Medyczny błąd czy też wypadek, jakiego nie dało się przewidzieć? Prokuratura bada okoliczności tragedii, do jakiej doszło w klinice ginekologii wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego przy ul. Chałubińskiego. Kobieta w 28. tygodniu ciąży urodziła martwe dziecko. Czy można było je uratować?
- Przez sześć godzin nikt się mną nie zajmował tak jak należało - mówi pani Justyna (imię zmienione). - A przywieźli mnie do szpitala karetką. Miałam straszne bóle. Powinnam mieć cesarskie cięcie. A lekarze po tych sześciu godzinach wysłali mnie na operację wyrostka robaczkowego do innej kliniki.
Do dramatu doszło 22 grudnia ubiegłego roku. Pani Justyna została przyjęta na oddział około godz. 6 rano. - Podłączyli mi kroplówkę z magnezem, położyli na porodówce i nie interesowali się mną. Dopiero około 11 coś się zaczęło dziać, a później powiedzieli, że przewożą mnie do innej kliniki na operację wyrostka. Ja leżałam obok sali operacyjnej. Bezskutecznie prosiłam, żeby tam na tej sali zrobili mi operację.
Pani Justyna trafiła na oddział w tym samym kompleksie szpitalnym. Jak się okazało, diagnoza: zapalenie wyrostka, była błędna. Kobiecie pękła macica. Urodziło się martwe dziecko - dziewczynka.
Czy tragedia mogła być wynikiem medycznego błędu? Prokuratura Rejonowa Wrocław Śródmieście wszczęła śledztwo. Zabezpieczyła dokumentację, a ciało dziecka wysłano na sekcję zwłok. Śledczy sprawdzają, czy nie doszło do nieumyślnego spowodowania śmierci i narażenia człowieka na „bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”. Zawiadomienie złożyli pani Justyna i jej mąż.
Jak tłumaczy się szpital? Czytaj dalej na kolejnej stronie
Ale rzeczniczka wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego Monika Maziak przekonuje nas, że sam szpital też przekazał materiały prokuraturze. Choć błędów w działaniach lekarzy się nie dopatrzono.
Monika Maziak tłumaczy, że zaraz po tragedii zajęła się nią wewnętrzna szpitalna komisja. Zdaniem pani rzecznik taka kontrola po takim dramacie to standardowa procedura. Wynika z tego, że Dolny Śląsk to region, w którym - jeszcze niedawno - notowana była najwyższa w Polsce śmiertelność noworodków.
- Komisja przeanalizowała dokładnie historię pacjentki - mówi pani rzecznik. - Uznano, że otoczona była odpowiednią opieką lekarzy i pielęgniarek. Diagnozowało ją kilku specjalistów. Przekonuje, że „to był trudny diagnostycznie przypadek, a chora ogromnie cierpiała, co utrudniało badanie jej”.
- Taki przypadek, jak pęknięta macica w 28. tygodniu ciąży, zdarza się niezwykle rzadko - dodaje pani rzecznik. Lekarze uratowali życie matce dziewczynki - podkreśla Monika Maziak.
Pani Justyna mówi nam, że już wcześniej było wiadomo, że jej ciąża jest podwyższonego ryzyka. Właśnie ze względu na niebezpieczeństwo pęknięcia macicy. W 32. tygodniu ciąży miała być - jak mówi - przyjęta do szpitala na cesarskie cięcie. - O takim rozwiązaniu rozmawialiśmy z lekarzem, który prowadził ciążę - dodaje.
Kilka dni temu zawiadomienie w tej sprawie przesłał też do prokuratury związek zawodowy „Solidarność 80”, który działa także na Uniwersytecie Medycznym. Związkowcy podejrzewają, że pęknięcie macicy było wynikiem przewożenia pacjentki na operację wyrostka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?