Profesor Jan Drzewiecki urodził się urodził się w Golinie nad Wartą w 1947 roku. Do Wrocławia przyjechał na studia. Ukończył Wydział Ceramiki i Szkła ówczesnej PWSSP, a specjalizował się w projektowaniu ceramiki przemysłowej. Do 2017 roku wykładał na obecnej ASP. Jego prace były wielokrotnie nagradzane i wystawiane w kraju oraz Europie.
- Najbardziej lubię porcelanę. Wybrałem ją bo jest kapryśna, jak kobieta - żartuje profesor Drzewiecki. - Załatwiałem sobie prywatne wejścia do zakładów i tam tworzyłem swoje prace. Często towarzyszyli mi studenci, którzy w ten sposób odbywali praktyki.
Profesor Drzewiecki tworzył głównie ceramikę przemysłową. Zestawy do kawy i herbaty, zestawy do przypraw i inne. - Wszystko od projektu, przez model i formy, które nosiłem w plecaku lub woziłem samochodem, do gotowej pracy, zawsze robiłem sam - podkreśla.
Pan Jan swoje ceramiczne obrazy, czyli słynne kafelki zaczynał od tworzenie tryptyków. - To było dość kłopotliwe, nie jestem stolarzem, więc ramy musiałem zamawiać u fachowca. Potem były "ośle grzbiety" (w tym wypadku formy zwieńczone łukiem - red.). Aż zacząłem tworzyć mniejsze i większe kale w formie kwadratów.
Bazując na przypadkach, profesor zaczął wykorzystywać w swoich pracach węglik krzemu. Jego prace zaczęły błyszczeć i zyskiwać trójwymiarowość. - Potem tworzyłem całe cykle kafli. Na przykład "Zaczarowany ogród" czy "Ogrody", w których mamy kalendarz złożony z kafli - opowiada profesor.
Pierwsze prace profesor oddał na licytację WOŚP w 1997 roku. - To był 5. Finał WOŚP - wspomina Jan Drzewiecki. - Podarowałem swoje prace, bo chciałem dołożyć się do zakupu sprzętu szpitalnego, którego z jakiegoś powodu nie kupił rząd.
Profesor Drzewiecki przekazuje swoje kafle na WOŚP co roku. Nie ma jednak własnej pracowni, a że jest już na emeryturze, oddaje to co mu jeszcze zostało. - A po co mam to trzymać? - pyta. - Skoro ktoś może na tym skorzystać, niech tak będzie.
Wiele prac profesora Drzewieckiego jest teraz za granicą. Każda jest sygnowana. Profesorowi w dodatku udało się zainspirować tajemniczego artystę do wklejania kafelków w przestrzeń miejską Obornik Śląskich. - Nie mam pojęcia kto to robi - mówi. - Dwie z moich prac zostały umieszczone na muralu przy restauracji Milana w mieście. Potem zaczęły się pojawiać kolejne w różnych jego częściach. Ale nie ja jestem ich autorem - podkreśla.
W tym roku także dwie z prac profesora, już po raz 25 piąty, trafią na aukcję. Można je licytować już teraz. Rekordowa kwota, za jaką został kupiony kafelek to 5 tysięcy złotych. Kto da więcej?
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?