Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tylko ćwiczenie czyni mistrzem

Paweł Zarzeczny
Fot. Polskapresse
Doszliście już do siebie po sylwestrze? Ja z wielkim trudem, ale... warto się było poświęcić. Trafiłem bowiem na imprezę nietypową, pełną piłkarzy. Dobrze, że nie było Smudy - skład kadry zrujnowałyby dyskwalifikacje...

Ale nie o piciu szampana to będzie czy wina, zresztą czarnego Jasia się piło - w tej branży kryzys jest niedostrzegalny w ogóle. Powiem Wam, co mnie zaskoczyło. Po pierwsze - klub w centrum Warszawy prowadzi dwóch wspólników - jeden to były piłkarz Legii, a drugi - Polonii. Wszędzie się ględzi, że to tacy odwieczni rywale, którzy nawet własnego stadionu mieć nie mogą, a w biznesie współpraca jest wzorowa. A wśród klientów - no nie do wiary - ogromna dominacja Lecha, mistrza, z królem Lewandowskim (już Borussia niestety) na czele.

Przy barze najrozmowniejszy ten, który strzelił najważniejszego gola kadry, mianowicie, pokonując bramkarza Realu Madryt - zgadnijcie, kto taki?

Byłem zaskoczony, jak wielu tych sportowców z różnych klubów, stron Polski i Europy, porozumiewa się bez konfliktów (gdy na boiskach łamią sobie nogi czy wybijają zęby). Jak piękne i roztropne są ich kobiety. Choćby Ania od Roberta, przedstawicielka sztuk walki z buzią tak uroczą, jakby nigdy w nią nie dostała! Może pomogło jej wejście z mężem do strefy euro - ale przecież Krzynówkowi i to nie pomogło!

Ciekaw jestem, czy strefa euro pomoże Peszce - zapowiadał się w stolicy, ale żona kazała mu się pakować i jazda do Kolonii, kasy pilnować. Ta żona Peszki (też Ania bodaj) była ostatnia nadzieją Lecha, że ich skrzydłowy pozostanie w Poznaniu. Bo ma ona koleżanki, dziecko małe w żłobku, sąsiadki itp. - tak tłumaczył mi prezes klubu, ale chyba Sławek się zorientował, że to ostatni dzwonek, że Kuby z Grosickim, nie mówiąc o Pawłowskim, i tak nie przegoni, więc czas coś konkretnego zarobić. A nie tylko na frytki…

Wśród szczęśliwych gości był jeden lekko zły - dyrektor Polonii Purzycki. Bo… Wojciechowski stary rok też zakończył zwolnieniami i pozbył się dyrektora z brytyjskim CV. "Nie żałuj go, pół roku przytulał po 40 kawałków, ma czym teraz oddychać" - wytłumaczył mi inny z gości i fakt, niejeden chciałby być przez Józefa wywalony na pysk, zażywając wcześniej słonecznych kąpieli.

Kiedy dotarłem do domu, zadowolony, znalazłem wiadomość w necie, że Sobiech, najdroższy gracz ligi, znalazł się w setce najbardziej utalentowanych postaci światowej piłki. Że jest świetny jak Goethe z Dortmundu. Oczywiście mały błąd, Goetze, a nie Goethe, ale… oby symptomatyczny! Bo pisał Johann Wolfgang: ćwiczenie czyni mistrzem! Więc ćwiczmy się wszyscy w tym, co każdy najlepiej potrafi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska