Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypadł przez okno, czy go wyrzucono? Ruszył proces dotyczący tragedii z ulicy Krasińskiego

Marcin Rybak
Pawel Relikowski / Polska Press
Rozpoczął się proces dotyczący tragedii z ulicy Krasińskiego we Wrocławiu. Podczas zakrapianej alkoholem imprezy jeden z jej uczestników wypadł przez okno. Było to 10 listopada 2014 roku. Oskarżenie: Sebastian S. w czasie imprezy wyrzucił kolegę przez okno. Oskarżony: To wypadek. Nie było mnie w pokoju w tym czasie.

Prokuratura przekonuje sąd, że to nie wypadek, lecz morderstwo. Sprawca: Sebastian S., wielokrotnie karany, choć zwykle za kradzieże. - Nigdy nie stwierdzono u mnie agresji. Nie karano mnie za czyny agresywne - mówił w piątek, 20.05.2016 r., w sądzie Sebastian.

Jak to się więc stało, że jego znajomy, Krzysztof, wypadł przez okno z czwartego piętra? Sebastian nie wie. Akurat wyszedł do kuchni zrobić sobie drinka. Po powrocie kolegi w pokoju już nie było, a jego żona siedziała i płakała. Zobaczył wybite okno. Oskarżenie ma inną wersję. Sebastian wypchnął Krzysztofa, potem zabrał portfel jego żony z gotówką i dokumentami.

Sebastian pochodzi z Legnicy. Krzysztofa i Monikę poznał sześć lat temu. Wtedy mieszkali w Wałbrzychu, a on dopiero co wyszedł z więzienia. Później oni przenieśli się do Wrocławia. Sebastian przyjechał tu za pracą i na kilka tygodni zamieszkał u nich. Płacił 80 zł za tydzień.

- Nigdy nie karano mnie za agresywne czyny - mówił podczas rozprawy oskarżony o zabójstwo Sebastian

Feralnego 10 listopada pomagał im malować mieszkanie. Wieczorem urządzili imprezę. Najpierw sam z Moniką wypił butelkę wódki. Potem przyszedł Krzysztof, przyniósł więcej alkoholu. Sebastian zaprosił jeszcze koleżankę. W domu była też czwórka dzieci Krzysztofa i Moniki. Pili kulturalnie „po kieliszeczku” - wyjaśniał Sebastian S. w śledztwie.

Dziś podtrzymał tę wersję. Zdaniem prokuratury Sebastian w pewnym momencie zaczął się szarpać z Krzysztofem i wypchnął go przez zamknięte okno. Sebastian utrzymuje, że był w kuchni. Jednak wersja, którą podał wczoraj, różni się od tego, co mówił w śledztwie. Wczoraj przekonywał, że - gdy wrócił z kuchni z drinkiem - Krzysztofa już nie było, a zaproszona na imprezę koleżanka uciekła.

W śledztwie opowiadał, że wracając z kuchni zobaczył, że Krzysztof idzie w stronę okna i nagle wypada przez nie. Po wypadku wyszedł z domu. Chwilę stał na ulicy, ale do Krzysztofa nie podchodził. Wreszcie wsiadł do taksówki i odjechał.

Kiedy zatrzymała go policja, miał przy sobie gotówkę. Zdaniem śledczych - zabraną Monice. Sebastian twierdzi, że dostał od niej jeszcze przed wypadkiem 150 zł na alkohol i papierosy. Dała mu też 50 euro, by w kantorze wymienił je na złotówki. Dlaczego uciekł z miejsca wypadku? Tłumaczył, że poszukiwała go legnicka policja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska