- Gdy wracam do tego momentu w myślach, muszę przyznać, że działałem pod wpływem impulsu, jakiegoś wewnętrznego przekonania, że muszę tak właśnie postąpić - mówił we wtorek pan Dariusz w urzędzie wojewódzkim. Potwierdził, że informację o dziwnym pakunku otrzymał od jednej z pasażerek autobusu. Zastanowiło go po co ktoś przewoził i zostawił garnek w reklamówce. Jednak zaprzeczył podawanej powszechnie wersji, że z garnka coś się dymiło. - Nic się nie dymiło, zobaczyłem po prosu zamknięty garnek w reklamówce - precyzuje.
- Nie czuję się bohaterem - podkreślał. - To dla nas wszystkich dobra lekcja i ostrzeżenie na przyszłość, dobrze że zakończyło się bez poważnych konsekwencji - dodał pan Dariusz. Jego zdaniem w autobusie przed eksplozją mogło podróżować od 60 do 70 osób.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?