Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Buspasy nie dla karetek. Urzędnicy nie chcą się na to zgodzić

Marcin Kaźmierczak
Ratownicy z pogotowia apelują do wrocławskich urzędników, by karetki pogotowia jadące do drobniejszych wezwań bez włączonych sygnałów mogły korzystać z buspasów dla komunikacji miejskiej. Ale urzędnicy pozostają nieugięci. Taką zgodę otrzymali tylko taksówkarze. - Wychodzi na to, że we Wrocławiu taksówka jest ważniejsza od pogotowia - rozkładają ręce w pogotowiu.

Szymon Czyżewski, kierownik dyspozytorni wrocławskiego pogotowia ratunkowego tłumaczy, że załogi karetek nie zawsze jadąc do pacjentów włączają koguty. – Nie używamy sygnalizacji choćby wyjeżdżając do takich przypadłości jak nadciśnienie tętnicze, zaburzenia psychiczne, bóle pleców, czy brzucha, a niekiedy złamania, jeśli dojdzie do nich w domu - wymienia Czyżewski. - Tak mówią przepisy i trudno z nimi polemizować, bo przecież nie możemy wysyłać w miasto wszystkich karetek na sygnałach. Ludzie nie mieliby chwili ciszy, a przede wszystkim byłoby to ryzykowaniem zdrowiem załogi i innych użytkowników drogi – dodaje.

Ale ratownicy tłumaczą, że to przecież nie znaczy, iż jadąc do drobnego wezwania nie spieszą się. Dziś tracą cenne minuty w korkach, a w tym czasie wolnym pasem wyprzedzają karetki miejskie autobusy czy taksówki.

Zwłaszcza, że ustawa o państwowym ratownictwie medycznym oraz Narodowy Fundusz Zdrowia nakładają na pogotowie wymóg określonego czasu dojazdu do pacjenta. – W terenie zabudowanym jest to 8 minut, a poza nim 15 minut. Biorąc pod uwagę wydzielone torowiska i poruszanie się jako normalny użytkownik drogi, czas wyjazdu do pacjenta znacząco się wydłuża. Choćby w ubiegły piątek jedna z karetek jadąc z centrali na ul. Ziębickiej w kierunku ul. Przyjaźni utknęła w korku i jechała tam aż 40 minut, a przez to była niedostępna dla kolejnych wezwań – zauważa Czyżewski.

W innych dużych miasta karetki są ważniejsze niż we Wrocławiu
Ratownicy argumentują, że karetki bez włączonych sygnałów mogą korzystać z buspasów w Warszawie, czy w Krakowie. A we Wrocławiu to zabronione. - U nas taki przywilej mają taksówki, a nie karetki, których jest raptem czterdzieści – dodaje Czyżewski.

Wrocławskich urzędników argumenty ratowników z pogotowia nie przekonują. W Wydziale Inżynierii Miejskiej nie chciano z nami w ogóle rozmawiać na temat postulatów pogotowia.
– Wydział Inżynierii Miejskiej nie przewiduje wprowadzenia zmian umożliwiających karetkom pogotowia korzystanie z wydzielonych torowisk i buspasów, jeśli nie używają sygnalizacji świetlnej i dźwiękowej – przesłała nam jedynie lakoniczny komunikat Małgorzata Szafran z biura prasowego urzędu miejskiego. Dodała, że karetka pogotowia staję się pojazdem uprzywilejowanym dopiero po włączeniu sygnału dźwiękowego i świetlnego, dopiero wtedy więc może korzystać z buspasów.
Czyja to decyzja? Który konkretnie urzędnik nie wyraził na to, by karetkę traktować na równi choćby z taksówką? Szafran odmówiła odpowiedzi na to pytanie.

Zdaniem kierowców wrocławskich karetek tak literalne traktowanie przepisów przez urzędników z ratusza to kuriozum.
– Karetki nie jeżdżą przecież dla własnego widzi mi się, ale do pacjentów – mówi Grzegorz Madajczak, kierowca-ratownik wrocławskiego pogotowia ratunkowego. – Jeśli stoimy w korku i wydłuża się dojazd do pacjenta, to wydłuża się także czas, kiedy karetka stanie się dostępna do kolejnego zgłoszenia – dodaje.

Brak możliwości korzystania z buspasów pogarsza i tak niełatwą sytuację kierowców karetek na wrocławskich ulicach.
– Ruch jest duży, a większość kierowców zupełnie nie potrafi zachować się na drodze. Najczęstszym błędem jest zastawianie karetki. Poza tym kierowcy często jadą zamyśleni, słuchają radia i dopiero w ostatniej chwili dostrzegają nasze sygnały. Wtedy nagle hamują i wymuszają to samo na nas, a to powoduje spore zagrożenie dla pacjenta, którego przewozimy, ale też dla zespołu – wymienia Madajczak.

Gdzie we Wrocławiu kierowcom karetek jeździ się najtrudniej?
– Choćby po Ślężnej, gdy mamy dojechać do szpitala przy Weigla. Podobnie jest na Krakowskiej. Tam mamy jednak torowisko, z którego jadąc na sygnale możemy korzystać. Jeśli jednak chcemy skręcić w ul. Na Grobli to często mamy zastawiony przejazd przez samochody. W centrum najgorzej jest na ul. Piłsudskiego, gdzie na całej długości jest wydzielone torowisko. Źle jeździ się również po tak szerokich ulicach jak Legnicka, czy Armii Krajowej. Kierowcy nie stosują się do zasady "prawej ręki". Podobnie jest na Hubskiej, czy Wyszyńskiego. Tam problemem jest też duża liczba skrzyżowań, z których ludzie wyjeżdżają licząc na łut szczęścia, że akurat uda im się zdążyć przed nami, a karetka pojawia się naprawdę w mgnieniu oka – zauważa Madajczak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska