Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kuria: Nie przeprosimy za księdza Irka. Jesteśmy jak zdradzona żona

Malwina Gadawa
Ksiądz Rafał Kowalski
Ksiądz Rafał Kowalski Fot. Tomasz Ho£Od / Polska Press
Kościół nie przeprosi wiernych za błędy księdza profesora Waldemara Irka, rektora Papieskiego Fakultetu Teologicznego we Wrocławiu, który prowadził podwójne życie, miał kochankę i dziecko. - Proszę sobie wyobrazić idealne małżeństwo. Wszyscy mówią, że to kochająca się para. W pewnym momencie mężczyzna umiera, a do wdowy przychodzi kobieta i mówi, że jej mąż taki idealny nie był. Opowiada, że mężczyzna zdradzał żonę, a owocem tego jest dziecko. Czy w takim momencie ktoś będzie żądał przeprosin od tej wdowy i mówił, że to ona jest winna? No oczywiście, że nie. Ksiądz Waldemar Irek złożył śluby i nie był im wierny, w jakimś sensie te śluby złamał i w tym kontekście Kościół jest trochę jak ta zdradzona żona - mówi w rozmowie z portalem GazetaWroclawska.pl ksiądz Rafał Kowalski, rzecznik wrocławskiej kurii. Rozmawia z nim Malwina Gadawa.

Czy fakt, że zmarły ksiądz Waldemar Irek, znany wrocławski kapłan miał syna, jest problemem dla Kościoła?
Każdy grzech osoby, która jest członkiem Kościoła zawsze jest problemem i nie wolno go bagatelizować. Święty Ambroży pisał, że grzech nie jest wyłącznie dramatem osobistym, ale raną dla całego Kościoła, więc w tym kontekście na pewno jako rana zadana Kościołowi jest problemem. Patrząc jednak na Kościół z szerszej perspektywy, to powinniśmy do tego podchodzić ze spokojem. Pamiętajmy, że Kościół ma za sobą niejeden kryzys. Było wiele osób, które głosiły rychły upadek Kościoła. Jak się okazuje, nie miały racji. Te kryzysy oznaczały bardziej przełom i jeszcze mocniej jednoczyły ludzi w Kościele.

Czy Kościół poczuwa się w obowiązku do przeproszenia wiernych za błędy księdza profesora Irka, za podwójne życie kapłana?
Nie miałbym wątpliwości, że należałoby przeprosić wiernych, gdyby pani Wiesława (mama dziecka kapłana - przyp. red.) przyszła do biskupa, kiedy ksiądz Irek żył. Jeżeli znane byłyby wrocławskiej kurii informacje, że ksiądz Irek prowadzi podwójne życie, że sprzeniewierzył się swoim ślubom i żyje w grzechu i taka sytuacja byłaby tolerowana, to wtedy dochodziłoby do swoistego rodzaju oszustwa wiernych.
Tutaj mamy jednak do czynienia z innym przypadkiem. Proszę sobie wyobrazić idealne małżeństwo. Wszyscy mówią, że to kochająca się para. W pewnym momencie mężczyzna umiera, a do wdowy przychodzi kobieta i mówi, że jej mąż taki idealny nie był. Opowiada, że mężczyzna zdradzał żonę, a owocem tego jest dziecko. Czy w takim momencie ktoś będzie żądał przeprosin od tej wdowy i mówił, że to ona jest winna? No oczywiście, że nie. Ksiądz Waldemar Irek złożył śluby i nie był im wierny, w jakimś sensie te śluby złamał i w tym kontekście Kościół jest trochę jak ta zdradzona żona. Owszem, na niektórych konferencjach prasowych, czy w przekazach medialnych Kościół był pokazywany, jako strona, która czemuś zawiniła, ale wiemy, że tak nie jest.

Czyli jest ksiądz pewny, że przed śmiercią księdza Waldemara Irka ówczesny metropolita wrocławski, arcybiskup Marian Gołębiewski i nikt z wrocławskich hierarchów kościelnych nie wiedział, że kapłan ma dziecko?

Absolutnie nie. Nikt nigdy takiej sprawy nie zgłosił. Informacje w tej sprawie dotarły do kurii dopiero po śmierci księdza. Wtedy problem był większy, bo tak naprawdę, gdyby pani Wiesława przyszła w momencie, kiedy ksiądz Irek żył sprawę można byłoby szybko zweryfikować i uregulować chociażby kwestię ojcostwa dziecka. Pani Wiesława po śmierci kapłana przyszła do kurii i powiedziała, że chłopiec jest synem księdza, prosząc o zabezpieczenie rzeczy ks. Irka. Musimy pamiętać, że my zgodnie z prawem nie byliśmy właścicielami spadku po zmarłym kapłanie, więc nie mogliśmy spadkiem dysponować. Jeżeli wręczylibyśmy komuś cokolwiek z rzeczy księdza popełnilibyśmy przestępstwo. Arcybiskup zrobił wtedy to, co mógł zrobić w takiej sytuacji. Powiedział, żeby kobieta podjęła kroki prawne zmierzające do ustalenia ojcostwa, konsekwencją tego było nabycie spadku. Innej możliwości nie było.

A istnieje rzekomy kościelny fundusz alimentacyjny o którym krążą już legendy?
W diecezji wrocławskiej nie ma czegoś takiego. Z tego co wiem, to w żadnej diecezji taka instytucja nie funkcjonuje.

Po tym jak arcybiskup dowiedział się o tym, że ksiądz Irek mógł mieć dziecko, tak po ludzku, było mu smutno, czuł rozczarowanie? W końcu ksiądz Irek był rektorem Papieskiego Wydziału Teologicznego i jednym z bardziej znanych kapłanów we Wrocławiu.
Każdy grzech jest jakąś raną, w przypadku księdza i to tak szanowanego księdza, który głosił rekolekcje w wielu parafiach w Polsce, ten grzech nabiera o tyle większej mocy i niesie o tyle większe zło, że może być przyczyną zgorszenia wielu osób. Po tych informacjach wiara wielu osób mogła osłabnąć, to mogło być też przyczyną odsunięcia się od Kościoła. Ten jeden grzech mógł pociągnąć za sobą kolejne. Trudno więc, żeby biskup, który jest odpowiedzialny za diecezje nie był smutny.

Rana zadana Kościołowi o której ksiądz mówił już się zabliźniła, czy ciągle się sączy? Czy po tym wszystkim księża nie zgłaszają się do kurii i nie mówią, że mają problemy w rozmowie z parafianami?

Po tym wydarzeniu tylko jeden z księży powiedział, że miał z parafianami rozmowę na ten temat. Gościł w pewnym domu, gdzie usłyszał: Proszę księdza teraz macie pewnie problem, na pewno jest wam ciężko wyjść do ludzi. Myślę, że ludzie, nawet w Oławie (ksiądz Irek był tam przez wiele lat proboszczem - przyp. red.) żyli mimo wszystko czymś innym, niż życie księdza Irka. Życie jest o wiele bogatsze niż tylko analizowanie grzechu innych. Mam wrażenie, że rana już się zabliźniła, ale są ludzie, którzy przy określonych sytuacjach próbują to wykorzystywać. Warto się po raz kolejny odnieść do historii Kościoła, która uczy spokojnego podchodzenia do tego typu spraw. Żyjący w XV w. kanonik krakowski (a później także wrocławski) Dobiesław z Kurozwęk ożenił się z Elżbietą Tarnowską i stał się jednym z najbliższych współpracowników króla Kazimierza Jagiellończyka. W karierze nie przeszkadzało mu to, że był wcześniej duchownym. Takie sytuacje się już zdarzały. Jako ludzie jesteśmy słabi, co widać też po liczbie rozpadających się małżeństw.

A co ksiądz powiedziałby wiernym, którzy mogą się zastanawiać, dlaczego nie otrzymali od kapłana, który sam żył grzechu, rozgrzeszenia.

Włoski dziennikarz Vittorio Messori prześledził bardzo uważnie historie papieży. Bywało i tak, że nie wszyscy prowadzili moralne życie. Nikt jednak nie wpadł na pomysł, żeby zmienić doktrynę Kościoła i dostosować ją choćby do swoich potrzeb. Kapłan, który siada w konfesjonale, jeżeli ma minimum sumienia i odrobinę zdrowego rozsądku ma świadomość, że nie jest tam, jako osoba prywatna. To nie jest tak, że ksiądz decyduje komu udzielić rozgrzeszenia, a komu nie. Ksiądz po prostu wie komu może, a komu nie może udzielić rozgrzeszenia. Ksiądz nie jest sędzią, ale szafarzem Bożego Miłosierdzia. Są sytuacje, że człowiek sam przez swoje decyzje zamyka sobie drogę do rozgrzeszenia. W tym momencie ksiądz, choćby mówił to z wielkim bólem, musi powiedzieć, że nawet gdyby udzielił rozgrzeszenia, to ono będzie nieważne.

Może rozwiązaniem problemu podwójnego życia kapłanów byłoby zniesienie celibatu?

Jeżeli w ten sposób mamy przeciwdziałać problemom, to w przypadku rozpadających się małżeństw z powodu zdrady, należałoby podyskutować o sensie monogamii? No właśnie nie. Jeżeli rozpadają się małżeństwa ze względu na niewierność to powinniśmy tym bardziej promować wierność małżeńską, promować rodzinę. Podobna rzecz ma się z kapłanami. Jeżeli słyszymy o takich przypadkach, jak sprawa księdza Waldemara Irka to powinniśmy robić wszystko, żeby formować osoby, aby były wierne temu, co ślubowały. Żeby jednak wypowiadane słowo dla człowieka coś znaczyło. I chodzi zarówno o osoby duchowne, jak i świeckie.

Kościół wyciągnie wnioski z historii ks. Irka i wyjdzie z tej sytuacji jeszcze silniejszy?
Papież Franciszek mówił, że z księżmi jest jak z samolotami. Codziennie wylatuje w powietrze kilkaset tysięcy maszyn, ale ludzie na całym świecie dowiadują się o jednej, która spadła i się rozbiła. Tak też jest z kapłanami. Głośno jest o tych, którym się w życiu nie udało. Nikt nie mówi o setkach kapłanów, którzy na co dzień sumiennie pełnią posługę duszpasterską. Pamiętajmy jednak, że jak mężczyzna przychodzi do seminarium w wieku 20 lat jest on już ukształtowanym człowiekiem. W ciągu 6 lat formacji możemy wskazać pewne kierunki rozwoju, nie łudźmy się jednak, że jesteśmy w stanie człowieka zmienić. Żeby uniknąć takich przykrych sytuacji ważna jest rodzina i wychowanie w rodzinie. To ona może wychować człowieka, tak, by zawsze był wierny danemu słowu. To właśnie w rodzinie młody człowiek powinien mieć najlepszy przykład miłości do drugiego człowieka i wierności. Jeżeli ktoś będzie wzrastał w takich warunkach nie będzie potrzebował katechez i kazań.

Czy po przypadku księdza Waldemara Irka wrocławska kuria wprowadzi zasadę zero tolerancji dla kapłanów, którzy mają dzieci? Hierarchowie będą tolerować przypadki, w których ksiądz mający dziecko zechce nadal pełnić posługę duszpasterską?

Trudno rozstrzygać sytuacje hipotetyczne. Każdy przypadek jest indywidualny i będzie rozpatrywany indywidualnie. Ta sytuacja powinna uczyć, że jeden grzech będzie rodził za sobą kolejne grzechy, jeśli człowiek nie podejmie drogi nawrócenia. Moi dziadkowie powtarzali: „Upaść jest rzeczą ludzką. Szatańską - trwać w upadku”. Problem zaczął się, kiedy dwoje dorosłych osób mówiło, że nie robi nic złego, zaakceptowały grzeszny styl życia, a to pociągnęło kolejne wydarzenia. W konsekwencji cierpi dziecko, które w mojej ocenie jest największym poszkodowanym tej sytuacji. Grzechu nie powinno się akceptować. Pamiętajmy jednak, że Kościół zawsze daje szansę, jest sakrament pokuty, człowiek zawsze może zacząć od nowa. Dopóki człowiek żyje Bóg daje szansę, żeby się nawrócił i swoją winę odpokutował. Jeżeli człowiekowi przydarzy się jakikolwiek grzech to powinien mieć świadomość, że nie jest stracony, pod warunkiem, że nie będzie brnął w ten grzech dalej.

Nie jest stracony także dla Kościoła jako kapłan?

Nie jest stracony jako człowiek, a zatem jako kapłan także.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kuria: Nie przeprosimy za księdza Irka. Jesteśmy jak zdradzona żona - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska