Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urodziny fejsa, czyli jak polubiłem to, że jestem pierwszym znajomym wśród swoich znajomych

Jacek Antczak
Czy istniało życie przed wynalazkiem Gutenberga... sorry(taki klimat), Zuckerberga, który wczoraj miał dziesiąte urodziny? To znaczy obchodził je „ten program, który jest i zawsze będzie darmowy”, bo sam Mark ma już trzydziestkę na karku. To zależy. Od tego, co kto nazywa „życiem”.

Niektórzy nie wierzą, ale mimo tego, że po wpisaniu słowa „facebook” w wyszukiwarce wyświetlają się 4 miliardy 770 milionów wyników, istnieją ludzie, którzy się jeszcze (dla fejsa, a właściwie na fejsie) nie narodzili. Jeszcze nie mają ani swojej „osi czasu”, ani własnego „profilu” a nawet– o zgrozo – są zupełnie pozbawieni „znajomych”, którzy zaprosiliby ich do aplikacji „urodziny” albo na inne epokowe „wydarzenie”. Tacyludzie są i będą. Dziwne to.

Każdy z nas ma zresztą wśród swoich znajomych albo choć wśród znajomych znajomych takich „byłych znajomych”, którzy dokonali facebookowej aborcji. Którzy się sami usunęli. Wylogowali. Wpisali pod tą globalną, wirtualną zabawką: nudne to.
Choć niektórzy prorokują, że jubilat nie dociągnie w tak dobrej kondycji nawet do osiemnastki, to ponad miliard użytkowników na razie to lubi (czytaj: „lubi to”). Czy to jest sympatia, przyzwyczajenie, uzależnienie? Ciekawe to.Jeszcze rok przed narodzinami Marka Zuckerberga pewien włoski piosenkarz postawił swojego „lajka” przy Chopinie. Pamiętacie „I like Chopin”? Na dodatek do dziś śpiewa. To znaczy nie Chopin, tylko Gazebo. Ostatnio, znów bez inspiracji Facebookiem, nagrał płytę pt. „Like Live”. Sprawdziłem na fejsie (jak mawiają niektórzy), jak się obaj mają: profil wokalisty polubiło 30 tysięcy osób, a Chopina (to taki facet podobny do Piotra Adamczyka) półtora miliona fejsbukowiczów. Słabe to.

Bo Bogiem Facebooka, albo jak mówią świętokradcy „kościołem internetu”, jest sam Facebook. To on ma najwięcej „lajków”. I to nawet nie kupionych na jakimś e-Bayu czy innym Allegro.Zaraz za nim są postacietypu Rihanna, Justin Bieber, Cristiano Ronaldo czy inni, którzy akurat są na topietopów. Samo życie to.

Fenomen Facebooka, który powstał na Harvardzie, doczekał się nie tylko filmowej biografii twórców, ale i wielu mniej lub bardziej sensownych opracowań naukowych. Na Cambridge zanalizowano, co dla innych wynika z tego,co lubimy. Okazuje się, że na podstawie analizy lajków bez problemów można dokładnie określić nasze polityczne sympatie, preferencje seksualne, upodobanie do używek i inne, pozornie dobrze strzeżone przez nas czasem bardzo intymne upodobania. A nawet można określić w miarę dokładnie nasz iloraz inteligencji.
O ile takie IQ w ogóle posiadamy. „Dzięki internetowi dowiedziałem się, ilu na świecie jest kretynów” – mawiał przecież Lem, a jak dodał pewien moderator: „O wiele więcej niż śniło się futurologom”.

Z okazji urodzin „Mark i zespół FB” podarowali każdemu użytkownikowi filmik złożony z jego ulubionych zdjęć, cytatów, wydarzeń. Taki przegląd życia. Mój zaczyna się od zdjęcia młodego Boba Dylana, który z pasją pisze jakiś tekst. Na stoliku stoi butelka, dopala się papieros. Potem jest początek lat 90. – siedzę z nieżyjącym już przyjacielem w nieistniejącym klubie studenckim, na następnych zdjęciach coś czytam, gdzieś biegnę... Takie życie. Nawet nie-głupio je zoobrazował ten Facebook, choć pewnie z automatu. Wzruszające to

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska