Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kłopoty poczty. Paczkę przyniesie księgowa

Marcin Walków
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Tomasz Hołod
- Sytuacja jest kryzysowa - nie ukrywają w Poczcie Polskiej. Firmie tak bardzo brakuje rąk do pracy, że od teraz we Wrocławiu roznoszeniem listów mają się zajmować lotne brygady złożone z księgowych, kadrowych i innych biurowych pracowników Poczty Polskiej.

Ten, kto dotychczas pracował za biurkiem w administracji Poczty Polskiej, może już niebawem wziąć torbę i doręczać listy albo pomagać w obsłudze klientów w placówkach. Poczta tworzy „brygady lotne”. W ich skład wejdą m.in. księgowe, kadrowe, osoby zarządzające nieruchomościami. W piśmie rozesłanym do kierowników centrala Poczty prosi o wskazanie nazwisk pracowników, którzy wejdą w skład „brygad lotnych”. I uzasadnia, że to z powodu „kryzysu zatrudnienia”.

Listonoszy i pracowników obsługi klientów w okienku brakuje nie od dziś. Od dziś jednak Poczta Polska znów doręcza przesyłki sądowe. Odzyskanie tego segmentu to dla Poczty prestiż, ale także duże wyzwanie.
– „Brygady lotne” się nie sprawdzą. Już docierają do nas głosy pracowników administracji, że jak wyślą ich do urzędów, to po drodze zajrzą do przychodni po zwolnienie lekarskie – nie ma wątpliwości Piotr Moniuszko, szef Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty.
Jego zdaniem centrala spółki szuka doraźnych rozwiązań zamiast skupić się na tym, jak długofalowo przyciągnąć ludzi do zawodu, a potem ich utrzymać. A tego bez wzrostu wynagrodzeń nie sposób zrobić.

Jak ustaliliśmy, na Dolnym Śląsku poszukiwanych jest 28 listonoszy i 24 pracowników obsługi. Ale wiadomo, że braki kadrowe są większe, o czym najlepiej wiedzą adresaci.
– Na moim osiedlu widzę listonosza raz w tygodniu – skarży się pani Magda z Krzyków. – Listy priorytetowe z Jeleniej Góry dochodzą do mnie po 10 dniach! – dodaje Czytelniczka z podwrocławskich Kobierzyc.

Zbigniew Baranowski, rzecznik Poczty Polskiej, twierdzi, że brygady lotne złożone z pracowników administracji „to jedynie działanie przygotowawcze na wypadek sytuacji, które miałyby nagły charakter”.

- Ten nagły charakter kryzysu zatrudnienia na poczcie obowiązuje 365 dni w roku! - bulwersuje się Piotr Moniuszko, szef Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty. - Nawet coś takiego jak rezerwa urlopowa i chorobowa istnieje już tylko w excelu! Ludzie pracują po 10-12 godzin, obsługując rejon swój i część sąsiedniego za nieobecnych kolegów, sami chorują, aż wreszcie odchodzą - dodaje.

Związkowiec nie wyobraża sobie, by ktoś zza biurka z czarną torbą wyruszył doręczać listy, nawet w sytuacji „awaryjnej”. - Przecież to praca w zupełnie innym charakterze, wymagająca przeszkolenia. Listonosz musi umieć radzić sobie z psem na posesji, zachować się w ciemnej bramie, a nawet być przygotowany na napad - wymienia.

Według związkowców, jedynym sposobem na braki kadrowe może być podwyżka wynagrodzeń. Podstawa pensji listonosza to dziś około 1900 zł brutto. - To nie są pieniądze, które przyciągną tłumy do zawodu - podkreśla szef WZZPP. Ale brak nie tylko doręczycieli, ale i osób do pracy „w okienku”. - W styczniu do Środy Śląskiej dowożono autem z Wrocławia kobietę, bo na miejscu nie miał tam kto pracować w okienku w urzędzie pocztowym! - twierdzi Moniuszko.

Funkcjonowaniu Poczty Polskiej przyjrzała się niedawno Najwyższa Izba Kontroli. W opublikowanym pod koniec 2014 r. raporcie NIK zwraca uwagę, że restrukturyzacja Poczty polegała głównie na zmniejszeniu liczby placówek (w latach 2012-2014 o blisko 11 proc.) i zatrudnienia (o 13 proc. w tym samym okresie).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kłopoty poczty. Paczkę przyniesie księgowa - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska