Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nawet Ukraińcy nie chcą pracować na poczcie

Agata Grzelińska
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Fot. Tomasz Ho£Od / Polska Press
Listonosze we Wrocławiu są jak mityczny yeti - każdy o nich słyszał, ale nikt nie widział - tak żartują ostatnio pocztowcy z Wrocławia. Poczta Polska ma bowiem potężne problemy z chętnymi do pracy w charakterze doręczyciela. Efekt? W wielu miejscach we Wrocławiu listy dochodzą z bardzo dużym opóźnieniem, albo mieszkańcy muszą odbierać je samodzielnie. - Jest dramatycznie źle. Opóźnienia w doręczaniu poczty będą jeszcze większe. To jest brak szacunku dla naszych klientów i dziwię się, że zarząd Poczty Polskiej nic z tym nie robi - nie ma wątpliwości Piotr Moniuszko, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty

„Z powodu braku personelu poczta przy Sielskiej nie dostarcza przesyłek pocztowe z wyjątkiem poleconych. (...) Jestem osobą niepełnosprawną i w podeszłym wieku, od siedmiu lat nie opuszczam swego domu. Jestem całkowicie skazany na listonosza” - napisał do nas Jerzy Królikowski z Kozanowa.

Inny wrocławianin, mieszkaniec Maślic, gdzie korespondencję dostarcza ten sam urząd z Sielskiej, dodaje, że w jego bloku ostatnio listonosz pojawia się tylko raz w tygodniu. W efekcie na przykład rachunki docierają po terminie płatności.

Skala problemu jest znacznie większa. Piotr Moniuszko, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty, mówi, że we Wrocławiu nie ma urzędu pocztowego, w którym nie brakowałoby listonoszy...

- Sytuacja jest bardzo zła i niestety, stale się pogarsza. Opóźnienia w doręczaniu przesyłek są i będą, bo brakuje nie tylko listonoszy, ale także pracowników sortowni czy kierowców - wylicza Moniuszko. - Co gorsze, ci listonosze, którzy zostali, są tak obciążeni pracą, którą muszą wykonać za siebie i za tych, których nie ma, że coraz częściej mają kłopoty z kręgosłupem i muszą brać zwolnienia lekarskie.

Biuro Prasowe Poczty Polskiej oględnie przyznaje, że jest problem: „W Poczcie Polskiej, jak i w innych firmach, występują naturalne fluktuacje kadr, zwolnienia lekarskie, urlopy okolicznościowe czy wypoczynkowe. Jak każdy ogólnopolski pracodawca, obserwujemy sytuację na rynku pracy, szczególnie w dużych aglomeracjach, gdzie ofert zatrudnienia jest dużo. Sytuacje te nie mają jednak decydującego znaczenia dla całokształtu realizowanych przez firmę zadań. Wszelkie nasze działania są skoncentrowane na zapewnieniu klientom usług świadczonych na jak najwyższym poziomie”.

A chętnych do pracy nie ma. Obecnie Poczta Polska na stanowiska listonoszy na terenie Wrocławia poszukuje 14 osób.
- Stosujemy szeroki wachlarz sposobów pozyskiwania kandydatów do pracy. Spośród osób aplikujących na to stanowisko zatrudniani są kandydaci, którzy spełniają oczekiwania i posiadają wymagane predyspozycje. Zainteresowanie pracą determinuje lokalny rynek - zwłaszcza bardzo niski wskaźnik bezrobocia we Wrocławiu i w powiecie wrocławskim oraz okres prac sezonowych - Biuro Prasowe Poczty Polskiej dyplomatycznie opisuje problem.

Ale Piotr Moniuszko dodaje, że nawet gdy znajdzie się chętny do pracy na poczcie, często po kilku dniach rezygnuje. Dlaczego? - To proste: praca jest ciężka i odpowiedzialna, a wynagrodzenie mizerne. Dopóki pensje nie wzrosną, nic się nie zmieni - uważa związkowiec.

Czytaj dalej na kolejnej stronie (kliknij)

- Jest dramatycznie źle! I nic się nie zmieni, dopóki pensje w Poczcie Polskiej nie wzrosną. Listonoszy jest coraz mniej, ale czemu się dziwić, skoro za tak ciężką i odpowiedzialną pracę, listonosz na pełnym etacie dostaje wynagrodzenie w wysokości 2150 złotych brutto, czyli około 1400 złotych na rękę - mówi Moniuszko i nie pozostawia złudzeń: - Opóźnienia w doręczaniu poczty będą jeszcze większe. Uważam, że to jest brak szacunku dla naszych klientów i dziwię się, że zarząd Poczty Polskiej nic z tym nie robi.

Powodów jest co najmniej kilka. Po pierwsze, poczcie brakuje już nie tylko listonoszy. „Aktualnie poszukujemy pracowników m.in. w obszarze sprzedaży - listonoszy, pracowników obsługi klienta, kierowców, magazynierów oraz pracowników wsparcia logistycznego, sortowni i ochrony” - czytamy w odpowiedzi nadesłanej przez Biuro Prasowe PP.

Po drugie, listonosze, którzy pracują nieraz wiele lat, rezygnują z posady. Piotr Moniuszko tłumaczy, że wpływ na ich decyzję oprócz niskiej pensji, ma też coraz większy zakres pracy do wykonania. - Listonosze muszą dostarczyć przesyłki nie tylko w swoim rejonie, ale też tam, gdzie brakuje listonoszy. Są przeciążeni i z tego powodu mają kłopoty ze zdrowiem. Doznają urazów kręgosłupa i idą na zwolnienia lekarskie - tłumaczy szef związku zawodowego.

Ratunkiem dla poczty, jak na przykład w sektorze budowlanym, niestety, nie okazali się pracownicy zza wschodniej granicy. - Były próby zatrudnienia Ukraińców, ale oni szybko rezygnowali. Bo im też nie opłaca się praca ponad siły za takie pieniądze - mówi Moniuszko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nawet Ukraińcy nie chcą pracować na poczcie - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska