Małżeństwo prawników Czesława i Andrzej Bręczewscy spędzili aż 19 dni w egzotycznym Katarze na Półwyspie Arabskim, gdzie kibicowali reprezentacji Polski w piłce ręcznej w mistrzostwach świata. Narodową flagę z napisem Głogów, zawieszoną na trybunie katarskiej hali, pokazywały niemal wszystkie telewizyjne stacje transmitujące mecze.
- Przeżyliśmy fantastyczną przygodę! - mówią głogowianie. - Katarczycy nie znają, nie kochają piłki ręcznej i wcale nie nią nie interesują. A my niemal całe dnie spędzaliśmy na trybunach, bo po to tam pojechaliśmy. Jedyne miejsce, które zwiedziliśmy to muzeum islamu.
Oboje przyznają, że ze wszystkich spotkań, najbardziej zapamiętali mecz o brązowy medal, czyli Polska - Hiszpania.
- Emocje sięgały zenitu, ale nasi chłopcy dali z siebie wszystko. Po wygranej, szczypiorniści przybijali polskim kibicom piątki i wtedy powiedziałem do Bartka Jureckiego: Do zobaczenia w Głogowie! Nie przypuszczałem wówczas, że wypowiadam prorocze słowa - przyznaje wzruszony Andrzej Bręczewski. - Ogromnie się cieszę, że zawodnika takiej klasy będziemy mogli oglądać w naszych Chrobrym.
Bręczewscy przyznają, że przed wyjazdem mieli trochę obaw. Głównie dlatego, że potrafią rozmawiać w języku niemieckim, a nie po angielsku.
Wyjazd na mistrzostwa świata organizował kibicom Polski Związek Piłki Ręcznej. Wykupili pobyt od 15 stycznia do 2 lutego, by być na każdym meczu. Przyznają jednak, że PZPR nie zrobił wszystkiego, by polscy kibice mieli dobre miejsca na trybunach.
- Trzeba natomiast powiedzieć, że organizacja mistrzostw przez gospodarzy była imponująca - opowiada pani Czesława. - Architektura nowej hali była wręcz kosmiczna, a w nocy, gdy ją podświetlano, wyglądała bajecznie.
Egzotyczny, arabski Katar aż tak bardzo nie zachwycił głogowian. Dokuczało ostre słońce, a temperatura powietrza 26-28 stopi była dużo bardziej męcząca niż w Polsce. - No i jedzenie nam nie smakowało - przyznają. - Wołowina to podeszwa, brak wędlin i mięs, do których jesteśmy przyzwyczajeni, a owoce i warzywa bardzo drogie. Natomiast warunki w hotelu były wyśmienite.
Dla Czesławy i Andrzeja Bręczewskich wyjazd do Kataru to najdalsza wyprawa za naszymi szczypiornistami, ale wcale nie pierwsza. Od lat nie opuszczają mistrzostw Polski i Europy, zabierając ze sobą specjalny plecak, wypakowany niezbędnym sprzętem kibica, czyli czapkami, szalikami, trąbkami i, obowiązkowo, flagami w narodowych barwach z napisem Głogów. Nie raz byli w Niemczech i w Hiszpanii, a na pytanie, od kiedy są fanami piki ręcznej, zgodnie odpowiadają: - Od zawsze!
Pani Czesława jeszcze w liceum grała w piłkę ręczną we Włocławku, a syn Robert, zanim poszedł na studia, był bramkarzem w SPR Chrobrym Głogów. - Nasz syn, miłość do piłki wyssał z mlekiem matki - śmieje się pani Czesława. - Gdy byłam w ciąży, chodziłam na mecze do wojskowej hali sportowej w Głogowie, gdzie był taki tłok, że przez całe spotkanie musiałam stać.
Państwo Bręczewscy są radcami prawnymi. Pani Czesława pracuje w starostwie powiatowym PUP-e. Pan Andrzej natomiast przez kilka lat był zawodowo związany z głogowskim szczypiorniakiem. Był jednym z założycieli SPR-u i autorem jego statutu. Był też prezesem klubu.
Państwo Bręczewscy planują już wyjazd na mecze kadry narodowej w przyszłorocznych Mistrzostwach Europy.
- Tym razem mamy bliżej, bo do Krakowa - mówią.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?