt. Prowadzę też sklep z odzieżą dla snowboardzistów - można go znaleźć w Internecie pod nazwą Elementary. To cudowne, bo najważniejsze, żeby żyć ze swojej pasji.

Gdzie jeździsz na snowboard?

Początkowo jeździłem do Zieleńca i Czarnej Góry, bo tam znajomi prowadzili snowparki, ale teraz najczęściej zimę spędzam w Polsce, w Zakopanem, albo w Czechach, w miejscowości Vítkovice. Czesi mają w ogóle dużo wyższą kulturę sportu.

Wróćmy do programu MasterChef. Jak wspominasz atmosferę? Była ostra rywalizacja?

Powiem szczerze, że nie było ostrej rywalizacji. Wszyscy tworzyliśmy dość zgraną grupę, zżyliśmy się. Nie wiem, czy w poprzednich edycjach też tak było, ale tym razem naprawdę - każdy emanował życzliwością: Lorek, Gaja Kuroń, Damian. Każdy uczestnik to też inna osobowość. Ale mogliśmy na siebie liczyć. Pomagaliśmy sobie nawet w najtrudniejszych momentach programu, kiedy liczył się czas, kiedy w ostatnich minutach ktoś prosi o jajko, bo potrzebne do ramenu bardziej na miękko niż na twardo.

A kto z członków jury wydawał Ci się najbardziej wymagający?

Chyba Michel Moran. Wiadomo, że pani Magda Gessler jest nieprzewidywalna, podobno w poprzednich edycjach rzucała talerzami, ale tym razem nic takiego nie miało miejsca. A Michel to szef kuchni, w dodatku z Francji, gdzie kuchnia francuska jest bardzo wykwintna i naprawdę trudno było go zadowolić. Ale mimo wszystko do Magdy Gessler każdy czuje respekt, Ania jest z kolei bardzo ciepłą osobą i trudno się jej bać. Wiadomo, że czasem coś nie wyszło, ja poległem na drożdżówkach, wyrosły za małe, ale w tych trudnych sytuacjach trzeba po prostu być pewnym siebie.

To jest właśnie najważniejsze w takich programach: autoprezentacja i pewność siebie?

Zdecydowanie pewność siebie jest w kuchni najważniejsza. Oczywiście, nie można iść w zaparte, jeżeli coś jest niezjadliwe, ale pewność siebie to w tym fachu podstawa.

Zbliżają się święta. Co pojawi się na świątecznym stole u zwycięzcy programu MasterChef?

Zdecydowanie piernik staropolski, który co roku przygotowuje moja siostra, ciasto dochodzi już trzy tygodnie przed świętami. Oprócz tego na pewno nie zabraknie pasztetu z soczewicy, pierogów, barszczu z uszkami i zupy grzybowej, które uwielbiam.

Jakie masz plany po wygranej?

Nadeszła zima, więc na pewno snowboard. I chyba muszę przemyśleć, jak przekuć dalej zwycięstwo w szóstej edycji programu MasterChef. Może na lato otworzę food trucka. Na restaurację to jeszcze za wcześnie.

Już wkrótce, 13 grudnia, ukaże się książka z Twoimi autorskimi przepisami. A jak wykorzystasz wygrane 100 tysięcy złotych?

Przyznam, że jeszcze o tym nie myślałem. Najważniejsze, żeby nie wydać na głupoty ani na ciuchy, bo przez to, że prowadzę sklep z odzieżą dla snowboardzistów, to sam dużo wydaję na sportowe ubrania i sprzęt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska