Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W drodze do gwiazd

Eliza Głowicka
Leszek Czarnecki
Leszek Czarnecki Janusz Wójtowicz
Leszek Czarnecki kiedyś chciał lecieć w kosmos. Teraz twardo stąpa po ziemi, choć nadal z głową w chmurach: buduje największy wieżowiec w Polsce.

Okrzyknięto go geniuszem biznesu, wizjonerem, który wyprzedza pomysłami wszystkich, jak choćby w przypadku Europejskiego Funduszu Leasingowego. Dzięki niemu polska architektura wzbogaci się o pierwszy drapacz chmur z prawdziwego zdarzenia. Sky Tower stanie w centrum Wrocławia i ma mieć 258 metrów wysokości. Jego firma LC Corp zapłaci za budowę Sky Tower 400 milionów dolarów.

Jeden z trzech najbogatszych Polaków wszystko, co robi, stara się robić najlepiej. Doskonały analityk, już w liceum był najlepszym matematykiem w klasie. I odnosi sukcesy we wszystkim, za co się weźmie. Zarówno w nauce języków (świetnie włada angielskim, mówi po rosyjsku i francusku), biznesie, nurkowaniu, jak i w grze w... szachy podwodne.

- Porażka go motywuje jeszcze bardziej do działania - uważa Bogusław Ogrodnik, jego dobry kolega, z którym nurkuje od ponad 20 lat. Kilka dni temu przegrał z Czarneckim partię szachów, którą rozgrywali pod wodą w basenie. - Miał fuksa, jak zwykle - śmieje się Ogrodnik.

Nurkowanie, rekiny i kosmos
Bo nurkowanie to, obok inwestowania, największa pasja Czarneckiego. Dzięki tej pasji zarobił jeszcze jako student pierwsze niezłe pieniądze. Założył firmę TAN, specjalizującą się m.in. w pracach podwodnych.

Uczył się od najlepszych, takich jak Nuno Gomes, legendarny płetwonurek i mistrz świata, od którego w Afryce pobierał lekcje. Efektem było pobicie rekordu Polski w nurkowaniu jaskiniowym na głębokość 194 m. Niedługo potem w Meksyku pobił rekord świata w nurkowaniu jaskiniowym na odległość - 14 km. Podróżuje tam, gdzie trudno dotrzeć.

Niedawno był na atolu Bikini, nurkował między wrakami amerykańskich i japońskich okrętów z II wojny światowej. Był jedynym Polakiem, który dostał na to zgodę. Pociągają go wyzwania. Kto inny odważyłby się pływać z rekinami? A on skończył w RPA specjalny kurs i potem pływał miedzy żarłaczami i najgroźniejszymi ze wszystkich rekinami tygrysimi.

Świetnie jeździ też na nartach. Pierwsze susy robił w Karkonoszach. Narciarstwa nauczył go Bernard Afeltowicz, jego kolega z czasów studiów, dziś odpowiedzialny za działalność międzynarodową firmy Czarneckiego Getin Holding. Biznesmen w rewanżu nauczył go nurkować.
Jego największym marzeniem był lot w kosmos. Byłby tam wtedy drugim Polakiem po Hermaszewskim i drugim turystą w przestrzeni międzygwiezdnej. Niemal się to udało. Wysportowany, o świetnej kondycji, przeszedł wstępne badania i wyprzedził reżysera amerykańskiego Jamesa Camerona. Ale Rosjanie, którzy wycenili lot sojuzem na 20 mln dolarów, zbyt wcześnie upublicznili informację. Francuzi, z którymi robił wtedy interesy, wystraszyli się i Czarnecki musiał zrezygnować. Przez to ma uraz do dziennikarzy.

Ale nie tylko wśród nich 46-letni absolwent Politechniki Wrocławskiej i doktor nauk ekonomicznych uchodzi za nieprzystępnego i wyjątkowo wymagającego. Do tego stopnia, że do rozmowy z nim ludzie przygotowują się jak do egzaminu.

- Gdy się pojawiał w firmie, ludzie stali na baczność, ze stresu wpadali w popłoch. Ma zapędy despotyczne i nie znosi sprzeciwu. Ma być tak, jak postanowi - wspomina jeden z byłych pracowników.
- Jest konsekwentny, uparty, do bólu pracowity i zorganizowany. Ryzykuje, ale nie szasta pieniędzmi. Gdy zaczynał, w przeciwieństwie do innych biznesmenów nie kupował drogiego samochodu, ale jeździł maluchem i wolał inwestować - wspomina Bogusław Ogrodnik.

Ma świetną pamięć. Genialną, jeśli chodzi o liczby. Pamięta wyniki spółek i liczby na wyciągach z banku. Umysł ścisły, a jednocześnie humanista. Jest świetnym mówcą. Kapitalnie prowadzi rozmowy, wyprzedza myśli rozmówcy. - Zasadniczy, nie lubi owijać w bawełnę. Jak ktoś nie ma mocnych argumentów, nokautuje go po prostu - uważa jeden z jego współpracowników.

Kobiety w jego życiu
Uważa się za osobę prywatną i bardzo tę prywatność chroni. Nie znosi, jak się o nim mówi i komentuje jego życie. Jego przyjaciele o tym wiedzą. Owszem, zdradzą, że Czarnecki sam najchętniej prowadzi swego mercedesa, że z potraw lubi sushi, a nie lubi, jak wszędzie towarzyszy mu ochrona. Ale milczą jak grób na temat byłej żony, z którą biznesmen ma dwójkę dzieci.

- Dla dobra dzieci lepiej, by jak najmniej informacji o nich się pojawiało. Na świecie nie brak szaleńców, którzy dla zdobycia pieniędzy zrobią wszystko - ucina temat jeden z bliskich znajomych inwestora.
Ale tajemnicą nie jest, że miliarder słynie z zamiłowania do kobiet znanych z ekranu telewizora. Jeszcze niedawno prasa bulwarowa na bieżąco komentowała głośny romans Czarneckiego z Martyną Wojciechowską. Miało ich połączyć upodobanie do ryzyka i adrenaliny.

Z planowanego ślubu nic nie wyszło. Dziennikarka schowała suknię ślubną do szafy i zdjęła pierścionek z brylantem. W wywiadzie dla "Gali" opowiadała, że musi mieć czas, aby sobie ten związek przemyśleć. I wyruszyła wspinać się na Mount Everest. Ze wspinaczki wróciła, ale nie do Czarneckiego.

Kolejną znaną ze szklanego ekranu kobietą, która skradła serce miliardera, okazała się prezenterka telewizyjna Jolanta Pieńkowska. Para nie obnosiła się ze swoim związkiem, nie komentowała plotek i doniesień na swój temat, m.in. o swoim rzekomym rozstaniu. Plotkarskiej prasie nie umknęło jednak, że gwiazda "Dzień dobry TVN" przyjechała ponad rok temu do Wrocławia na uroczyste otwarcie najnowszej inwestycji Czarneckiego - galerii handlowej Arkady Wrocławskie.

Półtora tygodnia temu postanowili przypieczętować swój związek. I wzięli cichy ślub w Warszawie, ucierając nosa wszystkim zawistnym. Bo niejedna kobieta marzyłaby, aby zająć miejsce u boku biznesmena, który zawędrował przecież w tym roku na listę najbogatszych ludzi świata miesięcznika "Forbes". Jego majątek oszacowano na około dwa miliardy dolarów.

Zarobił, więc się dzieli
Nie lubi się chwalić tym, co robi dla innych. Ale nie da się tego nie zauważyć. Od mniejszych rzeczy, takich jak udział w balu charytatywnym żony prezydenta Wrocławia Anny Dutkiewicz w 2006 r., gdzie za butelkę wina ze stołu Jana Pawła II Czarnecki dał 11 tys. (przekazał ją do drugiej licytacji) - po przedsięwzięcia dużego kalibru.

Dwa lata temu stworzył fundację LC Hart, która pomaga wrócić do zdrowia chorym dzieciom. Zasponsorowała m.in. specjalne pompy, które wszczepia się dzieciom z porażeniem mózgowym, sponsoruje operacje. Pomaga też zdrowym. Jednym z ostatnich projektów był program stypendiów dla zdolnych uczniów z biednych rodzin, którzy zdali na studia.

21 osób z różnych kierunków studiów co miesiąc dostaje stypendium 1300 zł.
- Ale nie robi tego po to, by o nim mówiono. Uważa, że dzielenie się to obowiązek każdego człowieka, który się dorobił - podkreśla Artur Wiza, jego rzecznik prasowy.
W lipcu pojawiła się rysa na wizerunku najbogatszego Polaka. W mediach gruchnęła wieść o współpracy młodego Czarneckiego z SB. Miał ją podjąć w 1980 r., w wieku 18 lat. Tego samego dnia straciły akcje jego spółki. Finansista stracił około 1,6 mld złotych.

Dzień później zwołał konferencję prasową, na której odczytał oświadczenie, że mimo podpisania glejtu o współpracy ze służbami bezpieczeństwa PRL, nikogo nie zadenuncjował ani nie brał za współpracę pieniędzy. Jego dawni koledzy z Niezależnego Zrzeszenia Studentów potwierdzili, że on sam poinformował ich o zwerbowaniu przez służby. I że nigdy nie zrobił niczego, co uderzyłoby w opozycję.

Krzysztof Błachut, dawniej redaktor naczelny pisma NZS, bronił Czarneckiego:
- Leszek sam powiedział nam o współpracy z SB. Kiedy sytuacja zaczęła być groźna, rozpuściliśmy informację, że jest tajnym współpracownikiem, by pomóc mu się wyplątać.

A Bernard Afeltowicz, szef strajku na uczelni po 13 grudnia 1981 r., zapewniał na łamach naszej gazety.
- To nie są informacje, które zmieniłyby moją ocenę Leszka. Miał podstawy sądzić, że przekazuje informacje bez znaczenia, które SB i tak może pozyskać z innych źródeł osobowych. Dopóki nie dowiem się, że komuś zaszkodził, nie zmienię zdania co do jego uczciwości - mówi.
Co na to sam Czarnecki? Poza oświadczeniem nie komentował tego więcej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska