Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy obronią pierwszego rektora Uniwersytetu Wrocławskiego?

Katarzyna Kaczorowska
Senat Uniwersytetu Wrocławskiego podjął jednogłośnie uchwałę o wsparciu działań rektora uczelni, prof. Adama Jezierskiego w walce o dobre imię prof. Stanisława Kulczyńskiego. Pierwszy po wojnie rektor UWr został przez historyków z Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa Instytutu Pamięci Narodowej uznany za współtwórcę reżimu totalitarnego, czyli PRL, bo był członkiem Rady Państwa i prezesem Stronnictwa Demokratycznego.

Dziesięć dni temu władze Uniwersytetu Wrocławskiego wystosowały list do prezesa Instytutu Pamięci Narodowej dr. Jarosława Szarka, w którym do biografii profesora Stanisława Kulczyńskiego odniosło się dwóch wrocławskich historyków: prof. Grzegorz Hryciuk i prof. Grzegorz Strauchold. odpowiedź jeszcze nie dotarła, ale po wsparciu rektora uczelni przez Senat, prof. Adam Jezierski nie wyklucza, że władze Uniwersytetu Wrocławskiego poprą władze Warszawy, które zaskarżyły decyzje wojewody mazowieckiego, odpowiedzialnego za realizację ustawy dekomunizacyjnej. 27 listopada z kolei Towarzystwo Miłośników Wrocławia wystosowało apel do wojewody dolnośląskiego Pawła Hreniaka, by na zasadzie lokalnego wyjątku od reguły w skali ogólnopolskiej nie wszczynał postępowania w sprawie nazwy bulwaru prof. Stanisława Kulczyńskiego we Wrocławiu. Wojewoda ma czas na podjęcie decyzji do piątku, 1 grudnia.

O sprawie pisaliśmy pierwsi, na łamach „Gazety Wrocławskiej” 17 listopada, przypominając nie tylko sylwetkę pierwszego rektora polskich uczelni w powojennym Wrocławiu – Uniwersytetu i Politechniki, ale też i jego udział w tak ważnych dla wrocławskiej społeczności wydarzeniach, jak odsłonięcie w październiku 1964 roku pomnika ofiar hitleryzmu. Od początku miał być on poświęcony pamięci zamordowanych w 1941 roku na Wzgórzach Wuleckich we Lwowie profesorów i ich rodzin, ale w 1964 roku nie było mowy, by podczas uroczystości odsłonięcia padła nazwa „Lwów”. Na placu przy Politechnice Wrocławskiej byli nie tylko oficjele, przedstawiciele władz i uczelni, ale też ci, którzy do tego miasta przyjechali po wojnie z kresów wschodnich. Nie wszyscy wiedzieli, że wszystkie wystąpienia zostały ocenzurowane. Wyrzucono z nich nie tylko miasto Uniwersytetu Jana Kazimierza, ale też i nazwiska profesorów tej uczelni.

Prof. Henryk Mierzecki, przewodniczący komitetu budowy pomnika, uprzedził o cenzurze prof. Stanisława Kulczyńskiego, byłego rektora Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie i pierwszego rektora Uniwersytetu Wrocławskiego po wojnie. I Kulczyński zdecydował, że to, czego nikt nie może powiedzieć głośno, powie on. Przecież wiceprzewodniczącego Rady Państwa nikt cenzurować nie będzie. Podczas uroczystości mówił więc: „Pomnik nasz jest wizją sceny, jaka rozegrała się 4 lipca 1941 r. pod ścianą śmierci w piaskowni na Wólce we Lwowie. Jakkolwiek odległa jest ta chwila, pamiętam imiona i widzę oblicza kolegów moich i przyjaciół, którzy stanęli pod ścianą śmierci w piaskowni lwowskiej. Pamiętam słowa i myśli, które łączyły mnie z nimi w jedno z najżywotniejszych środowisk naukowych w Polsce. Poznaję ich twarze i słyszę ich krzyk. Imieniem tych ludzi otwierałem 18 lat temu Uniwersytet i Politechnikę we Wrocławiu. Miałem ich mandat. Byłem jednym z nich. Widzę, jak osuwa się na kolana i wali w rów ostatni rektor lwowski Roman Longchamps i jego trzech synów (…). Nie pozostał po tych ludziach ani ślad, ani grób. Ostał się cień. Patrzcie i odkryjcie głowy – zobaczycie za chwilę ich cień na tle jasnych murów zbudowanej polskimi rękoma Politechniki”.

Te słowa nie trafiły do gazet relacjonujących uroczystość. Nie ma ich też w biogramie na stronie Instytutu Pamięci Narodowej, który profesora zdekomunizował i uznał, że nie jest godny upamiętnienia w wolnej Polsce.
Dwa lata temu podczas jubileuszu 70-lecia nauki polskiej we Wrocławiu na uroczystościach gośćmi byli Agnieszka Kulczyńska i Grzegorz Fałda, wnuki rektora Stanisława Kulczyńskiego. Nie zabrakło wzruszeń, kiedy wspominano, jak wyglądały pierwsze lata życia akademickiego w mieście pełnym ruin. 11 listopada 2017 roku Grzegorz Fałda dowiedział się, że w ocenie Instytutu Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu jego dziadek Stanisław Kulczyński nie może patronować żadnej ulicy w Polsce. Bo jego życiorys wypełnia normę art. 1 Ustawy o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej (Dz.U. RP z 2016 r. poz. 744).

– Powinienem powiedzieć, że to był szok, ale patrząc na to, co się dzieje w Polsce, przyznam, że spodziewałem się, że dziadek może zostać, jak to się teraz mówi, zdekomunizowany – Grzegorz Fałda nie kryje goryczy i przyznaje, że próbuje zainteresować media prawdziwą historią życia Stanisława Ku-lczyńskiego, bo biogram, który zamieszczono na stronie IPN, nie tylko w jego ocenie pełen jest uproszczeń i manipulacji.

W tym biogramie można przeczytać m.in. „Kulczyński w okresie powojennym jednoznacznie zaangażował się w działalność polityczną po stronie komunistów, budujących w Polsce system totalitarny. Został aktywnym działaczem ugrupowania zbudowanego w 1944 przy poparciu komunistów pod szyldem Stronnictwa Demokratycznego (SD). Stronnictwo Demokratyczne, nawiązujące do prawdziwego SD sprzed wojny, wznowiło działalność na emigracji”.

Fałda, który mieszkał z profesorem pod jednym dachem jako dziecko, dodaje: – To jest jasna sugestia IPN, że dziadek powinien był wstąpić do tego „prawdziwego” SD, czyli do tego w Londynie. Jak można by było z Londynu przewodniczyć polskiej inteligencji i odbudowywać dla Polski poniemieckie uczelnie we Wrocławiu? Na sugestie IPN czekam pod adresem [email protected]

Historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego prof. Grzegorz Hryciuk zapytany, co sądzi o uznaniu pierwszego powojennego rektora tej uczelni za współtwórcę państwa totalitarnego, najpierw wzdycha. Po chwili jednak odpowiada, dobierając słowa: - To może budzić co najmniej zdziwienie, ale przede wszystkim protest. I jest to dla mnie decyzja zupełnie niezrozumiała i szokująca.

Hryciuk przyznaje, że jeśli biogram prof. Kulczyńskiego znalazł się na stronie IPN, to należy go traktować jako oficjalne stanowisko instytutu, tym bardziej że współautorem notki jest osoba koordynująca program zmiany nazw. - Ale ta notka razi uproszczeniami. Jest przykładem uprawiania historii zmitologizowanej, skrajnie zideologizowanej. Biorąc pod uwagę tekst ustawy z 1 kwietnia 2016 roku, postać profesora Kulczyńskiego symbolizuje nie represyjno-autorytarny, niesuwerenny system władzy w Polsce, komunizm lub inny system autorytarny, ale wielkie dokonania, wielkie zasługi, a także wartości ogólnoludzkie, humanistyczne, demokratyczne, którym przez lata był wierny. Przygarnął tułaczy, wychodźców i wspólnie budowali nowe życie po tej strasznej wojennej hekatombie. To się nie liczy? – pyta retorycznie prof. Grzegorz Hryciuk. A jego kolega z Instytutu Historycznego UWr, prof. Grzegorz Strauchold mówi wprost: - Ja nie jestem tak dyplomatyczny i spokojny. Na Dworcu Głównym we Wrocławiu wisi tablica z lat 70., gdzie towarzysze walki i pracy przypominają kolejarzy, którzy odbudowywali koleje dolnośląskie po wojnie. I teraz będziemy dekomunizować towarzyszy pracy kolejarskiej za to, że odbudowywali kolej na Dolnym Śląsku? Na ziemiach zachodnich? W Polsce? W państwowych kolejach, które były rządzone przez komunistów? Czy możemy dezawuować miliony ludzi, w tym w mojej rodzinie, w której byli i prawicowcy, i lewicowcy, za to, że odbudowywali Wrocław i Warszawę? Czy oni odbudowywali te miasta dla komunistów, dla PPR, PZPR czy jednak dla Polski?

Prof. Strauchold przyznaje, że kiedy przeczytał biogram Stanisława Kulczyńskiego, który jest podstawą do uznania go za współtwórcę państwa totalitarnego, to mówiąc kolokwialnie, piorun w niego strzelił. I od razu wyjaśnia te nerwy: – Stracił syna w Związku Radzieckim. Żonę, aresztowaną we Lwowie jako polską nacjonalistkę, przez rok przesłuchiwało NKWD, czyli ją torturowano. A on w tym czasie budował dla Polski uniwersytet w mieście, w którym nigdy nie było polskiej uczelni. Ile osób wie, że władze centralne nie były zadowolone z tej działalności, z tego, że do Wrocławia przyjechała grupa zapaleńców, którzy nie mogli odbudować uniwersytetu we Lwowie, bo Polska ten Lwów straciła? Ci ludzie nie mieli się gdzie podziać, ale zdecydowali, że trzeba walczyć o przyszłość. Polski, nie komunizmu. I teraz mamy zrezygnować z ikony uniwersytetu? Zdjąć portret człowieka, który odbudował tę uczelnię, a który wisi w jej gmachu głównym na głównym korytarzu? I co odpowiemy na pytanie, kto zbudował w Polsce, we Wrocławiu polski uniwersytet? No kto? Sam się zbudował? Sam się odbudował i sam otworzył?

W biogramie Stanisława Kulczyńskiego, opracowanym przez historyków IPN i będącym podstawą do zdekomunizowania postaci wybitnego botanika, nie ma wzmianki o tym, że przed wojną sprzeciwiał się antyse-mickim ekscesom i gettu ławkowemu na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, co doprowadziło do jego rezygnacji z funkcji. Jest informacja, że w czasie okupacji sowieckiej w latach 1939 - 1941 był wykładowcą Uniwersytetu im. Iwana Franki, a w 1940 r. gościem Wszechzwiązkowego Komitetu ds. Nauki ZSRR w Moskwie. Nie ma wyjaśnienia, że w styczniu 1940 r. zwolniono większość kadry naukowej we Lwowie. I sprowadzono osoby bez wykształcenia, za to partyjne. Gdy okazało się, że nie radzą sobie, zaczęto zatrudniać Polaków. Prof. Kulczyński został na stanowisku i objął funkcję prezesa Związku Zawodowego Pracowników Uniwersytetu, do którego musieli obowiązkowo należeć wszyscy zatrudnieni.

Geograf i polarnik prof. Alfred Jahn, późniejszy rektor Uniwersytetu Wrocławskiego, wspominał: „W niczym nie śmieli go tknąć, jego wspaniałe wykłady, wygłaszane piękną polszczyzną, cieszyły się uznaniem wśród przybyłych do Lwowa Rosjan i Ukraińców (…). Stojąc oklaskiwali go Polacy, Ukraińcy i Rosjanie”. A ową „wycieczkę” do Moskwy, w której uczestniczyło 18 polskich profesorów, tak opisała Karolina Lanckorońska: „Zawiezionych tam z rozkazu, na uroczystym bankiecie uroczyście witano piękną mową o wielkości i jedności nauki. W odpowiedzi wstał rektor Krzemieniewski, podziękował po polsku za piękne słowa, następnie dodał najczystszym językiem rosyjskim, aby go dobrze zrozumiano, że pomimo tych słów tak wielkich, i tego przyjęcia tak pięknego, głęboki cień dla nich, profesorów polskich, którzy tu przybyli, pada na wszystko. Powód jest ten, bardzo prosty, że nie ma między nimi ani jednego, któremu by ktoś z najbliższych nie został wywieziony ze Lwowa w głąb Azji. Usiadł i nikt już po nim do słowa się nie zgłosił”. Prawie wszyscy uczestnicy tej „wycieczki” zostali rok później zamordowani przez Niemców. Na Wzgórzach Wuleckich.

Dr Agnieszka Kulczyńska pracująca na Uniwersytecie Warszawskim: – Jesteśmy przekonani, że władze Uniwersytetu Wrocławskiego wystąpią w obronie dobrego imienia dziadka. W biogramie IPN uderza mnie tendencyjna skrótowość w potraktowaniu wielu aspektów działalności Stanisława Kul-czyńskiego. Sformułowania takie jak: „W 1929 r. został kierownikiem badań torfowych przy Biurze Melioracji Polesia” lub „Po zakończeniu wojny (…) został (…) mianowany przez władze pierwszym rektorem Uniwersytetu i Politechniki we Wrocławiu” nie oddają doniosłości i heroizmu dokonań naukowych i organizacyjnych, ani podczas przedwojennej dziesięcioletniej eksploracji Polesia, ani powojennego podnoszenia z ruin uczelni wrocławskich.

Hryciuk nie kryje, że redukowanie postaci Kulczyńskiego do funkcji politycznych pełnionych po wojnie, bez wnikania w powojenne uwarunkowania, to przykład biało-czarnego widzenia historii dziejów, które historykowi powinno być obce. I przywołuje postać cichociemnego, Stanisława Jankowskiego, który po wojnie odbudowywał Warszawę. - Co władze wykorzystywały propagandowo, ale idąc wyznaczonym tropem należałoby zdekomunizować też Jankowskiego, bo dopóki mu pozwolono, odbudowywał stolicę państwa komunistycznego - mówi prof. Hryciuk.

Ale jeden z profesorów, zastrzegając nazwisko, tak spointował sprawę: – Zamiast budować naukę polską po wojnie, powinien był siedzieć w lesie z karabinem. I dać się zabić. Dzisiaj w Polsce stawiano by mu pomniki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska