Zobaczcie, co mama Bianki pisała dziś rano na Facebooku - już po konsultacjach u amerykańskich lekarzy
Badania, wybudzenie, rozmowy - wszystko trwało około 5 godzin. Potem poszliśmy załatwić formalności w drugim szpitalu gdzie podają chemię, potem do domku na rosołek...
Lekarz powiedział, że w Polsce mielibyśmy zero, zero! procent szans na zachowanie gałek ocznych! powiedział, że polska chemia nie leczy tego raka, że byłyby wznowy i że w jej przypadku zeby ratowac jej życie trzeba by wyciąć jej oczka. Powiedział, że w ostatnim roku na świecie 50% dzieci z tą chorobą zmarło. (na świecie). i że w jej przypadku są dwie metody leczenia - wycięcie oczek lub chemia dotętnicza która jest wymyślona i udoskonalona przez niego. Pochwalił nas za szybką reakcję, a mnie szczególnie za niezałożenie dojścia centralnego do podawania chemii :)
Bardzo Wam dziękuję, że mogliśmy szybko zareagować :)
Pan doktor przewiduje około 4 dawek tej chemii, każda podawana co miesiąc. Pomiędzy nimi wizyta kontrolna, badanie krwi itp. Powiedział też, że zmienia plan leczenia, nie przewiduje laserów i krioterapii (które są mniej inwazyjne), przynajmniej na tym etapie leczenia, bo Bianka ma za bardzo rozsiane guzy, tylko będzie podawał jej za każdym razem zastrzyk z chemią bezpośrednio do oczu a dzień później chemia przez tętnicę udową bezpośrednio do oczu. Przez to dawka chemii w oczach będzie bardzo wysoka ...chemia do oczek będzie miała różne składniki do prawego i do lewego żeby w razie uszkodzeń, jedno oczko działało...
Potem dalsze leczenie, ale wszystko po kolei...
W trakcie narkozy sprawdzali jakimiś elektro coś tam poziom widzenia w oczkach. I tu nas zaskoczył - powiedział, że ona widzi na poziomie 20-30% średnio. Może nauczyła się z tym funkcjonować...
Z dobrych rzeczy - pan doktor uważa, że jest 95% szansy na zachowanie oczek (z lewym jest gorzej) oraz powiedział, że większość dzieci zachowuje poziom widzenia z jakim przyjechało, właściwie jest minimalne ryzyko, ze wzrok jej się pogorszy.
Ze złych rzeczy - uświadomił nam, że jeśli ona ma zmutowany gen (a raczej ma bo to przypadek obuoczny) to będzie narażona do końca życia na inne raki :( Będziemy robić badania genetyczne, żeby to sprawdzić.
Czyli nie jest najgorzej. A właściwie jest dobrze bo jesteśmy tu gdzie powinniśmy być i pan doktor jest optymistycznie nastawiony do leczenia Bianki.
Chemioterapia będzie w czwartek a jutro (w środę) mamy wizytę u pediatry.
Ja się dziś rozklejam. Chyba wszystko mi puszcza. Jak patrzyłam na jej zdjęcia gdy była w szpitalu z pokrzywką, albo jeszcze w maju nad morzem, gdy byliśmy nieświadomi wszystkiego to ryczeć mi się chce... :(
Muszę trzymać się dla niej, ale jest mi coraz trudniej. Dobrze, że spotykamy fantastycznych ludzi na swojej drodze. Może jutro opowiem o tym coś więcej...
Buziaki, trzymajcie się kochani.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?