„Szukam nastolatki na miłe spotkanie za $$$ (...)” - to treść ogłoszenia, jakie zamieścił w internecie Dariusz P. Odpowiedź przyszła natychmiast. Zgłosiła się czternastoletnia Agnieszka. Dariusz odpisał, że ma 27 lat, kasę i auto. „Jak chcesz, to przyjadę”. Chciała. Przyjechał.
Tyle, że Agnieszką był tak naprawdę wrocławski "łowca pedofili". Zawiadomił policję. Ta przyjechała na zaaranżowane spotkanie. Zatrzymała Dariusza P. Ten przyznał, że chciał się spotkać z nastolatką, żeby uprawiać z nią seks za pieniądze. I że wiedział, że seks z nieletnim poniżej 15. roku życia to przestępstwo. Sprawa trafiła do sądu. Ale sąd... umorzył ją. I to bez procesu. Powód? „Brak znamion przestępstwa”. Przestępstwo popełnia ktoś - uzasadnia sąd - kto składa nieletniemu (poniżej 15 lat) erotyczne propozycje przez internet, a potem chce je zrealizować.
A w tej sprawie nie było erotycznych propozycji. W korespondencji z „Agnieszką” nie padły one wprost. Oskarżony pisze tylko o miłym spotkaniu, "kasie" i samochodzie.
Ale internetowy anons - odpowiada prokuratura w zażaleniu - znalazł się w rubryce z ogłoszeniami towarzyskimi. W otoczeniu pornograficznych zdjęć. Jest oczywiste, czego chciał Dariusz P. - przekonują śledczy.
Ale sąd w decyzji o umorzeniu sprawy zastanawia się nie tylko nad tym, czy Dariusz P. popełnił w tej sprawie przestępstwo. Poddaje też pod wątpliwość działalność "łowcy pedofili". Stwierdza, że do prowokacji są upoważnieni tylko funkcjonariusze państwowych służb.
„Polski system prawny nie zna pojęcia prowokacji obywatelskiej” - czytamy w uzasadnieniu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?