Podinsp. Sławomir Waleński z komendy w Miliczu powiada, że wszystko zaczęło się ok. godz. 22.30 w piątek, 16 września, na ulicy w Miliczu. Krystian S. był pijany. Rozrabiał, szarpał się, pił piwo. Przyjechał patrol i go wylegitymował. Policjanci powiedzieli, że powinien dostać mandat za wykroczenie, ale nietrzeźwemu mandatu się nie daje, więc będzie wniosek do sądu. I odjechali.
Około północy Krystian pojawił się przy okienku dla interesantów w komendzie, relacjonuje rzecznik. Prosił, żeby sprawa nie szła do sądu i że chce zapłacić mandat. Policjant powiedział mu, że to niemożliwe i w tym momencie Krystian zachwiał się i upadł głową na podłogę. Natychmiast udzielono mu pomocy i wezwano pogotowie. Karetka zabrała go na izbę przyjęć milickiego szpitala. A za karetką pojechali policjanci.
- Okazało się, że w szpitalu rozrabiał - mówi rzecznik. - Lekarz stwierdził otarcie naskórka. On odmówił badań. Policjanci postanowili odwieźć go do domu.
Lekarskie dokumenty i sam doktor opisują tę historię podobnie, ale jednak ciut inaczej. Rzeczywiście, Krystian był agresywny. Trudno go było zbadać. Lekarz uznał, że nic mu nie jest: powierzchowna rana głowy. Ale oddał go policjantom, by zatrzymali go do wytrzeźwienia.
Tak pamięta doktor i tak jest zapisane w medycznych dokumentach. W Miliczu nie ma izby wytrzeźwień - pijanych zatrzymuje się w policyjnym areszcie. Doktor Paweł Świderski mówił, że zależało mu, by mężczyzna - dla własnego bezpieczeństwa - został pod opieką policjantów.
A ci zawieźli go do domu. W radiowozie musiał stracić przytomność. Sąsiadka, pani Malwina, widziała, jak zajechali pod dom. - Nieśli go, trzymając za ręce i nogi - opowiada. - Była z nimi policjantka. Stała przy wejściu do budynku i się rozglądała.
Wnieśli Krystiana do domu, położyli na łóżku, powiedzieli ojcu, że jest pijany i musi wytrzeźwieć. Odjechali.
- A on był na wpół martwy! - opowiada siostra Krystiana. - Ciocia, która tam była z naszym ojcem, zauważyła, że Krystian jakiś dziwny jest. Wezwała pogotowie. Było około 2 w nocy. Trzy godziny później mężczyzna był już we wrocławskim szpitalu. - Lekarze mówili, że operowali trupa - mówi siostra. - Ledwo go uratowali...
- W poniedziałek, 19 września od siostry tego mężczyzny dowiedzieliśmy się, że trafił do szpitala we Wrocławiu - dodaje podinsp. Waleński. - Zabezpieczyliśmy materiały tej sprawy i przekazaliśmy do prokuratury.
Śledczy z Milicza poprosili o wyznaczenie innej jednostki do zbadania sprawy. Poprowadzi ją Prokuratura Rejonowa w Wołowie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?