Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pozwy w sądzie, a los dyrektora Teatru Polskiego wisi na włosku. Decyzja w przyszłym tygodniu

Błażej Organisty
Dyrektor Cezary Morawski podczas spektaklu Mirandolina. Wkrótce jego losem zajmie się zarząd województwa
Dyrektor Cezary Morawski podczas spektaklu Mirandolina. Wkrótce jego losem zajmie się zarząd województwa Pawel Relikowski / Polska Press
Byli pracownicy pozwali Teatr Polski do sądu, domagając się w sumie około 100 tysięcy złotych odszkodowań za nieuzasadnione wyrzucenie ich z pracy. Wydaje się, że po ostatnich perturbacjach z wyjazdami na zagraniczne festiwale miarka się przebrała i los dyrektora Cezarego Morawskiego wisi na włosku. Marszałek województwa chce jego odwołania. Zarząd podejmie ostateczną decyzję w przyszłym tygodniu.

Siedmiu byłych pracowników Teatru Polskiego, zwolnionych przez dyrektora Cezarego Morawskiego, pozwało instytucję do sądu pracy. Domagają się odszkodowań, ponieważ uważają, że dostali wypowiedzenia bezzasadnie, że dyrektor rozwiązując z nimi umowy złamał prawo, jak również nie zgadzają się na warunki, jakie zaproponowano im na odchodne.

Pracownicy dostali wypowiedzenia, ponieważ mieli krytykować decyzje dyrektora w mediach, działać wbrew polityce teatru czy wyrażać niezadowolenie, zaklejając usta czarną taśmą po spektaklach. Ten gest do dziś widoczny jest na wielu scenach w Polsce.

- Powody są absurdalne, a jest ich więcej – komentuje Piotr Rudzki, były kierownik literacki w teatrze Polskim. - Nie mógł mnie zwolnić, ponieważ byłem w związku zawodowym Inicjatywa Pracownicza. Podobnie jak niektórzy z moich kolegów – wyjaśnia.

W zarządzie Inicjatywy była aktorka Marta Zięba, która także dostała wypowiedzenie od Morawskiego. W związku zawodowym był także aktor Michał Opaliński i koleżanki Piotra Rudzkiego z działu literackiego: Alicja Szumańska i Katarzyna Majewska, odpowiedzialna w Polskim za czynne poniedziałki – cykl cotygodniowych czytań, który jest obecnie zawieszony. Pozwy złożyła także dwójka innych aktorów: Anna Ilczuk i Andrzej Kłak.

- Utrata zaufania, działanie na szkodę instytucji poprzez udzielanie niewłaściwych wypowiedzi i publikowanie niestosownych treści na portalach społecznościowych – to argumenty, które w wypowiedzeniu przeczytał Opaliński. - Zarzuty są podobne u wszystkich – podkreśla. Ironię wzbudza u niego wytykanie palenia papierosów w wyznaczonym do tego miejscu przy portierni teatru na przerwach podczas wystawiania kilkunastogodzinnych "Dziadów" (o tym spektaklu też już ani śladu we Wrocławiu).

Opaliński złożył pozew tydzień temu. W kwietniu jako pierwsza zeznawała Anna Ilczuk. Następny będzie Andrzej Kłak, a w czerwcu Piotr Rudzki. Chodzi o niemałe pieniądze. Jeżeli Teatr Polski przegra wszystkie sprawy, to będzie musiał wypłacić odszkodowania na łączną sumę bliską 100 tysięcy złotych. Sam Piotr Rudzki domaga się 50 tysięcy, jako zwrotu kosztu utraconej korzyści za pełny rok pracy, bo jego Morawski zwolnił dyscyplinarnie. Inni chcą wypłaty odszkodowania o równowartości trzech miesięcznych wypłat. Teatr Polski jest finansowany ze środków ministerstwa i województwa, a więc z pieniędzy podatników.

Co dalej z Morawskim? Decyzja w przyszłym tygodniu

Sytuacja na Zapolskiej coraz mniej podoba się marszałkowi województwa, Cezaremu Przybylskiemu, który od początku był przeciwny zwolnieniom. Marszałek pod koniec marca wysłał pismo do ministra kultury, Piotra Glińskiego. Wyjaśnia w nim, że zarząd Dolnego Śląska wszczął w lutym procedurę odwołania Morawskiego, ponieważ dyrektor niewłaściwie zarządza instytucją, a nieprzemyślane decyzje o wręczaniu wypowiedzeń podjął z powodu osobistych animozji. Zdaniem marszałka, Morawski nie potrafił rozwiązać wewnętrznego konfliktu, nie dotrzymał terminów zapowiadanych premier, a także ściągnął z afisza istotne spektakle, zastępując je sztukami wystawianymi wcześniej na innych scenach.

- Wątpliwość natury moralnej budzi współpraca dyrektora z prywatnymi teatrami, w których wcześniej pełnił funkcje zarządcze – czytamy w liście. Jest też zapis o tragicznych konsekwencjach finansowych i wizerunkowych rezygnacji z wyjazdu na festiwal do Budapesztu.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Piotr Gliński w odpowiedzi poprosił marszałka o ponowny namysł nad odwołaniem Morawskiego. Opinia ministra nie jest jednak wiążąca, co oznacza, że to do zarządu województwa należy ostateczna decyzja. A ta ma zapaść w przyszłym tygodniu. Wszystko wskazuje na to, że zarząd odwoła Morawskiego. - Chce tego trzech członków, łącznie z marszałkiem – twierdzi Jarosław Perduta, rzecznik Cezarego Przybylskiego. Zarząd składa się z pięciu osób. Ewentualna uchwała będzie miała skutek natychmiastowy. - Nie ma co czekać do końca sezonu. Konflikt w Teatrze Polskim, który działa tylko i wyłącznie na jego szkodę, musi się wreszcie skończyć – przyznaje rzecznik. I dodaje, że pod kierownictwem Morawskiego teatr ma mocno ograniczone możliwości współpracy z międzynarodowymi parterami, po tym jak ostatecznie nie doszło do wyjazdu na Węgry. Na dwa festiwale do Kanady uda się pojechać rzutem na taśmę, po interwencji marszałka i wizycie Kanadyjczyków we Wrocławiu.

Jeżeli Morawski odejdzie, to trzeba będzie wskazać jego zastępcę. Kandydatów jest kilku, ale dopóki zarząd województwa nie porozmawia z przedstawicielami dwóch zwaśnionych związków zawodowych działających w teatrze (Inicjatywa Pracownicza i Solidarność, która stoi murem za Morawskim), nie można mówić o nazwiskach. - Trzeba dojść do consensusu, wybrać osobę, która będzie w stanie szybko ugasić konflikt i zapobiec przyszłym sporom – tłumaczy Perduta.

To, co się zawaliło, da się odbudować?

Przybylski wątpi, że dyrektor w obecnej sytuacji jest w stanie angażować do pracy artystów, którzy pozwolą zachować wysoki poziom artystyczny instytucji. W związku z tym pojawia się pytanie, czy wrocławska publiczność zobaczy jeszcze na deskach teatru zespół, który rozmontował Cezary Morawski.

- Mamy wielką nadzieję, że uda nam się wrócić, o ile odwołają dyrektora – odpowiada Michał Opaliński. Potwierdza to Piotr Rudzki, który słyszał deklaracje ewentualnego powrotu od innych aktorów, którym Morawski pokazał drzwi.

Jeżeli zarząd w przyszłym tygodniu odwoła dyrektora, to kto pokieruje teatrem? Może właśnie Piotr Rudzki? - Na pewno nie, chciałbym odzyskać swoje stanowisko kierownika literackiego – twierdzi. Rudzki uważa, że po odejściu Morawskiego i powrocie niektórych osób z zespołu artystycznego, Polski znów stałby się teatrem artystycznym, a nie komercyjnym, jakim jest teraz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pozwy w sądzie, a los dyrektora Teatru Polskiego wisi na włosku. Decyzja w przyszłym tygodniu - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska