Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wciskanie kitu, czyli kto nie hrabia, ten gorszym Polakiem jest

Arkadiusz Franas
Paweł Relikowski
To nie jest tekst wplątany w przepychanki wyborcze, choć pewnie część go tak zakwalifikuje. To rzecz o wciskaniu kitu, a jak wiadomo (w dobie silikonów pewnie już coraz mniejszej grupie), kit szybko pęka.

Nie żebym dał się nabrać na przemianę prezesa tylko prawdziwych Polaków. Ale faktycznie, po magicznym pocałunku marketingowym złożonym przez Adama Hofmana i kilku sztabowców, Jarosław Kaczyński z rozrabiającej żabki częściej niż zwykle przekształcał się w księcia. To znaczy w ostatnich dniach uśmiechał się częściej niż przez całe swoje do-rosłe życie, wszystkim wmawiał dozgonną miłość. Nawet Ślązakom, którzy chwilowo przestali być ,,ukrytą opcją niemiecką". A że z uśmiechem mu nie do twarzy, sięgał po środki wspomagające, czyli aniołki Jarosława. Jeden z nich tak się zagalopował, że rzekł: "Jarosławowi Kaczyńskiemu ufam i wierzę w to, co robi. Wyobrażam też sobie, że jest wspaniałym mężczyzną, na którym mogę polegać. Takim, co potrafi naprawić cieknący kran i jeszcze posprząta, i zapełni lodówkę".

Wow, chciałoby się rzec. Poniosło aniołka. Dobrze, że i tak wyhamował z tymi dowodami męskości… Ale zostańmy przy tych wypowiedzianych. Wyobrażają sobie Państwo prezesa z francuzem w dłoni czyszczącego syfon pod zlewem lub szalejącego na odkurzaczu?! W mojej wyobraźni pojawiają się zakłócenia... A co do napełniania lodówki, to tu już mieliśmy materiał poglądowy. Prezes w blasku fleszy wybrał się na zakupy. Oczywiście ze sztabem pomocników. Na wszelki wypadek. Bo zdaniem niektórych obserwatorów sprawiał wrażenie, jakby pierwszy raz zagościł między półkami sklepowymi.
Podczas całej tej kampanii Jarosław Kaczyński często podkreślał, że on nie dzieli Polaków, a jednoczy.

Zuch. Tylko jakoś zupełnie przypadkowo prezes postanowił na kilka dni przed wyborami zaprezentować swoją książkę. Takie przypadki się zdarzają. Ostatnio dość często. I nawet nie dziwię się, że spada czytelnictwo. Bo te-raz ludziska wzięli się do pisania. Jak człowiek popatrzy na półki w księgarni, to ma wrażenie, że powoli pisarzy jest już ciut więcej niż czytelników. Otóż niedane mi było przeczytać tego dzieła, bo jeszcze nie dotarło do sklepów. Są jednak przecieki. Z nich wynika, że na świecie są ludzie dobrzy: Zbigniew Ziobro: "Ambitny, zdolny i inteligentny chłopak z Krynicy, z rodziny lekarskiej. Dobrze wychowany". Zyta Gilowska: "Ma wybitne zdolności w mówieniu do dużego audytorium. Potrafi okręcić sobie publiczność wokół palca". I źli. Donald Tusk "nigdy nie robił jakiegoś szczególnie dobrego wrażenia". Bronisław Komorowski "w czasach Solidarności nie był nikim ważnym". Ma "ładnie urządzone mieszkanie, piękne portrety. Nie wiedziałem wtedy, że on jest fałszywym hrabią". Dostaje się nawet Elżbiecie Jakubiak, całkiem niedawno bliskiej współpracowniczce. Ale że zdradziła, to okazuje się, że ona chciała być królową, ale zdaniem prezesa nikt jej nie chciał.

Jak widać, prezes faktycznie nie dzieli Polaków, a bardzo jednoczy. Z małymi wyjątkami. W myśl leninowskiej zasady "kto nie idzie z nami, maszeruje przeciw nam"

Jak widać, prezes faktycznie nie dzieli Polaków, a bardzo jednoczy. Z małymi wyjątkami. W myśl leninowskiej zasady "kto nie idzie z nami, maszeruje przeciw nam". Chyba mnie nawet nie dziwi, że ostatnio jeden z polityków wypowiedział takie słowa: "czasami się zastanawiam, czy bardziej bym się bał powrotu PRL-u, czy IV RP". Przejaskrawione, ale nie bez pewnych racji postawione pytanie.

A wracając do cytowanego dzieła literackiego. Najbardziej moją uwagę przykuło stwierdzenie o fałszywym hrabi. Ten zapis obnaża całą naturę zawistnego człowieka. Właśnie nie polityka, a człowieka. Bo jakież 90 lat po tym, jak konstytucja marcowa zniosła w Polsce tytuły arystokratyczne ma to za znaczenie? Formalnie żadne. Jednak gdy Bronisław Komorowski zaczął czasami powoływać się na swoje arystokratyczne pochodzenie, bo ma prawo wierzyć, że metryki nie kłamią, to pojawili się ludzie, którzy z czystej zawiści będą mu starali się udowodnić, że nie do końca jest to prawda.

Znalazł się nawet specjalista od herbów i przydomków szlacheckich, który wywiódł, że prezydent Komorowski może i szlachta, może i arystokracja, ale nie tego herbu, i tytuł hrabiowski chyba kupiony podczas zaborów. I co z tego, nawet jeśli to prawda? To dość popularna praktyka wśród całej europejskiej szlachty. Poza tym bawią mnie tacy goście, co kręcą wąsa przy szabli tudzież wywodzą pokolenia za pokoleniem i zapominają o drobnym elemencie. Że na przykład prapraprababcia księcia mogła się kiedyś na chwilę zapomnieć. I w czasach, gdy wieczorem nie oglądano "M jak miłość", miłość zaprowadziła ją do stodoły z parobkiem, a potomek i tak poszedł na konto męża. I całe misternie wyrysowane drzewo genealogiczne można sobie wymazać gumką myszką. A poza tym, panie prezesie, czy jak już nie hrabia, to gorszy? To a propos dzielenia Polaków i wciskania kitu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska