Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Listonosze żądają podwyżek. Spotkali się z mieszkańcami

Marcin Kaźmierczak
Marcin Kaźmierczak
Tysiąc złotych brutto podwyżki oczekują wrocławscy listonosze. W sobotę spotkali się z mieszkańcami Wrocławia, aby zyskać ich poparcie w walce z zarządem.

- Lepszych pracowników i tym samym szybsze doręczanie przesyłek może zapewnić tylko lepsza płaca - podkreśla Dorota Orwicz, wrocławska listonoszka działająca w grupie inicjatywnej Godność Listonosza. Jak dodaje, po 27 latach pracy jej pensja wynosi 2669 zł brutto, a więc około 2000 zł na rękę.

Zarząd Poczty Polskiej zaoferował swoim pracownikom 120 zł brutto podwyżki. Listonosze oczekują 1000 zł.
- To aż śmiesznie brzmi, że pracownik przychodząc na pocztę dostaje 2300 zł brutto, a więc około 1600 zł na rękę - mówi Dorota Orwicz.

Problemy kadrowe - liczba listonoszy ze 120 tys. spadła do 85 tys. - sprawiają, że listonosze nie wyrabiają się ze swoimi normami lub muszą wyrabiać bezpłatne nadgodziny.

- Mój rejon to około tysiąca mieszkań, a dziennie doręczam około stu listów. Gdy kilka lat temu przesyłki sądowe przejął InPost, obsługiwane przez nas rejony zostały powiększone. Gdy ponownie w ubiegłym roku zaczęliśmy roznosić przesyłki sądowe, rejony się nie zmniejszyły, więc pracy mamy znacznie więcej - wyjasnia Orwicz. - Staramy się pracować 8 godzin, ale czasami trzeba pracować więcej. Staramy się oczywiście tego nie robić, ponieważ nie mamy płaconych nadgodzin - dodaje.

Listonosze muszą też dostarczać produkty, które oferuje Poczta Polska - to m.in. zabawki, gry planszowe, a nawet znicze.
- Jeżeli klient sobie zamówi cokolwiek co oferuje poczta, musimy zanieść to do domu. Tak być nie powinno. Jesteśmy listonoszami, a nie handlarzami - zaznacza Dorota Orwicz.

Zbyt mała liczba pracowników i brak rezerw sprawia, że listonosze tak naprawdę nie mają urlopów.
- Jeśli idę na urlop lub zwolnienie lekarskie, mój rejon muszą obsłużyć inni listonosze. Jesteśmy pogrupowani w pięcioosobowe segmenty, więc moich czterech kolegów musi roznieść moje listy. Rachunek jest prosty - mają do wykonania o 25 proc. pracy więcej niż normalnie, więc zamiast 8 pracują po 10 godzin dziennie - zauważa Dorota Orwicz. - W ciągu roku to aż 130 dni zastępstw, a gdy ktoś zachoruje, to nawet 150 dni - dodaje Zbigniew Trochimiuk, listonosz z pl. Grunwaldzkiego.

Jeśli mimo to przesyłek nie da się roznieść na czas, Poczta Polska zatrudnia swoich pracowników na weekendowe umowy-zlecenia.

O swoich postulatach listonosze rozmawiali w sobotę z klientami Poczty Polskiej. Podczas spotkania w Księgarni Hiszpańskiej przy ul. Szajnochy klienci czekający tygodniami na swoje paczki i listy dowiedzieli się także, dlaczego niektórzy listonosze zamiast je doręczać, wrzucają awizo do skrzynki na listy.
- Są trzy powody. Pierwszy to zbyt duży gabaryt przesyłki, z którym listonosz nie może sobie poradzić. Drugi to brak pieniędzy, zwłaszcza gdy jest ostatni dzień płatności i nie starcza gotówki, którą mamy doręczyć . Niestety są też leniwi listonosze. Na pocztę są teraz przyjmowani wszyscy. Zdarzają się pracownicy, którzy nigdzie nie zagrzali miejsca, a że pensja jest marna, to nie wykonują uczciwie swojej pracy i psują reputację listonoszom z długoletnim stażem - tłumaczy Trochimiuk.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska