Przypomnijmy. Niemal trzy lata temu, 10 lutego 2012 r., w godzinach wieczornych na wysokości węzła Kąty Wrocławskie na A4 doszło do karambolu, w którym brały udział cztery samochody ciężarowe i cztery osobowe. Na miejscu zginęli kierowcy dwóch samochodów, a po trzech dniach we wrocławskim szpitalu zmarła pasażerka jednego z aut. Ponadto ciężko ranne zostały jeszcze dwie inne osoby, a łącznie hospitalizowano dwunastu uczestników wypadku.
CZYTAJ O WYPADKU: Tragiczny wypadek na autostradzie A4 (ZOBACZ ZDJĘCIA)
Według śledczych, Dariusz C. wjechał na odcinek autostrady, który na całej swojej długości ma tylko kilkaset metrów pasa awaryjnego, niesprawnym samochodem ciężarowym marki MAN. Gdy zorientował się, że coś się dzieje z samochodem, zjechał na moment na pobocze, jednak po chwili zdecydował się ruszyć dalej. Po kilkuset metrach, w miejscu gdzie pas awaryjny już się skończył, ciężarówka odmówiła jednak posłuszeństwa. Po chwili w stojący na jezdni pojazd, z którego wydobywały się ograniczające widoczność kłęby dymu, uderzył samochód ciężarowy, a w ten kolejne auta – łącznie w wypadku brało udział osiem pojazdów.
Oskarżony zaczął swoje wyjaśnienia od stwierdzenia, że jest mu bardzo przykro z powodu skutków wypadku, jednak nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Twierdził bowiem, że w pracy samochodu przez długi czas nic nie wskazywało na to, że może dojść do awarii. Tłumaczył, że gdy poczuł spadek mocy silnika zjechał na pas awaryjny, gdzie na kilkadziesiąt sekund wyłączył silnik. Gdy po jego ponownym uruchomieniu samochód zareagował normalnie, włączył się do ruchu, planując dojechać do oddalonej od około dwa kilometry stacji paliw, gdzie mógłby sprawdzić co się stało i dokonać ewentualnej naprawy.
Po przejechaniu kilkuset metrów jego samochód jednak stanął i zaczęły wydobywać się z niego kłęby dymu. To właśnie na ograniczoną widoczność jako przyczynę karambolu wskazywali przesłuchiwani dziś świadkowie. Mówili, że momentalnie zobaczyli przed sobą białą ścianę czegoś, co było jeszcze gęstsze od największej mgły, jaką kiedykolwiek widzieli. Wszyscy zgodnie powtarzali, że przy prędkości około 100 km/h z jaką jechali, nie było szans na uniknięcie zderzenia.
Dzisiejsza rozprawa była pierwszą w sprawie. Kolejne trzy zaplanowano na luty i marzec. Dokończone ma zostać wtedy postępowanie dowodowe, czyli przesłuchani zostaną kolejni świadkowie oraz przedstawione opinie biegłych. Tych powołano aż sześciu, między innymi na okoliczność wystąpienia deklarowanej przez kierowcę awarii oraz ograniczonej widoczności na miejscu zdarzenia.
Prokurator Marek Rogowski deklaruje, że to jakiej kary będzie się domagał, okaże się w toku sprawy. W akcie oskarżenia postawił zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Dariuszowi C. grozi za to do 8 lat więzienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?