Ciężko było przekonać Panią do powrotu do Wrocławia po wielu latach koszykarskich wojaży?
Najbardziej przekonało mnie chyba to, że po kilkunastu latach mogłam właśnie wrócić w rodzinne strony. To naprawdę fajna sprawa. Oczywiście wiedziałam, że w Ślęzie tworzy się zespół z aspiracjami i to również miało znaczenie. Poza tym od pierwszego kontaktu dano mi odczuć, że jestem tu potrzebna i jestem osobą, która może pomóc w osiągnięciu zamierzonego celu, czyli awansu.
Pierwszą cegiełkę już Pani dołożyła - sześć punktów w wygranym w niedzielę meczu w Pabianicach.
Przed meczem w Pabianicach odbyłam z dziewczynami tylko trzy treningi. Poznałam główne założenia gry w ataku i obornie, ale wiadomo, że spotkanie ligowe to nie to samo i boisko pewne rzeczy weryfikuje. Do tego dochodzą nerwy i stres związane z meczem. Na szczęście ciśnienie szybko ze mnie zeszło i potrafiłyśmy znaleźć wspólny język. W koszykówce pewne zasady są stałe i to, co kiedyś zostało mi wpojone, potrafiłam wykorzystać. Z meczu na mecz będzie tylko lepiej.
W drugiej połowie meczu z Dekorexem znakomicie zagrałyście w obronie.
Zapoznałam sie z różnymi wariantami gry w obronie, ale jak jeden z nich zafunkcjonował w Pabianicach, to trener już nie kombinował. Wykorzystywałyśmy ten jeden system gry w obronie. Nie było potrzeby nic zmieniać, bo w drugiej połowie nasz zespół spisywał się bardzo dobrze i wygrałyśmy to spotkanie (61:49 - dop. PK).
Jakie pierwsze wrażenie wywarł na Pani trener Radosław Czerniak?
Trenera odbieram bardzo pozytywnie. Wiem, że krótko pracuje w koszykówce kobiecej, dopiero od roku. Myślę, że coraz lepiej poznaje specyfikę tej pracy, a przez to i współpraca z dziewczynami układa się lepiej. Tu trzeba mieć trochę inne podejście niż do pracy z mężczyznami, ale po tych kilku treningach widzę, że trener Czerniak bardzo dobrze sobie radzi. Znacznie więcej będę mogła powiedzieć po dłuższym pobycie w Ślęzie, na razie trudno mi mówić o konkretach.
W środę na mecz do Wrocławia przyjedzie ŁKS Łódź. W składzie rywalek odnajdujemy Olgę Urbanowicz (z domu Żytomirską), która w przeszłości występowała w Ślęzie. Miałyście okazję grać razem? Jest Pani od niej tylko o rok młodsza).
W seniorskiej drużynie nie miałyśmy okazji razem występować. Ale gdy połączono MOS Wrocław (tam stawiałam pierwsze kroki) ze Ślęzą, występowałyśmy razem w mistrzostwach Polski juniorek. Zdobyłyśmy srebrny albo złoty medal. Nie pamiętam dokładnie, jaki, bo ja wywalczyłam ich trzy z rzędu. Ale nie chcę mówić, który wspólnie z Olgą, żeby niczego nie pomylić (śmiech).
Podkreśla Pani, że przejście z Wisły Kraków do pierwszoligowej Ślęzy to nie jest degradacja, ale zapewne w Basket Lidze Kobiet chciałaby Pani jeszcze zagrać. Najlepiej z koleżankami z Wrocławia...
Ja mam nadzieję, że uda się osiągnąć zakładany cel. Bardzo chcemy awansować do ekstraklasy, ale wiem, że nie będzie łatwo. Kilka drużyn też tego chce i trzeba będzie walczyć do końca. Na pewno nie odpuścimy.
A jakie jeszcze cele, poza tymi sportowymi, wyznaczyła sobie Pani na najbliższe miesiące?
Studiuję inżynierię ochrony środowiska na Akademii Górniczo-Hutniczej. W grudniu albo styczniu czeka mnie egzamin obrony tytułu inżyniera. Mam nadzieję, że się uda (śmiech).
Mecz Ślęza Wrocław - ŁKS Łódź w środę o godz. 17.30 w hali Uniwersytetu Medycznego przy ul. Wojciecha z Brudzewa. Wstęp wolny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?