Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez dachu nad głową walczą o mieszkanie

Malwina Gadawa
Kamienica przy placu Uniwersyteckim 7 jest w fatalnej kondycji, dlatego gmina rozpoczęła generalny remont budynku. Problem w tym, że z kamienicy nie wyprowadzili się wszyscy lokatorzy. Urzędnicy alarmują, że przebywanie w tym miejscu jest niebezpieczne. Lokatorzy nie zamierzają się jednak wyprowadzić. O tym, kto ma rację zdecyduje prokurator.

- Rozebrano dach. My z trójką dzieci mieszkamy piętro niżej. Pomieszczenia nie zostały odpowiednio zabezpieczone. Skuto tynki, a po schodach ciężko przejść - mówi Beata Zarasa, lokatorka kamienicy.

- Urzędnicy pozostawili nas na pastwę losu, w takich warunkach nie da się po prostu żyć. Odcięto nam gaz. Jeszcze gdybyśmy byli sami, ale mamy małe dzieci. To wszystko dzieje się w samym centrum Wrocławia - dodaje załamana kobieta. Mówi, że na czas remontu miasto zaproponowało jej lokal przy ul. Więckowskiego.

- Tutaj mamy prawie 80 metrów kwadratowych. Tam mielibyśmy jakieś 26. Jak na takiej powierzchni mamy się zmieścić z dziećmi - dodaje pani Beata.

Mieszkańcom kamienicy w centrum Wrocławia postanowili pomóc politycy Prawa i Sprawiedliwości.

- Zastraszanie, strach i groza to emocje, które zapanowały w tej kamienicy. Lejąca się po ścianach woda w czasie deszczu stała się normą. Los, jaki zgotowano mieszkańcom tej kamienicy, jest kpiną z przyzwoitości. Można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z czyścicielami kamienic po wrocławsku, bo wykorzystuje się sytuację losową lokatorów - mówi mocno posłanka Mirosława Stachowiak-Różecka.

- Prawdą jest, że jedna z rodzin posiada zaległości z tytułu opłat za czynsz, inna takie zaległości posiadała w przeszłości, ale obecnie wyszła na prostą, spłacając i odpracowując zadłużenie. To jednak nie zwalnia reprezentantów gminy Wrocław z bycia rzetelnymi urzędnikami i przyzwoitymi ludźmi. Urzędnicy miejscy uznali, że lokatorzy utracili prawo do lokali i chcą ich wyeksmitować - dodaje posłanka Prawa i Sprawiedliwości, która wspólnie z radnym Marcinem Krzyżanowskim stanęła w obronie mieszkańców.

Beata Zarasa przyznaje, że była winna miastu ok. 18 tys. zł, ale twierdzi, że zaczęła co miesiąc spłacać dług. Teraz boi się, że przez remont kamienicy urzędnicy będą chcieli odebrać jej dzieci.

- Słyszę, że powodem takiej decyzji ma być sprowadzenie niebezpieczeństwa na dzieci z powodu prac remontowych, ale przecież to nie ja rozpoczęłam remont - mówi lokatorka z pl. Uniwersyteckiego 7.

Dlaczego, po mimo tego, że w budynku mieszkają ludzie, miasto zdecydowało się na remont? Zarząd Zasobu Komunalnego tłumaczy, że taki był nakaz powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. Prace były konieczne, żeby nie doszło do tragedii. Urszula Hamkało, rzeczniczka Zarządu Zasobu Komunalnego zwraca uwagę, że ZZK od pięciu lat przymierzał się do remontu tej kamienicy i informował o tym osoby mieszkające w tym budynku. W zniszczonej kamienicy mieszkało 25 rodzin. Do tej pory udało się wykwaterować 22 spośród nich.

- Lokatorzy, którzy zostali w budynku, stracili prawo do tych lokali. Miasto wypowiedziało im umowy. Zawsze traktujemy sąd jako ostateczność i próbujemy porozumieć się z mieszkańcami w polubowny sposób - mówi Urszula Hamkało. Dodaje, że jeden z lokatorów, który postanowił zostać w kamienicy, nie tylko nie ma już prawa do tego lokalu, lecz faktycznie nie mieszkał w tym lokalu - co zostało kilka lat temu potwierdzone podczas wizji - a nawet go podnajmował. Do tej pory miał odrzucić aż cztery oferty na zamianę lokalu złożone przez urząd.

W przypadku rodziny z trójką dzieci toczy się sprawa w sądzie.

- Sąd nakazał eksmisję bez prawa do lokalu, ale rodzina odwołała się od tej decyzji, więc sprawa jest w toku - mówi Hamkało. Do czasu prawomocnego wyroku urzędnicy nie mogą eksmitować rodziny. - Do momentu jej rozstrzygnięcia zaproponowaliśmy rodzinie lokal zastępczy, ale go nie przyjęła. Mamy opinię powiatowego inspektora nadzoru budowlanego, która jednoznacznie stwierdza, że przebywanie w tym budynku grozi niebezpieczeństwem. Byliśmy na miejscu z policją i strażą miejską. Próbowaliśmy uświadomić lokatorom, że przebywanie w kamienicy stwarza zagrożenie. Te argumenty do nich nie trafiły. Podpisali nawet oświadczenie, że nie opuszczą tego budynku - dodaje Hamkało.

Urzędnicy rozkładają ręce i mówią, że zrobili wszystko co mogli. Policjanci odmówili usunięcia rodziny z budynku, bez wniosku prokuratorskiego. - My, ze względów bezpieczeństwa, musieliśmy wstrzymać remont, jednak zgłosiliśmy sprawę do prokuratury i czekamy na rozstrzygnięcie prokuratorskie - dodaje Urszula Hamkało. To prokurator zadecyduje, że lokatorzy zostaną, wbrew ich woli, usunięci z budynku, miasto zaś będzie musiało zapewnić rodzinie lokal zastępczy do czasu prawomocnego wyroku sądu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Bez dachu nad głową walczą o mieszkanie - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska