Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szef stowarzyszenia Romów próbował wyłudzić pieniądze

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Józef M. nie przyszedł do sądu na ogłoszenie wyroku
Józef M. nie przyszedł do sądu na ogłoszenie wyroku Janusz Wójtowicz
Józef M., szef wrocławskiego Stowarzyszenia Romów Romani Bacht został dziś skazany za próbę wyłudzenia 10 tysięcy złotych z Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego. W śledztwie przyznał się do winy. Mówił, że "to z głupoty". Wyjaśniał, że chciał zwrócić uwagę decydentów na trudną sytuację finansową stowarzyszenia zajmującego się romskimi dziećmi i młodzieżą. A przy okazji zrobić urzędnikom na złość. Dobrowolnie poddał się karze. Sąd skazał go na 10 miesięcy prac społecznych po 20 godzin w miesiącu.

Stowarzyszenie – jako organizacja mniejszości etnicznej - otrzymuje dotacje z urzędu wojewódzkiego na prowadzenie świetlicy dla dzieci i młodzieży. Umowę w tej sprawie urząd zawarł ze stowarzyszeniem w 2014 roku. Organizacja musi rozliczać się z przekazanych jej dotacji. Przed rokiem urząd zaczął podejrzewać, że zestawienie wydatków m.in. za gaz ale też prąd i telefony nie wygląda na rzetelne.

Prezes stowarzyszenia Józef M. został poproszony o uzupełnienie dokumentów. W lipcu przedstawił m.in. kopię pisma z firmy dostarczającej gaz. Zawierało zestawienie wszystkich wydatków z 2014 roku. Okazało się, że są tam nieprawdziwe dane.
Zamiast ok. 2 tysięcy złotych rzeczywiście zapłaconych, była tam kwota przeszło 6 tysięcy. Podobne nierzetelne informacje zawierały zestawienia wydatków za telefon i prąd. W sumie zawyżono je o przeszło 10 tysięcy złotych.

Sprawa trafiła do prokuratury. Zawiadomienie złożyli i urząd wojewódzki, i firma dostarczająca gaz. Prezesowi zarzucono próbę oszustwa. Próbę – choć pieniądze urząd wojewódzki wypłacił. Ale później – po wykryciu fałszerstwa – dotację cofnął. Pieniądze muszą być oddane. Stąd zarzut usiłowania oszustwa.

Józef M. przyznał się do winy. Mówił, że pierwszy raz w życiu zdarzyło mu się przestępstwo, że niczego nie wziął dla siebie. Wszystko robił dla dobra stowarzyszenia i jego podopiecznych.

Przekonywał, że stowarzyszenie samo musi opłacić rachunki, a potem część refunduje mu urząd w ramach dotacji. „Po prostu dostajemy za późno te środki od państwa. Czasem zakładam z własnych pieniędzy” - wyjaśniał. Przekonywał, że nie chciał wyłudzić, a tylko dostać większą kwotę na opłaty za media. Liczył, ze ktoś zwróci uwagę na jego podrobione dokumenty, przyjdzie i porozmawia. „Chciałem zrobić na złość pracownikom urzędu, bo nie potrafię się z nim czasem porozumieć” - dodał też.

Wyrok zapadł na posiedzeniu bez procesu. Prezes nie przyszedł do sądu. Uzgodnił z prokuraturą, że odda 10 tysięcy złotych. W ramach kary będzie musiał przez dziesięć miesięcy stawiać się do prac społecznych – 20 godzin w miesiącu przez 10 miesięcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska