Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białorusini oszukani przez pracodawcę. Nikt im nie płaci

Marcin Rybak
zdj. ilustracyjne
zdj. ilustracyjne Paweł Relikowski
Firma widmo ściąga do pracy na budowach obywateli Białorusi. Obiecuje dobre pieniądze, a nie płaci.

Tajemnicza wrocławska firma „Hinda Trading” ściąga do pracy w Polsce obywateli Białorusi. Zatrudnia ich na budowach, po czym pozostawia bez pieniędzy i jakiejkolwiek pomocy. Firma nie ma biura. Jedyny związany z nią adres to pokoik w budynku w centrum Wrocławia. Jest cały czas zamknięty. Skargi na Hindę wpływają do Państwowej Inspekcji Pracy. Ale nie ma jak wszcząć kontroli, bo pod wrocławskim adresem, znanym jako siedziba firmy, nigdy nikogo nie ma.

Ilia ma 36 lat. Pracował na budowie domku w małej miejscowości pod Wrocławiem. Jest jednym z poszkodowanych. - Przyjechałem tu w maju. Miałem dostawać 1000-1200 dolarów na miesiąc - opowiada. - Przez półtora miesiąca ja i trzech kolegów pracowaliśmy. Szef obiecywał wypłatę co dwa tygodnie, ale nie było jej. Zaczęliśmy się dopytywać, a on zwlekał.

Koniec końców pieniędzy nie dostali. Właściciel domu, który budowali ściągnięci tu do pracy Białorusini, wypłacił im po 300 złotych, żeby mieli za co żyć.

- Przypadkowo znalazłem tę firmę w internecie - opowiada pan Tomasz. To jego dom budował Ilia z kolegami. Reprezentował ją Białorusin. Sprawiał wrażenie niezłego fachowca. - Wcześniej jakieś budowy w Warszawie mieli - mówi. - Rozliczyłem się z nim. Nawet więcej ode mnie wyciągnął niż było w umowie. Bo starałem się na nim wymóc, żeby zapłacił tym chłopakom. Mam o nich bardzo dobre zdanie - dodaje pan Tomasz.

Z sądowych dokumentów wynika, że wspólnicy Hindy Trading to obywatele Białorusi na stałe tam mieszkający. We władzach spółki zasiada kolejny Białorusin mieszkający w Warszawie. Nie udało nam się z nim skontaktować.

Aleh, kolejny z pokrzywdzonych, napisał skargę m.in. do Państwowej Inspekcji Pracy. Obiecywano mu pracę za 4000 złotych miesięcznie. Do tego 100 złotych tygodniowo dodatku na wyżywienie. Miało być wszystko w zgodzie z prawem: umowa, badania lekarskie, szkolenie BHP. „Obiecana umowa o pracę nie została podpisana" - napisał. - „Podpisywane były tylko umowy na krótkie okresy z różnymi datami i w jednym egzemplarzu. Przez cały czas mojego pobytu i pracy dla Hinda sp. z o.o. nie dostałem żadnej wypłaty. Nie zostały przeprowadzone badania medycyny pracy. Nie zostałem przeszkolony z bezpieczeństwa pracy.” Miał pracować po 8 godzin dziennie, a pracował więcej. Nie miał przerwy na posiłek. Dodatek na wyżywienie dostawał z opóźnieniem i nie w takiej wysokości jak wcześniej uzgodniono. W końcu rzucił pracę i wrócił na Białoruś.

Do Państwowej Inspekcji Pracy we Wrocławiu pierwsze skargi wpłynęły w sierpniu. Inspektorzy zainteresowali się Hindą. Ale z firmą nie ma jak się skontaktować. Sprawą interesuje się już ambasada Białorusi.

Pokrzywdzonymi zajęła się wrocławska Fundacja Pod Parasolem Prawa. Opiekuje się już kilkunastoma pracownikami Hindy. W przypadku jednej osoby Fundacja wystarała się w sądzie o pełnomocnika z urzędu.

Mecenas Jerzy Burliński złożył w sądzie pozew o nakaz zapłaty. Chodzi o kwotę 6 tysięcy złotych.

Z informacji, jakie Fundacja otrzymała w sądzie wynika, że nakaz jest już prawomocny. Ale Hinda nie ma majątku, z którego można prowadzić egzekucję. Będą jednak szykowane kolejne pozwy w imieniu kolejnych pokrzywdzonych.

Współpraca: Eliza Stępień Polska The Times

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska