Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Waldemar Zakuty lepszy od Janusza Szalonego?

Paweł Fąfara
Harcownicy dzwonią szabelkami, czyniąc wiele hałasu o nic. W pomniejszych obozach trwa układanie się i przeciąganie lin. Leszek Niekończący i Ryszard Wesoły próbują poskładać niedobitki swojej armii, ale już pierwsi najemnicy dają drapaka do grupy z potencjalnie większymi szansami na podboje.

Janusz Szalony cieszy się z kolejnych nabytków, choć sam do końca nie wie jeszcze, czy ma w swoich szeregach materiał na karnych żołnierzy, czy może to raczej zwykłe pospolite ruszenie, które też zacznie się wkrótce rozpierzchać, aby przyjmować królewskie zaszczyty. Nawet w zamku Jarosława Twardego, choć wciąż silnego, to największego przegranego, słychać dźwięk bicia się w piersi, odtrąceni dworzanie psioczą po kątach, a nadzieja na Królestwo Budapesztu w Warszawie jakby się oddalała.

Rycerskie życie toczy się w najlepsze, wodzowie planują, niby jest, jak było zawsze, ale w powietrzu czuć jakąś nieznośną ulotność. Nietrwałość tych planów i knowań. Wszyscy i tak zdają sobie bowiem sprawę, że cokolwiek by dziś zaplanowali, cokolwiek uknuli - może zostać zmiecione niemal jednym gestem. Wizją i planem działań, które układane są w zwycięskim zamku. I armii Żelaznego Donalda.
A za grubymi murami, choć nie przedostają się przez nie prawie żadne odgłosy, wykuwa się nowy porządek. Marszałek Grzegorz Niepewny już został zdegradowany, nieudolni ministrowie, choć jeszcze kręcą się po zamku, już wiedzą, że za chwilę zostaną wyrzuceni poza mury.

Ale nie to w przygotowaniach do nowej wojny czteroletniej jest najważniejsze. Nie to zdecyduje o ostatecznym sukcesie, choć w trudnych chwilach lepiej nie mieć zbyt blisko siebie druhów, którzy mogą wbić w plecy rdzawy sztylet albo irytować lud nieudolnością i knowaniami.

Liczą się sprzymierzeńcy i cel marszu. Z kim zawrzeć sojusz, unię i jakie cele podbojów wyznaczyć, aby przez cztery lata wojsko, nawet w najcięższym marszu, nie wypowiedziało posłuszeństwa, lud się nie zbuntował, a sojusznik nie porzucił w marszu i nie przyłączył się w najtrudniejszych chwilach do obozu wroga.

Naturalnym sojusznikiem jest Waldemar Zakuty, wszak z nim w sojuszu zwycięska armia przez cztery lata dokonywała skutecznych podbojów. Ale sojusznik to tyle wygodny, ile obciążający. Na swoich terenach poczyna sobie tylko wedle swojego uznania, swoimi obsadzi każde stanowisko, nie da ruszyć żadnych swoich przywilejów, choćby lud się burzył i narzekał. I cel trudno wyznaczyć, bo armia to gnuśna, niechętna do marszu, co podbiła, tylko utrzymać chce, tarczą i mieczem wojować, nawet kiedy wokół wszyscy strzelają już dawno z armat.

Dlatego Żelazny Donald, który marzy, aby przejść do historii jako władca nowoczesny, który zmienił kraj i zbudował podwaliny jego potęgi w przyszłości, wie, że musi rozważać i innych sojuszników. Leszek Niekończący już zgłasza akces, w tym widząc szansę przed kompletnym rozpadem resztek swojej armii. Ale czy o państwo mu chodzi, czy tylko o odbudowanie swoich wpływów podczas współrządzenia. Janusz Szalony współrządzić niby nie chce, ale w ważnych bitwach wspierać może. Ale czy i jemu nie chodzi tylko o to, aby przy władzy się ogrzać, okrzepnąć, a w decydujących chwilach uderzyć zdradziecko.

Niełatwa układanka. Zbyt wiele możliwości. Paradoks nadmiaru wyborów, który bywa gorszy niż jedno czy raptem dwa wyjścia. Pokusa świętego spokoju, trwania w tym, co może mało efektywne, ale sprawdzone, dające szansę na obronę zdobytych pozycji. Choć każdy wielki wódz - czy to Żelazny Donald, czy Jarosław Twardy - ma cały czas w tyle głowy tę nieuchronną prawidłowość, że na wojnie, w niełatwych czasach, trzeba wciąż maszerować, szkolić się, być wiecznie gotowym. A moment, gdy ulegnie się pokusie trwania, jest właśnie tym momentem, gdy się przegrało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska