Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowe prawo o Parku Kulturowym to fikcja

Marcin Rybak
Nagabywanie klientów i namawianie ich na wejście do klubu to  w myśl nowego prawa wykroczenie. Ale nikogo to nie obchodzi
Nagabywanie klientów i namawianie ich na wejście do klubu to w myśl nowego prawa wykroczenie. Ale nikogo to nie obchodzi Jaroslaw Jakubczak / Polskapresse
Straż Miejska nie radzi sobie z egzekwowaniem prawa, które zakazuje działalności klubów z tańcem erotycznym w centrum Wrocławia.

Nowe przepisy o Parku Kulturowym weszły w życie 3 czerwca. Miały doprowadzić do skończenia z uciążliwym sposobem reklamowania działalności nocnych klubów. Polega to na zaczepianiu przechodniów przez panie, a czasami i przez panów.

Na razie seksbiznes wygrywa z nowym prawem. Po raz pierwszy przed tygodniem, a kolejny raz w minioną sobotę sprawdziliśmy, jak respektowane są zakazy. Okazuje się, że nikt się nimi nie przejmuje.

W samym Rynku są aż cztery kluby. W sobotni wieczór tłum klientów w każdym pobliskim pubie. A pod nocnymi klubami działają naganiaczki. Przez przeszło godzinę, kiedy reporter Gazety Wrocławskiej był na Rynku, nie pojawił się tam ani jeden funkcjonariusz Straży Miejskiej albo policjant. A łamanie obowiązujących zakazów to wykroczenie, za które grozi nawet miesiąc aresztu.

- Zapraszam na taniec artystyczny -zaczepiła mnie szczupła, drobna dziewczyna. Dodała, że dostanę kieliszek wódki na wstępie. A potem za 49 zł będę mógł pić, ile zechcę.

Naganiaczki jeszcze tydzień temu mówiły o tańcu „erotycznym”. Teraz to się zmieniło i pojawił się „artystyczny”. Chociaż to niewiele zmienia, bo uchwała Rady Miejskiej zabrania jakiegokolwiek „nagabywania” klientów, by ich skłonić do kupna jakiekolwiek towarów czy usług.

- Ile kosztuje taniec erotyczny - zapytałem naganiaczkę.

- Prywatny? 125 zł za pierwsze pięć minut. Zresztą można samemu porozumieć się z tancerką - brzmiała odpowiedź.

Inna pani pod klubem z Rynku zapraszała mnie na „piwko” albo „winko”. Na Oławskiej kolejna dziewczyna zaczepiła mnie pytaniem, dokąd idę. Wspomniała o bezpłatnym wstępie, tanich alkoholach i „tańcu artystycznym”. - Tak, że jest na czym oko zawiesić - kusiła.

- Jak mija nocka? - tym razem zaczepił mnie naganiacz. Młody. szczupły i wysoki mężczyzna podszedł do mnie na Rynku, niedaleko Domu Handlowego Feniks.

- A dlaczego pan pyta?

- Zapraszam do klubu - odpowiedział. Zaczął mówić o drinkach, cenach i o tym, że jak z nim wejdę to nic nie zapłacę. Bo jakbym chciał wejść z ulicy, bez naganiacza, to będę musiał zapłacić 50 zł.

O klubach z tańcem erotycznym (kiedyś działały pod jedną nazwą Cocomo) stało się głośno, gdy wielu klientów twierdziło, że ich okradziono, czasem ze sporych pieniędzy. Mówili, że po jednym drinku tracili świadomość i nie pamiętają, co się z nimi potem działo.

ZOBACZ TEŻ: TAK WYGLĄDAŁA SYTUACJA W SOBOTĘ 3 CZERWCA

Przepisy dają prawo samorządowi tworzyć Park Kulturowy, a na jego terenie zakazać określonego rodzaju działalności. Tak się stało z klubami go-go i sposobem ich reklamowania przez nagabywanie klientów.

Przez ostatni tydzień wrocławska straż miejska skontrolowała kluby i „pouczyła” menedżerów. Złapała sześć naganiaczek. Wobec dwóch wszczęto postępowanie wyjaśniające, a cztery pouczono.

W sobotni wieczór na wrocławskim Rynku reporter Gazety Wrocławskiej widział co najmniej jedenaście osób łamiących prawo. Gdyby wszystkie dostały 500-złotowe mandaty, miasto zarobiłoby 5500 zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nowe prawo o Parku Kulturowym to fikcja - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska