Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Górnik KGHM spadł z 40 metrów. Dzięki chirurgom z USK we Wrocławiu stanął na nogi

Adriana Boruszewska
Adriana Boruszewska
Zbigniew Skrzypczak dziś wychodzi do domu
Zbigniew Skrzypczak dziś wychodzi do domu Fot. AB
Spadł z 40 metrów. Jak mówi, bał się, czy przeżyje. Dziś 35-letni Zbigniew Skrzypczak, górnik z KGHM-u, wychodzi ze szpitala przy ul. Borowskiej do domu. Za cztery miesiące będzie mógł wrócić do pracy. Wszystko dzięki nowoczesnemu implantowi i chirurgom ze Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego.

18 stycznia pan Zbigniew uległ wypadkowi w pracy. Winda w wieży przesyłowej na Żelaznym Moście, którą jechał wraz z dwoma kolegami, zerwała się. Górnicy spadli w windzie z 40 metrów. - Bałem się jak spadaliśmy, potem byłem już szczęśliwy, że przeżyliśmy – mówi Zbigniew Skrzypczak.

W wyniku upadku górnik doznał złamania miednicy, kości krzyżowej i kilku kręgów kręgosłupa. - Moi koledzy upadli na plecy, ja na kolana. Nie mogłem się ruszyć - wspomina 35-latek i dodaje, że akcja ratunkowa nie była łatwa. - Zanim trafiłem do szpitala we Wrocławiu, trwało to kilka godzin. Wyciągało nas wodne pogotowie ratunkowe. Potem śmigłowcem przetransportowano mnie do szpitala przy ul. Borowskiej. Tam dowiedziałem się, że kość zgniotła mi miednicę. Musiałem być operowany – mówi Zbigniew Skrzypczak.

Sama operacja prosta nie była, bo złamaniami miednicy zajmuje się tylko kilka ośrodków w Polsce. Podczas kilkugodzinnego zabiegu lekarze z kliniki chirurgii urazowej i chirurgii ręki ustabilizowali miednicę specjalnym implantem.

- Nowy implant jest dopasowany anatomicznie do miednicy i złożony z jednego kawałka, a nie z trzech. Dotychczas musieliśmy składać implanty w środku miednicy, tego nowego już nie musimy – wystarczy go tylko umocować. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że dzięki temu implantowi czas operacji skrócił się o godzinę. Minimalizujemy więc ryzyko krwawienia, ryzyko infekcji i komplikacji. Mamy bardzo stabilną konstrukcję umożliwiającą natychmiastowe chodzenie. – mówi dr Jacek Martynkiewicz, który operował górnika.

Lekarz dodaje, że implant, który wszczepiono 35-latkowi jest nowością, która stosują tylko dwa szpitale w Polsce – w Otwocku i szpital przy Borowskiej (pierwsze wszczepienie implanta odbyło się właśnie 23 stycznia).

- Żeby leczyć złamania miednicy w sposób małoinwazyjny musimy się dostać do tego złamania przez brzuch, od spojenia łonowego do 8 - 10 cm w górę lub w poprzecznie. Ustawialiśmy odłamy złamania i stabilizowaliśmy implantem. Implanty do tej pory dostępne na rynku składały się z minimum trzech płyt, które skręcaliśmy już w miednicy. Te implanty nie były dedykowane do dostępu małoinwazyjnego i czasami też musieliśmy jeszcze robić drugie nacięcie – w okolicy talerza biodrowego, aby sobie pomóc – wyjaśnia dr Martynkiewicz.

Pan Zbigniew wstał już 4 dni po operacji. - Na początku stanąłem na 2 sekundy, zakręciło mi się w głowie i znów musiałem się położyć. Potem już jednak zacząłem chodzić o kulach. Zrobiłem dwie rundki po korytarzu. Ostatnio też udało mi się zejść po schodach – cieszy się górnik.

Zbigniew Skrzypczak dziś wychodzi do domu. Przez trzy miesiące będzie musiał chodzić o kulach. Za cztery miesiące będzie mógł wrócić do pracy. - Oczywiście, że wrócę. Może nie będę tylko jeździł windą – dodaje pacjent.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Górnik KGHM spadł z 40 metrów. Dzięki chirurgom z USK we Wrocławiu stanął na nogi - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska