Chwila ciszy, następnie długie brawa i skandowanie przez kibiców zgromadzonych na trybunach Stadionu Olimpijskiego imienia i nazwiska Tomasza Jędrzejaka - w taki sposób fani czarnego sportu we Wrocławiu oddali hołd byłemu kapitanowi WTS-u, który w barwach Sparty ścigał się przez 12 lat. Od przyszłego roku w stolicy Dolnego Śląska po zakończeniu sezonu organizowany będzie memoriał jego imienia. Dochód z imprezy zostanie przekazany żonie oraz córkom zmarłego żużlowca.
Dzień przed spotkaniem Maciej Janowski i Tai Woffinden brali udział w ceremonii pogrzebowej swojego przyjaciela. Po powrocie do Wrocławia wraz z Maksem Fricke’iem i Damianem Dróżdżem wybrali się na rejs po Odrze. Zważając na fakt, że kilkadziesiąt godzin później musieli skupić się już tylko na rywalizacji, tzw. reset był jak najbardziej wskazany.
W niedzielę Janowski pojechał tak jak na następcę Jędrzejaka w roli kapitana Sparty przystało. „Magic” zdobył 12 punktów z bonusem, a w 15. gonitwie na ostatnim okrążeniu wyprzedził Jasona Doyle’a, dzięki czemu Betard Sparta rzutem na taśmę zdołała doprowadzić do remisu.
- Remis przed meczem nas nie zadowalał. Ale w tej sytuacji bierzemy co jest. Toruń postawił bardzo wysoko poprzeczkę. Pomimo braku swojego wiodącego juniora. Naprawdę było nam bardzo ciężko - podsumował zawody Rafał Dobrucki, trener WTS-u.
Jeden punkt dodany do dorobku „Spartan” zapewnił wrocławskiej drużynie miejsce w fazie play-off. Trudno oprzeć się wrażeniu, że nie wszystkie ogniwa zespołu działają tak, jak powinny. Sezon do zapomnienia przeżywa Damian Dróżdż. W ubiegłym roku pochodzący z Częstochowy zawodnik zrobił duży progres i wraz z Maksymem Drabikiem tworzył jedną z najsilniejszych formacji młodzieżowych w Polsce. Dróżdż w meczu z Get Wellem nie był natomiast w stanie nawiązać walki z resztą stawki i dał się wyprzedzić juniorowi gości (Igorowi Kopciowi-Sobczyńskiemu w 7. biegu). Tymczasem powrót kontuzjowanego Gleba Czugunowa na starcia w fazie play-off wcale nie jest pewny.
Nieco więcej sztab szkoleniowy i sympatycy Betardu Sparty oczekują również od Maksa Fricke’a. Australijczyk w spotkaniu z „Aniołami” zapisał na swoim koncie cztery oczka z dwoma bonusami. Byłemu mistrzowi świata juniorów nie można odmówić woli walki, jednak jego starty i zachowanie na dystansie pozostawiają sporo do życzenia.
Pozytywnym akcentem niedzielnej rywalizacji była bez wątpienia postawa Przemysława Liszki, który zanotował pierwsze biegowe zwycięstwo w PGE Ekstralidze. Warto przyglądać się rozwojowi tego 18-latka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?