Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sadyści dręczą zwierzęta. Ich miejsce jest w więzieniu

Piotr Bera
Złapał kota sąsiadki, włożył go do pralki automatycznej i włączył wirowanie. Przyglądał się, jak zwierzę ginie. Potem martwego wrzucił do worka na śmieci. Wrocławski student Damian P. odpowiada przed sądem za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad zwierzęciem. Pomagał mu w tym kolega Wojciech M., który odpowiada za utrudnianie postępowania sądowego oraz zacieranie śladów.

Damian w pierwszej instancji został skazany na dwa lata bezwzględnego więzienia (bez zawieszenia), sąd orzekł też 10-letni zakaz posiadania zwierząt i 4 tys. zł nawiązki na rzecz Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt. Z kolei Wojciecha skazano na 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Wczoraj sprawę analizował sąd drugiej instancji, wyrok ogłosi 4 maja.

- Oni nic sobie nie robią z wyroku. Wciąż imprezują, chodzą pijani, bez przerwy zakłócają spokój, ostatnio nawet do 6 rano - denerwuje się Dorota Damasiak, właścicielka kota zabitego w pralce.

Sądowa wokanda ujawnia okrutną stronę ludzkiej natury. Bicie tchórzofretki drewnianą pałką, kastracja psa nożykiem do obierania ziemniaków czy uderzanie tłuczkiem do mięsa - takie czyny nie są wcale rzadkością.

Coraz częściej za przestępstwa przeciwko zwierzętom sądy skazują na karę więzienia bez zawieszenia. Lecz nie tylko sadyści są sprawcami cierpienia zwierząt.

Dawid Karaś ze Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt EKOSTRAŻ we Wrocławiu opowiada, że zagłodzone i wynędzniałe zwierzęta można znaleźć w domach ludzi ubogich, a do tego bezdusznych. - Otrzymujemy coraz więcej zgłoszeń o zwierzętach, których nie maltretowano celowo - mówi Dawid Karaś. - Starzy lub zniedołężniali ludzie nie widzą, że ich psu czy kotu coś dolega. Często o fatalnej sytuacji informują nas sąsiedzi, gdy widzą, że zwierzę krwawi.
Niektórzy właściciele zanoszą psa do weterynarza i proszą o uśpienie, bo nie czują się na siłach, by nadal się nim opiekować. Takiego zwierzęcia nie można oddać do schroniska, bo tam trafiają tylko bezpańskie. W takich sytuacjach pomagają organizacje zajmujące się ochroną zwierząt.

Sadyści czują się bezkarni. Czy to się może zmienić? - CZYTAJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Ponad 74 proc. spraw o przestępstwa przeciwko zwierzętom kończy się odmową wszczęcia lub umorzeniem dochodzenia, a tylko 19 proc. znajduje swój finał w sądzie - wynika z raportu „Jak Polacy znęcają się nad zwierzętami”, przygotowanego przez Fundację Czarna Owca Pana Kota oraz wrocławską Ekostraż.

Opublikowany w tym roku raport zawiera informacje z lat 2012-2014. Dane pochodzą z monitoringu 146 sądów rejonowych, 147 prokuratur i 16 komend wojewódzkich policji.

Sprawy najczęściej są umarzane z powodu braku dowodów lub znamion czynu zabronionego. Zgodnie z prawem przestępstwo znęcania się nad zwierzętami może zostać popełnione tylko umyślnie i przy bezpośrednim zamiarze zrobienia krzywdy.

Przykładem jest umorzenie śledztwa w prokuraturze rejonowej w Aleksandrowie Kujawskim, gdzie mężczyzna wielokrotnie kopał psa, co doprowadziło do obrażeń zwierzęcia. Zdaniem prokuratury rany, jakie odniósł pies, miały drugorzędne znaczenie, kluczową kwestią jest zamiar. Mężczyzna rzekomo nie chciał skrzywdzić psa, tylko wyrzucał go ze swojej posesji, bo należał do sąsiadów.

- Do sądów trafiają zdarzenia drastyczne, a te mniej brutalne są umarzane przez prokuratury. Najczęściej nad zwierzętami znęcają się mężczyźni, którzy chcą się wyżyć lub zadać ból #- przyznaje Dawid Karaś z Ekostraży.

Kiedy już dojdzie do oskarżenia, to w 86 proc. przypadków sprawcy otrzymują karę więzienia w zawieszeniu lub kary finansowe.

W połowie spraw rozpatrywanych przez monitorowane sądy orzekano jedynie nawiązki na cel związany z ochroną zwierząt. Średnia wysokość wyniosła 740 zł - najniższa 50 zł, a najwyższa 4 tys. zł.

Ostatnio pod naciskiem opinii publicznej zapadają surowsze wyroki. „Z 21 postępowań sądowych, w których uczestniczyli jawni obserwatorzy sądowi projektu, kara bezwzględnego pozbawienia wolności zapadła w trzech głośnych i relacjonowanych przez media przypadkach” - czytamy we wspomnianym raporcie.

Mowa o karze pół roku więzienia za powieszenie psa, 15 miesięcy za skrajne zagłodzenie wyżła weimarskiego i dwóch lat za uśmiercenie kota w pralce.

W tym ostatnim przypadku trwa proces w Sądzie Apelacyjnym we Wrocławiu przeciwko Damianowi P., któremu zarzuca się w sumie cztery czyny: zabicie kury, utopienie kota ze schroniska, zabicie kota w pralce oraz znęcanie się nad innym kotem. Sąd pierwszej instancji orzekł wobec Damiana P. karę dwóch lat bezwzględnego więzienia.

O wszystkim miał wiedzieć Wojciech M., któremu zarzuca się utrudnianie śledztwa i zacieranie śladów. Grozi mu 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Sąd Apelacyjny ogłosi wyrok w tej sprawie 4 maja.

Sadyści na Dolnym Śląsku

Oto kilka bulwersujących przypadków z Dolnego Śląska. Zacznijmy od zupełnie świeżej sprawy. Kilka dni temu wyszło na jaw, że od kilku miesięcy sześć koni wegetuje na polu w Wilkanowie w powiecie kłodzkim. To dla nich prawdziwy koszmar. Powiatowy Inspektorat Weterynarii chce, by gmina odebrała zwierzęta właścicielowi. Dziwne, ale dwa inne konie trzyma on w schludnych warunkach, w stajni z zadbanymi boksami.

Tą sprawa zainteresowało się także Stowarzyszenie Lucky Horses ze Ścinawki Górnej. - Konie są w bardzo złym stanie fizycznym i psychicznym. Są ospałe i anemiczne - mówi Kinga Stachowiak z Lucky Horses. Jak dodaje, waga koni jest co najmniej o 200 kg za niska.

Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze skazał sześć lat temu Rafała C. z Komarna na 2 miesiące więzienia. Mężczyzna pójdzie za kratki, bo bestialsko zabił psa. Wyrok w pierwszej instancji wynosił rok w zawieszeniu. Następny sąd postanowił przykładnie ukarać mężczyznę za znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem. Do zdarzenia doszło w przydomowym ogrodzie. Rafał C. popijał alkohol i kosił trawę. Pies, biały mieszaniec, łasił się do niego. W pewnej chwili mężczyzna zaczął bić zwierzę okienną ramą tak mocno, aż padło. Potem dobił czołgającego się w kierunku swojego kojca zwierzaka, po czym zakopał go i wrócił do domu, by oglądać telewizję.

Niespełna dwa lata temu do przychodni weterynaryjnej w Strzegomiu trafił zagłodzony owczarek niemiecki. Właściciel nie karmił psa - zwierzę było tak wygłodniałe, że wiele tygodni żywiło się kamieniami i workami foliowymi. Nie udało się go uratować. 52-letni właściciel za znęcanie się nad owczarkiem ze szczególnym okrucieństwem został skazany na trzy miesiące więzienia.
Ekostraż oraz Fundacja Czarna Owca Pana Kota postulują podniesienie kar. Wydaje się jednak, że lepszy skutek odniosłaby zmiana podejścia prokuratury i sądów. Trzeba po prostu skończyć z pochopnym umarzaniem takich spraw i wyrokami w zawieszeniu za bestialskie czyny.

Współpr. (ALKA, ECH, MM)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Sadyści dręczą zwierzęta. Ich miejsce jest w więzieniu - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska